Wpis z mikrobloga

1. Hejka czy ktoś może mi wyjaśnić sens pomagania dzieciom z rakiem?

2. I jak to dla Was wygląda w dłuższej perspektywie czasu?

Bo ciągle widzę tu jakaś zbiórkę czy nawet żebry, typu pomagam nie swoimi pieniędzmi.
Piszę w tym poście 100% poważnie, bo już dłużej się nad tym zastanawiałem lecz mogę się mylić dlatego chciałbym poznać opinie innych ludzi być może mądrzejszych

Ja to widzę tak: na moim osiedlu jest wiele dzikich kotów, niektórzy je dokarmiają, ludzie mają dobre serce po prostu
(), ale nie rozwiązuje to problemu głodu tych kotów lecz sprawia tylko że jest więcej głodnych zwierzątek ponieważ przestaje działać naturalna selekcja a one się cały czas rozmnażają.
Gdybym ja miał wolę pomagać kotkom, to robił bym to przez kastracje/sterylizacje.
Pozwoli mi to zredukować ilość cierpiących kotów z powodu głodu.

Teraz mamy nieuleczalnie chore dzieci, zdesperowanych rodziców i chciwe kliniki które oferują bardzo drogie zabiegi
"dające nadzieje" , jak wiemy walka z chorobami na które nie mamy lekarstwa jest bardzo mało skuteczna a zebranie
kwoty 300.000 zł 500, 1,5 miliona, zwykle pozwala przedłużyć cierpienie takiemu dziecku o 1-2 lata później umiera.

Sposób w jaki chcecie ratować te dzieci nie ma dla mnie sensu, przypomina to trochę tamowanie wody z kranu za pomocą sitka lub nawet otwieranie drzwi od zanurzonej łodzi podwodnej która przecieka by wylać szklankę wody.
Takie zalecznie zupełnie nie rozwiązuje problemu raka, a stwarza tylko możliwości (marnie) by więcej dzieci mogło zachorować.
Jeśli miał bym wolę pomagać ludziom z nieuleczalnymi chorobami, skupił bym się finansowaniu badań nad konkretnym schorzeniem lub sam podjął naukę w tym kierunku.

Druga sprawa to ilość pieniędzy które potrzeba na "uratowanie" jednego człowieka, oczywiście niech każdy robi z swoim dorobkiem co chce, ale gdybym miał wolę pomagania umierającym ludziom to zaczął bym od tych których koszty pomocy są najmniejsze, pozwoliło by mi to ocalić największą liczbę istnień i stopniowo zmierzać do osób które mają najdroższe schorzenia.
Oczywiście dla mnie ludzkiego życia nie da się wycenić i każde jest tak samo wartościowe ale wybaczcie nie przemawia do mnie sposobność zebrania 360.000 tysięcy złoty by uratować nienarodzone dziecko. Widziałem jak jakaś różowa chciała ocalić taką istotę nie swoimi pieniędzmi, oczywiście żebrząc, na mikroblogu gdy jakaś inna koleżanka odpisała że wolała by uratować za tą kwotę 5 innych dzieci z tej samej strony, które już żyją to usłyszała że jest nie czułą suką.
Nie rozumiem tego, mi też jest szkoda cierpiących ludzi lecz dla dobra wszytkich, nie możemy w takich sprawach kierować się emocjami.

Co myślicie o tym co napisałem? macie może inne zdanie na ten temat?
Zachęcam do dyskusji, będę wdzięczny za krytykę bądź aprobatę, dziele się tym ponieważ chcę się czegoś nauczyć od innych ludzi może zmienię zdanie na ten temat, zauważę swój błąd logiczny lub spotkam ludzi z podobnym zdaniem.
Daje różne tagi ponieważ chcę by trafiło to do jak największej ilości mądrych ludzi


HmmCiekawe - 1. Hejka czy ktoś może mi wyjaśnić sens pomagania dzieciom z rakiem?

