Aktywne Wpisy
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
Kadet20 +31
W 2021 roku kupowałem 51m2 mieszkanie na obrzeżach Warszawy za niecałe 400k (Dokładnie 392k, w cenę wliczone było też już miejsce postojowe oraz "pakamerka" w garażu podziemnym na różne graty. Wahałem się wtedy długo kupować czy nie, czasy Covidu, wszyscy wieszczyli rychły upadek bańki w nieruchomościach i dużo niższe ceny zaraz po końcu pandemii. Na tagu byłem delikatnie mówiąc j*bany od debili że chce kupować bo będzie dużo taniej.
Z racji tego
Z racji tego
Nie jestem osobą, którą by kiedykolwiek się żaliła; mimo, że większość mojego życia była pod górkę. Tytułem też nie chce obrażać osoby zmagających się z o wiele poważniejszymi problemami, przy których moje to pikuś.
Ano ale co się stało?
Z znowu wylądowałem w szpitalu. I to po raz kolejny właściwie nie w związku z powikłaniami tego co robię. W poniedziałek córka przyniosła jelitówkę, jak to dzieciak nie spał człowiek cały rok, ścieranie wymiotów, podcieranie dupy do samego rana. W środę przeszła ona na żonę, które była rozdygotana 2 dni i chyba z 4 litry płynów zwymiotowała; ale jakoś doszła do; też człowiek nie spał bo dzieciak jeszcze dochodził do siebie, żona ścięta z nóg. Jest sobota i właściwie cieszyłem się, że pierwszy raz mnie ominie choroba, która przynosi dzieciak z przedszkola/szkoły. U u mnie to wyglądało tak, że byłem bardzo chorowity całe życie, później jak zająłem się sportem to nawet nie miałem przeziębienia X lat, a od 2-3 lat, gdy córka poszła do przedszkola/szkoły jestem chory co 1-4 tygodnie non stop na to co przyniesie. Badałem się na wszystko, byłem u wielu lekarzy, mam wyniki jak młody byk.... anyway wróćmy do tego co się dziele.
Niedziela rano, wstaję staję na wadze 113,1 kg. Zjadłem chyba 1 tosta bo coś mnie w żołądku cisnęło i nie mialem ochoty jeść. O 10 się zaczęły pierwsze wymioty, biegunka, nigdy w życiu takich nie miałem. Nie dało się tego zatrzymać 6-7 godzin na kolanach właściwie leciało non stop z dwóch stron. Około 16 zaczęły się pojawiać stany na granicy omdlenia oraz arytmia. No nie było wyboru, jakbym ryzykował dalej mógłby się to źle skończyć. Przed wyjazdem ustałem na wadze 101.8 kg? Coś takiego. Wyobraźcie sobie jaki to był szok dla organizmu stracić w chwilę 10 %+. Pewnie teraz mam już poniżej 100 kg.
Jest już dobrze, wypis może i dziś już będzie, lekarze wszystko unormowali, z każdą kroplówką jest coraz lepiej. Najgorzej, że teraz pewnie zajmie mi miesiąc dojść do siebie...
Czuje się jak stary dziad, bardzo późno zacząłem siłownie bo mając 27 lat, mając na start kilka bonusów takich jak:
- RZS
- Toczeń (podczas remisji)
- Arytmia serca [tysiące dodatkowych skurczy w okresie doby]
- Na stałe uszkodzona śledziona po mononukleozie
- Hipogonadyzm
- Niedoczynność tarczycy
- Insulinooporność
- Anemia
- Tiki nerwowe oraz pogorszenie mowy po wypadku, lekkie zaburzenia neurologiczne (te bez oficjalnej diagnozy)
- Z byłych choroba Osgooda-Schlattera, PTSD po urazie głowy i byciu w śpiączce około miesiąc, okresowe jąkanie się X msc po wypadku
Mimo to udawało mi się ciągle rozwijać, na docinkach wyglądałem nieźle, siłowo stałem się silniejszy niż 99,9 % ludzi na siłowni, ale wszystko cała ta droga jest czasem jedna wielką gehenną. Nawet nie chce mi się wspominać taki akcji jak dostanie kotem rzuconym przez żonę przed zawodami i innymi rzeczami abstrakcyjnymi na poziomie dostania meteorytem.
