Aktywne Wpisy
mati1990 +25
w zeszłym tygodniu wyszedł mail do pracowników że od tego tygodnia jest zakazane logowanie służbowym kontem na prywatnym sprzęcie.
wczoraj na tenancie włączyliśmy integracje do intunea z przypominajką na maila, po zalogowaniu kontem służbowym pod tablicą aktualizacji robi hard reset laptopa i wdraża urządzenie pod intune jako w pełni zarządzane przez firmę.
Dziś przyszedł pierwszy kierownik z innego działu z prywatnym laptopem i żądaniem przywrócenia jego danych.
sorry ale tak się nie
wczoraj na tenancie włączyliśmy integracje do intunea z przypominajką na maila, po zalogowaniu kontem służbowym pod tablicą aktualizacji robi hard reset laptopa i wdraża urządzenie pod intune jako w pełni zarządzane przez firmę.
Dziś przyszedł pierwszy kierownik z innego działu z prywatnym laptopem i żądaniem przywrócenia jego danych.
sorry ale tak się nie

erebeuzet +17
Różowa przyjmuje księdza po kolędzie. Ja nje.
Uciekam z domu, ale teraz muszę pilnować jak będzie szedł co bym sie nie wpakował na minę
Uciekam z domu, ale teraz muszę pilnować jak będzie szedł co bym sie nie wpakował na minę

źródło: temp_file3575548641992636374
Pobierz
Nie jestem osobą, którą by kiedykolwiek się żaliła; mimo, że większość mojego życia była pod górkę. Tytułem też nie chce obrażać osoby zmagających się z o wiele poważniejszymi problemami, przy których moje to pikuś.
Ano ale co się stało?
Z znowu wylądowałem w szpitalu. I to po raz kolejny właściwie nie w związku z powikłaniami tego co robię. W poniedziałek córka przyniosła jelitówkę, jak to dzieciak nie spał człowiek cały rok, ścieranie wymiotów, podcieranie d--y do samego rana. W środę przeszła ona na żonę, które była rozdygotana 2 dni i chyba z 4 litry płynów zwymiotowała; ale jakoś doszła do; też człowiek nie spał bo dzieciak jeszcze dochodził do siebie, żona ścięta z nóg. Jest sobota i właściwie cieszyłem się, że pierwszy raz mnie ominie choroba, która przynosi dzieciak z przedszkola/szkoły. U u mnie to wyglądało tak, że byłem bardzo chorowity całe życie, później jak zająłem się sportem to nawet nie miałem przeziębienia X lat, a od 2-3 lat, gdy córka poszła do przedszkola/szkoły jestem chory co 1-4 tygodnie non stop na to co przyniesie. Badałem się na wszystko, byłem u wielu lekarzy, mam wyniki jak młody byk.... anyway wróćmy do tego co się dziele.
Niedziela rano, wstaję staję na wadze 113,1 kg. Zjadłem chyba 1 tosta bo coś mnie w żołądku cisnęło i nie mialem ochoty jeść. O 10 się zaczęły pierwsze wymioty, biegunka, nigdy w życiu takich nie miałem. Nie dało się tego zatrzymać 6-7 godzin na kolanach właściwie leciało non stop z dwóch stron. Około 16 zaczęły się pojawiać stany na granicy omdlenia oraz arytmia. No nie było wyboru, jakbym ryzykował dalej mógłby się to źle skończyć. Przed wyjazdem ustałem na wadze 101.8 kg? Coś takiego. Wyobraźcie sobie jaki to był szok dla organizmu stracić w chwilę 10 %+. Pewnie teraz mam już poniżej 100 kg.
Jest już dobrze, wypis może i dziś już będzie, lekarze wszystko unormowali, z każdą kroplówką jest coraz lepiej. Najgorzej, że teraz pewnie zajmie mi miesiąc dojść do siebie...
