Wpis z mikrobloga

Ponieważ dostałem #pracabaza w wielkim mieście słoików i innego #!$%@?ństwa, zwanym także Warszawą, musiałem znaleźć sobie lokum. A w ogóle piszę ten post z zielonego konta, bo mi wstyd że mieszkam w tym poradzieckim gównie. Jako że telefon z #pracbaza dostałem pod koniec miesiąca, a chciałem zacząć od początku następnego, pojawił się problem gdzie ja będę spał, żarł, srał i spał. No czasem się mył, chociaż też #!$%@? raz na 2 dni, a niech będę #!$%@?ł, mam zapas szprejów rekszona XD

Mieszkanie póki co odpadało, bo nie jestem z Wałszawy, więc postanowiłem poszukać miejsca w centrach największego stujelarstwa, smrodu i debilizmu - akademikach. Dzwoniłem najpierw po akademcach UW, a tam dostałem odpowiedzi, że albo miejsca pozajmowane (ja pytam, co #!$%@?, co robią te stuleje w wakacje, a baba mówi że pracujo, ja mówię CHYBA #!$%@? W MAKU i #heheszki, a ona #lolbeka też heheszki i tak brechtamy przez 5 minut, ale nie; inny koleś mówi że w akademikach #!$%@? nie ma miejsca na stopro, ale nawet jeśli to czy na pewno chce, bo drogo - no chyba dżez XD i się rozłączyłem, nawet nie miałem zamiatu komentować tego zarządcy stuleji).

No to zostało PW. Na samą myśl aż mi wewnętrzny kuc drży, ale nic, dzwonię - tu z kolei jedna baba mówi że na PW się sesja nie skończyła, więc nawet nie mam co próbować a i no #!$%@?ła mnie za to że nie wiem że na PW jest sesja - no ta bo przecież #!$%@? piszą o tym na głównej wypoku, #tvn24, #gazetawyborcza i nawet #!$%@? w #dziennikukieleckim. Do reszty się nie mogę dodzwonić, ale został jeden. Piękny, wielki jak penis #testoviron, akademik ŻACZEK. No nic dzwonię.

Przyznam, że byłem zaskoczony, bo po 3 minutowej rozmowie załatwiłem miejsce na lipiec w tym pięknym przybytku. Zero problemów, jeszcze miła #rozowypasek po drugiej stronie słuchawki. Buonissimo. I tak zostałem mieszkańcem Sraczka.

Przyjeżdzam moją limuzyną VW Passat TDI z rzeczami do akademca, wnoszę wszystko, gospodarzę się, egelancko. Ale człowiek nie suchoklates, jeść musi. Schodzę więc, pytam portiera gdzie tu jakaś Alma, żeby kupić moje ulubione polędwiczki z renifera. On tylko takie - :o - o #!$%@? cho. No nic, idę do Żabki, wszystko kupione. A po drodze mijam #studbaza sztuk jeden, typowy kuc - szorty 3/4, szare długie skarpetki, koszulka Offspring (lol XD), koper na brodzie i kita. Jeb mnie z bara, aż mi serek edamski za 23 zł/100g wypadł z torby na zakupy od LV. Ja go tylko wzrokiem mierzę, a on mimo że nie tyra na siłownia, skacze do mnie "CHCESZ #!$%@??", ja mówię, #!$%@? stary #!$%@?, rzuciłem mu kawałek chleba i dzięki tej niesamowitej zmyłce, poszedłem dalej.

Okazało się, że w Sraczku Internet trzeba sobie włączyć samemu, tj. są gniazdka RJ-45 w ścianie, ale trzeba je aktywować, no i schodzę do portiera, a on mówi że bym poszedł do pokoju ileśtem to mi tam zrobią. Ale okazało się, że to pułapka.

Idę do pokoju ileśtam, wyposażony w translator z kucowego na polski i mówię "siema ziomki, włączycie mi neta". A jeden koleś mówi "spoko, wejdź do tego pokoju to ci zrobią". Pukam jak biały człowiek, słyszę "Chwila #!$%@?" to czekam. Spoko #!$%@?. Otwiera mi koleś, też kucol, mówi "Mistrz na Ciebie czeka". Ja takie wtf, co. Wchodzę dalej, a tam siedzi na wielkim tronie zrobionym z przedłużaczy, jednostek centralnych, monitorów i dyskietek, nie kto inny a naczelny kuc wykopowy AXELIO. :OOOOOO Od razu się zrobiło poważnie, próbuję coś powiedzieć, ale nie zdążyłem, bo mi przerwał Axel:

On: - No, no, no, kogo my tu mamy. Słyszałem, że udało Ci się nabrać dzisiaj jednego z nas i zrobić go w bambuko.

Ja: - :O

On: - Nikt nie będzie poskakiwał wielkiemu klanowi Kucenmeisterów.

Ja: - :o

On: Wyzywam Cię, na POJEDYNEK. Możesz wybrać jedną z kategorii pojedynku: wiedza ogólna, programowanie w Javie, albo lepy na ryj.

Jako że nie jestem suchoklates, pomyślałem że wezmę lepy na ryj. Ale z drugiej strony, może wiedza ogólna, przecież Axelio to miernota umysłowa. Ale nic:

- Wybieram lepy.

Nie wiedzieć czemu, wszyscy nagle takie uuuuuuuu i konsternacja. Axelio kazał wszystkim dupa cicho.

Odpowiada:

- Niech i tak będzie.

Honoru klanu Kucenmeisterów oczywiście bronił sam Axelio. Zszedł z tronu, zdjął pelerynę, ustawił się na przeciwko mnie i mówi:

- Zasady proste, nie ma ciągnięcia za włosy, żadnego sprzętu.

Ja: - K, lol.

Nie wiem skąd, ktoś wyjął dzwonek rowerowy, zadzwonił i walka się zaczęła. Axelio trzymał gardę i zaczął się przybliżać do mnie. Próbował mnie parę razy lepnąc, ale nie udało mu się - był wolny jak Internet w tym #!$%@? Sraczku (o czym się miałem dowiedzieć później). Jeden strzał - unik, drugi strzał - unik, trzeci strzał - unik. Zaczął się denerwować - wyprowadził trzy lepy, żadna nietrafiona, a ja tylko z niego #heheszki. No nic, trzeba brać się do roboty. Odpowiednio się ustawiłem do buły łokieć, odpowiedni zamach, i... lepa z pięści prosto na nos, poprawione łokciem w skroń i Axelio pada jak długi, aż mu wszystkie figurki do Warhammera powypadały z kieszeni.

Stoję po środku pokoju, bo w międzyczasie cała Naczelna Rada Kuców zebrała się by patrzeć na pojedynek, a Axelio leży w krwi. Cisza, nikt nic nie mówi. Nagle, ktoś krzyknął: "UMARŁ KRUL, NIECH ŻYJE KRUL", by wszyscy nagle zaczęli skandować "Andrzej, Andrzej, Andrzej". Dwa kuce wzięły mnie na barki, wszyscy skandują moje imię. Sadzają mnie na tronie, ktoś położył na mojej głowie koronę zrobioną z kabli RJ-45, zaczęła się lać Amarena, a ja nie wiem o co chodzi. Okazało się, że w wielkim klanie Kucenmeisterów jest prawo, które mówi że jeżeli ktoś pokona krula poprzez pojedynek na lepy, automatycznie staje się krulem. Przez następne dni dane mi było cieszyć się zapasami z prywatnego Skarbca Kucenmeisterów, więc Amarena, zapiekanki i metaldupy lały się strumieniami.

Tak stałem się królem Sraczka.

#pasta #coolstory
  • 16