Nic nie przyszło i nie przychodzi mi łatwo, muszę robić x2 tyle co inni - rozciągania, cardio, trzymać dietę, programować treningowo. Obiektywnie jestem jednym wielkim trashem genetycznym. Każdy kg w totalu to dla mnie wielomiesięczna walka.
Wiem, że wielu nie zrozumie całkowicie mojej sytuacji, bo są młodsi, zdrowsi. Bo najłatwiej by było powiedzieć "a wyluzuj" no problem w tym, ze u mnie dodatkowo to zawód, którym utrzymuje nie tylko najbliższą ale i dalszą rodzine; ale powiedzmy, że to mniej istotne aspekty. Od dzieciaka zawsze byłem underdogiem osiagałem sukces w kilku dziedzinach, do których nie mialem talentu nadrabiając pracą.
Nie chce tutaj słów pocieszeń czy łechtania mojego ego. Tak wyglada życie, bywa lepiej lub gorzej; a jedyne co można zrobić to zanalizować co dalej, wyciągąć jakieś wnioski i starać się, aby coś się nie powtórzyło i jakoś cisnąć temat dalej.
Po prostu prosty chłop z mazur napisał co mu tam leży, mimo, że śmieszek pół życia, bo woli śmiać się niż płakać, to i czasem mu smutno.
Jak najwięcej zdrówka dla wszystkich
#mikrokoksy #mirkokoksy #silownia #fullborsukworkout
@WWAldas: no coś takiego 1:1, ryj aż mi się cały zapadł. Musimy to Mirasie jakoś przeżyć aż wydorośleją
1) Tak biorę sterydy i nie są one prozdrowotne, mogą działać tylko negatywnie na zdrowie (chorowałem przed braniem ich nawet więcej)
2) Bez sterydów zrobiłem i tak lepsze wyniki (np. 250 kg przysiad, 250 kg ciąg) i formę lepszą niż 99, 9 % ludzi)
3) W/w choroby z 1 postu miałem BEZ stosowania sterydów wyleczyłem się niemalże ze wszystkich i dziś nie mam ŻADNYCH i mój
Przybij pione. Od września moje małe stworki w żłobkach/przedszkolach i od listopada zaczął się dramat. Jescze jakoś trzymałem się do stycznia, ale od lutego czuje się jak wypluty mel.
Co chwile coś. Katar, kaszel, sraka, kichy - nie jestem w stanie normalnie funkcjonować, a wcześniej przez 8 lat pracy byłem raz na L4.
A co do tego to powinieneś z żoną myśleć nad jej biznesem/zawodem. Ani psychocznie brak "wsparcia finansowego" Ci nie służy, ani nie jest to rozsądne, bo jak kopniesz wcześniej w kalendarz to nie będą sobie w stanie poradzić.
@Kasahara: czasami mi szkoda tego, bo chciałbym przeczytać niektóre wysrywy takie jak np @sruba_m3 pisał czy inne
Nie ma lekko i nie bedzie, ale oprocz #!$%@? do konca zycia, co nam zostalo?
Trzymaj się zdrowo. Wiem przez co przechodzisz. Na stare lata mam dzieci 3 i 7 lvl. Non stop chore na coś. A nawet jak przejdzie na mnie to i tak każdy ma to w dupie. Dawno już nie jestem człowiekiem.
Arytmia serca [tysiące dodatkowych skurczy w okresie doby]
Powiedz mi jak dajesz radę z tym ćwiczyć? Ja mam kilka-kilkanaście-kilkadziesiąt dziennie i jak się trafi mi podczas wysiłku to jakby mi ktoś skrzydła odciął.
Tak samo walczylem ze wszystkim, niepowodzenia mnie motywowaly do dalszej walki. Bylem caly czas na pelnej #!$%@?. W pewnym momencie zauwazylem ze podstawowe problemy dni codziennego wyprowadzaly mnie z rownowagi. Po prostu nagle bylo za duzo. Trzeba bylo powiedziec stop, albo ja albo wzystko. Najwazniejsze czego sie nauczylem, ze jak jest jakis problem… to jest i
@Kasahara:
Tak w sumie to czemu się z tego tłumaczysz, parę lat temu jak się jeszcze kłóciłeś z chonotu i noobem to i tak nic nie dało. Nie ma co dalej tłumaczyć nowym generacjom zjebów, że nie będziesz im odpowiadał na ich zaczepki. Szkoda tylko, że tawarisz bialkov nie podumał i nie dodał normalnych opcji blokowania debili, ale co poradzisz.
Wiem, że to nie wielkie