Wpis z mikrobloga

@huhacznik: Pamiętam jak swego czasu miejska huta i koksownia organizowały rodzinny piknik hutnika. Każdy pracownik dostawał kartkę na piwo, jedzenie i słodkie picie dla dzieciaków.
Przyjeżdżały wojskowe kuchnie polowe z grochówką i bigosem. Te smaki to pamiętam do dzisiaj pomimo że to było z 15 lat temu. Coś cudownego i wszystko za free bo zakład pracy sponsorował. I jeszcze był dmuchany zamek do skakania też za free :)
Przyjeżdżały wojskowe kuchnie polowe z grochówką i bigosem


@ThrashMetal: Przypomniałeś mi coś. Mój ojciec był żołnierzem i co roku mieli w jednostce coś w rodzaju dnia otwartego. Dzieciaki mogły się przejechać BWP-em, albo posiedzieć w czołgu. Była też oczywiście "prawdziwa wojskowa grochówka", o której co roku myślałem już tydzień przed świętem. I jednego roku nalali mi żurku zamiast prawdziwej wojskowej grochówki, a ja od tego czasu żurku po prostu nienawidzę (
@Krupier: U mojej babci na wsi były imprezy z pomocą. Przed pandemią na dożynkach grała Sylwia Grzeszczak, a na innej zabawie gminnej występowali kabareciarze z Formacji Chatelet. Co prawda gmina mocno zadłużona i jedna z najbiedniejszych w województwie, ale na gwiazdy pieniądze miała.

Ech, dawniej gdy mieszkałem na wsi za dzieciaka to były prawdziwe dożynki. Grochówka, kiełbasa z grilla, dmuchane zamki i scena i konkurs piosenki, gdzie uczestników oceniało czterech gimnazjalistów