Czuje się jak stary dziad, bardzo późno zacząłem siłownie bo mając 27 lat, mając na start kilka bonusów takich jak:
- RZS
- Toczeń (podczas remisji)
- Arytmia serca [tysiące dodatkowych skurczy w okresie doby]
- Na stałe uszkodzona śledziona po mononukleozie
- Hipogonadyzm
- Niedoczynność tarczycy
- Insulinooporność
- Anemia
- Tiki nerwowe oraz pogorszenie mowy po wypadku, lekkie zaburzenia neurologiczne (te bez oficjalnej diagnozy)
- Z byłych choroba Osgooda-Schlattera, PTSD po urazie głowy i byciu w śpiączce około miesiąc, okresowe jąkanie się X msc po wypadku
Mimo to udawało mi się ciągle rozwijać, na docinkach wyglądałem nieźle, siłowo stałem się silniejszy niż 99,9 % ludzi na siłowni, ale wszystko cała ta droga jest czasem jedna wielką gehenną. Nawet nie chce mi się wspominać taki akcji jak dostanie kotem rzuconym przez żonę przed zawodami i innymi rzeczami abstrakcyjnymi na poziomie dostania meteorytem.
Nic nie przyszło i nie przychodzi mi łatwo, muszę robić x2 tyle co inni - rozciągania, cardio, trzymać dietę, programować treningowo. Obiektywnie jestem jednym wielkim trashem genetycznym. Każdy kg w totalu to dla mnie wielomiesięczna walka.
Wiem, że wielu nie zrozumie całkowicie mojej sytuacji, bo są młodsi, zdrowsi. Bo najłatwiej by było powiedzieć "a wyluzuj" no problem w tym, ze u mnie dodatkowo to zawód, którym utrzymuje nie tylko najbliższą ale i dalszą rodzine; ale powiedzmy, że to mniej istotne aspekty. Od dzieciaka zawsze byłem underdogiem osiagałem sukces w kilku dziedzinach, do których nie mialem talentu nadrabiając pracą.
Nie chce tutaj słów pocieszeń czy łechtania mojego ego. Tak wyglada życie, bywa lepiej lub gorzej; a jedyne co można zrobić to zanalizować co dalej, wyciągąć jakieś wnioski i starać się, aby coś się nie powtórzyło i jakoś cisnąć temat dalej.
Po prostu prosty chłop z mazur napisał co mu tam leży, mimo, że śmieszek pół życia, bo woli śmiać się niż płakać, to i czasem mu smutno.
Jak najwięcej zdrówka dla wszystkich
#mikrokoksy #mirkokoksy #silownia #fullborsukworkout
źródło: Zrzut ekranu 2023-05-15 o 05.56.36
PobierzKomentarz usunięty przez autora Wpisu
walczysz nierówną walkę, nic nie zrobisz
Dzieci serio przynoszą tyle chorób ze szkoły? Czym
Dobra, już nie zesraj się!
@Kasahara: Mam to samo, obecnie trochę lepiej ale masakra, co dzieciak przynosił ja przeważnie przechodziłem. Wielki h...j w dupę tym zj....nym rodzicom co puszczają chore dzieci do szkoły!!
Interesowales się może oczyszczaczami powietrza z funkcją jonizacji? Coś tam słyszałem, że pomaga z bakteriami w powietrzu, ale mogę bredzić xD
Znajomi mają gowniaka w przedszkolu właśnie i zachwalali ostatnio pod tym względem.
Komentarz usunięty przez autora Wpisu
@symetrysta 1/2 rzeczy, które wypisalem są genetyczne/autoimmu nie związane z czynnikami środowiskowymi lub spowodowane jakimś uszkodzeniem w dzieciństwie/zaniedbaniem rodziców - bo u mnie była prosta piłka jako dzieciak nawet jak zdychałem z bólu - "hehe udaje, tak masz elo". Jedyne czego sam się nawabilem to insulinooporności, z której się "wyleczyłem"