...
  • 42
@HmmCiekawe:

1. Nieprawdziwe jest założenie, że każdy rak jest nieuleczalny.
2. Nieprawdziwe jest założenie, że zbiórki organizuje się tylko na osoby bez szans na całkowite uleczenie. Takich ludzi (a zwłaszcza dzieci!) jest mały odsetek.
3. Nieprawdziwe jest założenie, że starania mają przedłużyć życie o tak krótki okres czasu. Poczytaj statystyki przeżywalności ludzi dorosłych i porównaj je z tymi charakteryzującymi dzieci. To jest zupełnie inny poziom, młody organizm ma w tym aspekcie
@HmmCiekawe po pierwsze koty dziko żyjące podlegają ochronie tak jak zwierzyna leśna czy inne. Dokarmianie, udostępnianie im schronienia, sterylizacja w celu ograniczenia liczby to wszystko działania podejmowane w celu ochrony kotów - najlepszej znanej nam metody przeciw gryzoniom.

Co do dzieci z ciężkimi chorobami - nikt nie może zabronić rodzicom miłości i poświęcęnia, a dobroczyńcom dzielenia się swoimi pieniędzmi. Tak już jest na świecie, że nie każda złotówka jest najlepiej wydana, ale
@Byter: robiąc eutanazje pozbawia y się możliwości znalezienia leku na te choroby
Trzeba próbować, udoskonalić metody, za którymś razem się uda, potem robić to coraz lepiej i z biegiem lat choroba może będzie uleczalna
@HmmCiekawe: Problem jest w tym że państwo w ogóle dopuszcza do rozwijania się uszkodzonych płodów. Jak widać że płód nie ma szans na przeżycie w okresie dajmy na to 20 lat to nie ma sensu wrzucać publicznych pieniędzy w podtrzymywanie tej fanaberii rodziców. Całe koszta powinny być przeżucone na rodziców jeśli chcą rodzić. Z NFZ idzie miliardy złotych w sprawy stracone na poziomie płodu, ale rodzice chcą je utrzymywać po 10-20
@HmmCiekawe w sumie bardzo ciekawy temat. Uważam bardzo podobnie jak Ty, jednak czasem rak jest uleczalny więc pieniądze się nie marnują. Osobiście znam chłopaka który miał raka w wieku bodaj 10 lat i wyszedł z tego (teraz ma 25) właśnie dzięki takiej zbiórce. Raczej jestem przeciwna zbiórkom na leczenie innych chorób, na przykład nie wiem... stwardnienie rozsiane. Albo rehabilitacja dzieci z naprawdę poważnym porażeniem mózgu, bo wiadomo, że nigdy nie będą mogły
Raczej jestem przeciwna zbiórkom na leczenie innych chorób, na przykład nie wiem... stwardnienie rozsiane.


@MechanicznaPitaja: akurat SM to trochę słaby przykład. Stwardnienie rozsiane to choroba bardzo nieprzewidywalna i choruje na nią w samej Polsce 1 na 1000 osób - to dużo. Można mieć taką postać choroby, że przez całe życie nie ma problemów i chory może sam na siebie pracować, a nie ciągnąć pieniądze od państwa. Kiedy jednak choroba atakuje, to
@HmmCiekawe: Problemem jest publiczna służba zdrowia, bo wtedy trzeba wspólnie ustalać jakieś priorytety, kogo leczyć, kogo nie i wtedy zawsze są jacyś poszkodowani. Jakby każdy sobie sam wybierał prywatne ubezpieczenie, to by sobie wybrał takie z wyższą składką, ale za to z leczeniem nieuleczalnie chorego dziecka czy takie z niższą składką i aborcją w momencie wykrycia albo humanitarną eutanazją. Dajmy ludziom decydować na co chcą wydawać swoje pieniądze.
@HmmCiekawe:

Hejka czy ktoś może mi wyjaśnić sens pomagania dzieciom z rakiem?

No nie wiem, może taki żeby jednak nie umarły? xD Mylisz raka z nieuleczalnymi śmiertelnymi chorobami.
Oczywiście sypanie hajsem na kliniki burzyńskich i innych źródeł fałszywej nadziei, lub przedłużenie cierpienia (nie mylić ze złagodzeniem czasu który choremu pozostał...) mija się z celem, ale często istnieje lepsza alternatywa lub niedostępny w polsce płatny sposób leczenia, która zwiększa/daje szanse na wyleczenie