Wpis z mikrobloga

Dlaczego jest tak drogo na Jarmarkach Bożonarodzeniowych?
Link do wyjaśnienia na X: https://x.com/TomaszBorejza/status/1862555375989359040

W Krakowie ruszył Jarmark Bożonarodzeniowy i jest - że tak powiem - luksusowo.


Kromka chleba ze smalcem? 21 ziko. Chyba, że z ogórkiem i cebulą, to wtedy 40. Burger? 50-60. Hot Dog? 40. Makaron? Też 40. 10 pierogów "ruskich"? 46 złociszy. Ale zapiekanka "zaledwie"... 35-38 złotych.


Dlaczego tak jest?


Otóż Prezydent Krakowa przyznaje organizację targów na Rynku Krakowskiej Kongregacja Kupieckiej. Ta z kolei zleca to firmie, której zarząd składa się z członków Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej.


I ta firma organizuje to później tak, że stoiska z gastronomią, które są najbardziej dochodowe, na ogół trafiają w ręce dwóch, trzech firm - w tym powiązanych z Kongregacją - które mogą ustalać ceny na bardzo wysokim poziomie, bo nie ma konkurencji.


- Co do zasady konkurencja sprzyja niższym cenom, ale nie w sytuacji, gdy najbardziej newralgiczne punkty gastronomiczne należą do dwóch czy trzech wystawców, ich rodziny – na przykład ojca i syna. Oni mogą sobie wówczas pozwolić na zmowy, umawiając się co do cen sprzedawanych produktów. Mają w tym aspekcie wolną rękę. Tworzą się takie małe kartele i duopole - mówił mi o tym Michał Czerski.


Mogą ustalać wysokie ceny, ale też muszą, bo za takie stoisko trzeba zapłacić nawet 3-5 tysięcy złotych dziennie. Żeby wyjść na swoje trzeba więc zrobić duży "obrót". Jednak przy drożyźnie - sprawa się opłaca.


I teraz mamy tak. Kongregacja - a dokładnie firma Artim, która jest z nią związana - zarabia, bo drogo wynajmuje stanowiska. Kupcy, którzy mogą je nająć zarabiają, bo choć muszą zapłacić krocie za miejsce, to później odbijają to sobie w cenach i na ludziach.


A stratni są jedynie klienci, którzy muszą płacić krocie oraz miasto, bo to - szacował Michał Czerski przy okazji poprzedniej imprezy Artimu - dostaje za taki Jarmark Bożonarodzeniowy około 450-550 tysięcy złotych. Choć przychód to ok. 4-5 milionów.


I nawet po pokryciu wszystkich kosztów ma z tego zostawać kilka milionów złotych "na czysto".


Dzieje się tak od bardzo wielu lat.


Jest już zresztą tak, że mało kto z Krakusów tam chodzi, bo ceny i jakość to kpina. Korzystają więc głównie turyści, których miasto lubi dużo bardziej.


Mogło się to pewnie zmienić, ale nie jest łatwo rozbić takie wieloletnie "relacje". A już widać, że nowy Prezydent kontynuuje najlepsze tradycje poprzedniego. Może najlepiej widać to właśnie w tej dość wygórowanej 😉 cenie... pajdy chleba.

#jarmarkbozonarodzeniowy #swieta #wolnyrynek #polska #ekonomia #krakow #warszawa #poznan #wroclaw #gdansk
  • 36
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@CrazyxDriver: Ależ klienci nie są stratni! Każdy zakup to umowa korzystna dla obu stron! Przecież dokoła jest mnóstwo Żabek z tańszym jedzeniem ale jednak klienci chcą zapłacić za klimat. Cappucino w Cafe Florian na pl. Św. Marka kosztuje 12 EUR a w barze na dworcu kolejowym w Wenecji 2 EUR. I wiesz co? Cafe Florian cały czas pełne!
  • Odpowiedz
@CrazyxDriver: już pomijam ceny ale nic mnie tak nie denerwuje jak sprzedawanie chińszczyzny na bazarach świątecznych. Powinna być jakaś weryfikacja i dopuszczeni sprzedawcy tylko tacy którzy sprzedają lokalne produkty.
  • Odpowiedz
@CrazyxDriver: To jeszcze nic xD W Katowicach to miasto płaci Szanownemu Panu Przedsiębiorcy za zrobienie jarmarku xDDD

Choć jarmark bożonarodzeniowy na rynku rozpocznie się już za kilka dni, miasto nie wie ile zapłaci za jego organizację. W poprzednim roku koszty wyniosły prawie 160 000 zł. Od pierwszej edycji jarmarku świątecznego na rynku to miasto płaci jego organizatorowi, a nie odwrotnie. Firma Jarmarki Śląskie Marek Kijak dostaje pieniądze zarówno od miasta,
  • Odpowiedz