158 421,98 - 10,71 = 158 411,27
Po wczorajszym szaleństwie dzisiaj delikatnie. Po drugie kulaski nie bardzo chciały nieść, a po pierwsze po prostu zaspałem i to mimo kota który próbował wszystkich sztuczek by mnie obudzić. Cóż, tak to jest jak się poprzedniego dnia pośpi niecałe 3h a kolejnego planuje wstać 4,5 godziny po zaśnięciu xD
Nic to, w każdym razie wybiegłem o 5:13. Biegło się przyjemnie, ale powoli - nawet nie próbowałem przyspieszać, jedyne co miałem zaplanowane to zrobienie ok. dyszki. I kupienie bułek, to dwie rzeczy. Dobra, i kupienie arbuza, czyli trzy rzeczy.
Wszystko
Po wczorajszym szaleństwie dzisiaj delikatnie. Po drugie kulaski nie bardzo chciały nieść, a po pierwsze po prostu zaspałem i to mimo kota który próbował wszystkich sztuczek by mnie obudzić. Cóż, tak to jest jak się poprzedniego dnia pośpi niecałe 3h a kolejnego planuje wstać 4,5 godziny po zaśnięciu xD
Nic to, w każdym razie wybiegłem o 5:13. Biegło się przyjemnie, ale powoli - nawet nie próbowałem przyspieszać, jedyne co miałem zaplanowane to zrobienie ok. dyszki. I kupienie bułek, to dwie rzeczy. Dobra, i kupienie arbuza, czyli trzy rzeczy.
Wszystko
Późno, bom zapomniał o dopisaniu Ale w sumie i tak późno było, bo dzisiaj sobie po królewsku pospałem - prawie do 6 rano. Widać konkretnie mnie zmorzyło, bo pod nakastlikiem leżały telefon, ładowarka, okulary, a kota zrezygnowana spała u mnie w nogach xD
Nic to, dzieci mają wolne, żona się nie spieszyła do pracy, więc bez zbędnego marudzenia pozbierałem się i niespełna kwadrans po szóstej wyruszyłem w trasę. O tej porze mogłem już sobie pozwolić na lekką optymalizację - pierwsze zaliczyłem obie piekarnie, a potem już sobie spokojnie dreptałem z plecaczkiem przez resztę trasy. Było bardzo przyjemnie ciepło, i - co zaskakujące - sucho, mimo że miało lać od nocy.
Spokojnie