Wpis z mikrobloga

#wypadekethera Część 4

Część 1
Część 2
Część 3

Nie wiem co to był za oddział, korytarz w kształcie litery L z odchodzącymi od niego salami na dwa łóżka, mój rydwan ląduje w pierwszym. Roznoszą akurat jedzenie ale mnie jeszcze nie ma w planie ale starszy gość, z którym dzielę już przez jakieś 30s to pomieszczenie podczas wstawania dostał jakiegoś ataku i po chwili go wywożą a jakaś babka podstawia mi jego tacę. Pierwsze wlatuje mleczko, w kartoniku jak na amerykańskich filmach…polowę rozlewam bo wargi mam spuchnięte a górną mam podzieloną strupem. Taki sam los spotkał soczek jabłkowy, udaje mi się też wsysnąć pudding i jakis ryż na słodko. Chce mi się pić i proszę pielęgniarkę o wodę, przynosi mi ją w pojemniku z kruszonym lodem..o #!$%@? jaka pyszna, jak mi dobrze, przez chwile nic nie boli.

Co do bulu to zaraz pojawiła się pielęgniarka na vitalsy i kazała mi też określić poziom bólu w skali od 1 do 10, powiedziałem, że 4 ze skokami do 8-9 jak poruszę tymi wiszącymi zębami…wklepała to w komputer i niedługo później przyszła kolejna z mobilną apteką. Wszystkie lekarstwa były zapakowane w małe pojemniczki i były w płynnej formie więc nauczony doświadczeniem z przed paru minut mówię jej, że nie za bardzo wychodzi mi jeszcze picie więc zawartość kilku pojemniczków ląduje w kubku z wodą. Robi mi się miło i sennie.

Pojawia się lekarz prowadzący i bogatszy w wiedzę o tym, że boję się szkieletów, już bez pokazywania mi zdjęć zaczyna wyjaśniać co musi być zrobione i jak to może się skończyć. Obawia się, że po operacji nerwy na brodzie będą uszkodzone i to samo może spotkać dolną wargę, mówi mi, że będzi musiał przez dół gardła wszyć mi kilka płytek, żeby ustawić szczękę w prawidłowej pozycji…oczywiście od samego słuchania mnie już mdli i mówię mu tym, że nie pomaga i wolałbym uniknąć szczegółów, niech robi co konieczne i tyle…niestety musiał mnie o tym poinformować przed zabiegiem. Nie wiedział jeszcze jak poradzi sobie z górnymi zębami bo to wymagało kolejnego rtg. I pyta mnie czy możemy go zrobić teraz…rozglądam się po pokoju, wyciągam z kieszeni wyimaginowany tel i przesuwając palcem po nieistniejącym ekranie mówię mu, że mój terminarz jest pusty na dziś…nawet śmiechnął, Ok Mr. Jed w takim razie widzimy się na górze, zaraz przyślę kogoś z transportu po pana. Jakoś w tym samym czasie dostaje ten śmieszny fartuszek z rozpierdakiem z tyłu do ubrania.

Zaczynam się bać ale moim głównym problemem był brak kontaktu z siostrą. Zapytałem więc głównej pielęgniarki czy może udostępnić mi swój tel i ten anioł zgadza się. Messenger…fuck nie znajduje sis w wyszukiwarce, insta, konto prywatne…klikam wiec na zmianę zaproś odpros zapros odpros, moze jak sis dostanie notyfikacje to zaprosi…drugie insta, które prowadzi jako fun page Disney’a….jest można wejść w konwersacje- dzwonie..niestety nie łączy…#!$%@?, pisze więc “Sis, miałem wypadek jestem w szpitalu, żyję, chodzę, wszystko ok ale czeka mnie operacja szczęki” oddaje pielęgniarce tel i mowie ze jakby siostra się odezwała to żeby dała mi znać.

W tym samym czasie pojawia się transport i wiezie mnie na 5 piętro na RTG. Śmieszna sprawa, podchodzi do windy, i na domofonie wybiera numer, po chwili się ktoś zgłasza i ten mówi, ze chce jechac z poziomu zero na 5 piętro. Winda otwiera się a tam siedzi koleś, którego jedynym zajęciem jest przyciskanie guzików wyboru piętra….

Poziom 5 okazał się jakąś kliniką dentystyczną gdzie dalej z trochę jeszcze czerwonym ryjem i rękami jestem wieziony przez sam środek poczekalni i gość z transportu stawia moje łóżko pod ścianą pokoju z RTG, naprzeciwko tego pokoju jest gabinet w którym urzęduje mój lekarz i jedna z lasek z porannego obchodu krzyczy do niego, że Nanjing już tu jest…#!$%@?. Po RTG ta sama procedura ze zwiezieniem mnie na dół tylko trwało to masakrycznie długo, raz czekanie na gościa od transportu, dwa już pod tą windą…wypad na poziom 5 zajął łącznie ponad godzinę. Okazało się moje miejsce było zajęte ale wprowadzają moje łóżko do tego samego pomieszczenia ale po lewej stronie, pokój pielęgniarek mam teraz przed sobą i widzę, że ta pielęgniarka od tela z kimś gada, gdy mnie zobaczyła usłyszałem, że mówi “He’s back, wait a sec” i przychodzi do mnie z telefonem z moją Sis na linii…

“Hej Sis…”
  • 15
  • Odpowiedz
nope, mam około 1-1,5h godziny gapa ¯\(ツ)/¯ między rozmową z matką a obudzeniem się w szpitalu


@etherway: Masz może jakąś teorię na temat tego co się dokładnie stało? Jeśli to wszystko prawda to strzelałbym, że stałeś się ofiarą zorganizowanej napaści jak to się zdarza w hotelach w trzecim świecie - zostałeś czymś odurzony i zrzucony ze schodów/balkonu.
  • Odpowiedz
  • 1
@matka_boska_w_klapie: hyh chciałbym, żeby to było właśnie coś tak mega epickiego typu zorganizowana napaść albo zabłądzenia w złej alejce w Bronksie... nope... chłop just stracił przytomność i sobie głupi ryj rozwalił...za dużo bodźców, za dużo łażenia, za mało snu, za mało jedzenia i na starość organizm sobie radzi z takimi rzeczami blackoutem...a że akurat na schodach w hotelu ¯\(ツ)/¯
  • Odpowiedz