Krótkie/długie wyjaśnienie problemu na granicy z Białorusią.
Imigranci kontaktując się z "odpowiednimi" biurami podróży, dostają oferty białoruskiej wizy oraz transportu na granicę z Europą - pod naszą granicę. Warunek jest jeden - musisz zapłacić przewoźnikom. Ceny oscylują w granicach 4 (irak) do 20 (Tadżykistan) tysięcy dolarów. Cała podróż do europy reklamowana jest jako lekka wędrówka 5km przez las, mijasz granicę i jesteś w Europie. Imigranci się zapożyczają gdzie mogą, wyprzedają swoje majątki i skuszeni wizją dobrego życia decydują się na wyjazd. Po przylocie już na samym lotnisku w Mińsku pakowani są do osobnych busów, które wywożą ich centralnie pod granicę z Polską. Na miejscu okazuje się, że 5km przez las to kilkanaście/dziesiąt km przez puszczę białowieską, która do łatwych terenów nie należy, na granicy jest płot, a płotu strzeże służba graniczna z gazem pieprzowym i pałkami. Imigrant wycieńczony wędrówką przez dziki las, wielogodzinną podróżą, oraz bez żadnych perspektyw na powrót (nie ma do czego wracać, bo wszystko wyprzedane + długi) jest zdesperowany, żeby jakkolwiek przejść przez granicę, więc walczy ze strażą graniczną jak tylko może, budując prowizoryczną broń. Cała strategia dużych kosztów "biur podróży" oraz porzucania imigrantów w środku puszczy jest celowym elementem wojny hybrydowej, mającym na celu zwiększenie determinacji imigrantów, którzy wiedząc, że nie mają do czego wracać i tak dluga i ciężka droga za nimi zamieniają się w bydło.
Źródło: Szymon Opryszek - pisarz, podróżnik, który udając irackiego imigranta kontaktował się z białoruskimi "biurami podróży" w kwestii szczegółów imigracji do europy.
Nie bronię ich, chcę ich tylko zrozumieć.
Imigranci kontaktując się z "odpowiednimi" biurami podróży, dostają oferty białoruskiej wizy oraz transportu na granicę z Europą - pod naszą granicę. Warunek jest jeden - musisz zapłacić przewoźnikom. Ceny oscylują w granicach 4 (irak) do 20 (Tadżykistan) tysięcy dolarów. Cała podróż do europy reklamowana jest jako lekka wędrówka 5km przez las, mijasz granicę i jesteś w Europie. Imigranci się zapożyczają gdzie mogą, wyprzedają swoje majątki i skuszeni wizją dobrego życia decydują się na wyjazd. Po przylocie już na samym lotnisku w Mińsku pakowani są do osobnych busów, które wywożą ich centralnie pod granicę z Polską. Na miejscu okazuje się, że 5km przez las to kilkanaście/dziesiąt km przez puszczę białowieską, która do łatwych terenów nie należy, na granicy jest płot, a płotu strzeże służba graniczna z gazem pieprzowym i pałkami. Imigrant wycieńczony wędrówką przez dziki las, wielogodzinną podróżą, oraz bez żadnych perspektyw na powrót (nie ma do czego wracać, bo wszystko wyprzedane + długi) jest zdesperowany, żeby jakkolwiek przejść przez granicę, więc walczy ze strażą graniczną jak tylko może, budując prowizoryczną broń. Cała strategia dużych kosztów "biur podróży" oraz porzucania imigrantów w środku puszczy jest celowym elementem wojny hybrydowej, mającym na celu zwiększenie determinacji imigrantów, którzy wiedząc, że nie mają do czego wracać i tak dluga i ciężka droga za nimi zamieniają się w bydło.
Źródło: Szymon Opryszek - pisarz, podróżnik, który udając irackiego imigranta kontaktował się z białoruskimi "biurami podróży" w kwestii szczegółów imigracji do europy.
Nie bronię ich, chcę ich tylko zrozumieć.
#nieruchomosci #chwalesie #usa