Wpis z mikrobloga

@uzalezniony_od_smutku: I tak to właśnie jest. Wiecznie coś nie tak, zawsze źle. Wszędzie są problemy. Wokoło. Nigdy wewnątrz. To cały świat jest wrogiem. Mąż zniszczył życie. Syn jest porażką. Rodzina zła. Nigdy ja.

A szkoda na całe życie. Rozumiem to. Znam to. Najgorsze jest to, że po czymś takim właśnie przyjmowana jest postawa autopacyfikacji. Dość konfliktów. Zero asertywności. Wiecznie niespełniona potrzeba spokoju. Brak zaufania do kogokolwiek. Zawsze czuć nóż w
  • Odpowiedz
@uzalezniony_od_smutku: jakbym czytał wpis o mojej matce. Moja matka do mnie się jeszcze tak nie p----------a, ale do mojego ojca potrafi krzyczeć że krzywo siedzi na kanapie. Nie jestem w stanie już słuchać jak na niego krzyczy i go niszczy. Zrobienie czego kolwiek w kuchni to są momentalnie krzyki wystarczy że wezmę zły garnek do czegoś nie taki jak ona bierze i już jest awantura na cały dom bo zły
  • Odpowiedz
@uzalezniony_od_smutku: wypisz wymaluj moja stara, serio xD a najlepsze jak zawsze się darła jak gdzieś wychodziłem, a jak nie wychodziłem to "dlaczego cały czas w domu siedzisz?" Albo "dlaczego dziewczyny sobie nie znajdziesz?" Nie mogłem z domu wyjść, chyba, że do szkoły albo kościoła. Jak byłem już starszy to za każdym i to dosłownie za każdym razem jak wychodziłem z domu było "gdzie idziesz?! Po co?" Nawet jak wychodziłem dosłownie
  • Odpowiedz
@uzalezniony_od_smutku rel bratku, mam taką samą matkę. Pamietam jak zawsze próbowałem sobie zrobić jedzenie sam z jakiegoś przepisu to darcie ryja, zsbym to zostawił, bo zrobię syf i w ogóle nie umiem to po co się za to biorę. Teraz mam 31 lat i w większości stołuję się na mieście czy gotowcami, bo do łba mam wbite, że zrobię źle. Oczywiście czasem robię coś sam, wychodzi dobre, ale jak przez kilkanaście
  • Odpowiedz