Aktywne Wpisy
Myślałem że to jakaś mityczna Walaszkowa kraina bo bekowo brzmi, a to naprawdę istnieje hej. xD
#kapitanbomba
#kapitanbomba
jmuhha +63
Śniadanie piątkowe sąsiada, który ma dzieci w wieku 7 i 17 lat i żonę 39-lat ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Jako, że temat inceli przenika do polskiej blogosfery i już nie jest ograniczony tylko do wykopu - pisał o tym ostatnio chociażby pewien ułomny coach (jakiś tam król czy ktoś taki) udający kogoś, kto demaskuje złych coachów - pan @Veritas_liberabit_vos postanowił wyrazić kilka swoich luźnych przemyśleń na ten temat, z uwzględnieniem podejścia do niego w wykonaniu pewnych opcji politycznych, przyczyn i skutków tego zjawiska.
Jednym z najciekawszych aspektów internetowej dyskusji na temat inceli jest podejście do nich całej, szeroko pojętej lewicy. Na pewno nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że inceli można nazwać mniejszością, a przede wszystkim grupą wykluczoną. Takie grupy w teorii są obiektem zainteresowania lewicy, i powinny spotykać się z empatią z jej strony, jednak tak się nie dzieje. Oczywiste jest, że postulaty inceli są nie do zaakceptowania dla lewicy, lecz gdyby lewica była konsekwentna, próbowałaby wykazać zrozumienie dla nich lub np. poszukać dla nich wsparcia psychologicznego. Jednak histeryczna lewica i feministki ograniczają się do wyzywania grupy wykluczonych inceli od mizoginów i propagandy swoich wartości skierowanej w ich kierunku. Dlaczego tak jest? Otóż incele zaliczają się w większości do grupy białych, heteroseksualnych mężczyzn, która w myśli lewicowej zajmuje apriorycznie uprzywilejowaną pozycję. Lewak nie identyfikuje się z białymi, heteroseksualnymi mężczyznami, bo kojarzy tę grupę z siłą (co opisywał m.in. Ted Kaczynski w swoim manifeście), co w przypadku inceli jest kuriozalnym nadużyciem, ale uniemożliwia lewicowcom współodczuwanie z tą grupą. Zresztą widać to w argumentach lewicy, która zarzuca incelom, że nie podoba im się, że jako mężczyźni utracili totalną władzę nad kobietami.
Wszyscy przeciwnicy inceli, włącznie z lewicowcami, o których mowa, nie do końca zdają sobie sprawę z przyczyn istnienia takich mężczyzn, a w szczególności ich coraz większej liczebności. Po zapoznaniu się z badaniami dotyczącymi występowania "starych" prawiczków (takich w wieku powyżej 21 lat) w społeczeństwie amerykańskim przekonamy się, że jeszcze w 2007 roku było to poniżej 10%, natomiast obecnie jest to więcej niż 15%. Takie zmiany muszą naturalnie poskutkować wzrostem ogólnie odczuwalnej w życiu codziennym i internecie frustracji młodych mężczyzn. A wzrost liczby aktywnych inceli jest tego naturalną konsekwencją. Jakie są przyczyny tych zmian? Nie zaobserwowano podobnego wzrostu liczebności "starych" dziewic, więc należy uznać, że przyczyną jest coraz większa nierówność w dostępie do seksu wśród mężczyzn, najprawdopodobniej spowodowana brakiem ograniczeń społecznych dla hipergamii kobiet, każącej im wybierać najlepszych dostępnych samców, a także coraz łatwiejszym dostępem do tych samców dzięki globalizacji i technologii (m. in. tinder).
Oczywiście istnieją czynniki wewnętrzne, które zwiększają szansę na zostanie incelem (w ogólności wpływające na brak sukcesu reprodukcyjnego): nieatrakcyjny dla kobiet wygląd zewnętrzny (z uwzględnieniem wzrostu, twarzy i sylwetki), introwersja, markery autyzmu, niskie zarobki, niski status społeczny (pozycja w określonych grupach, brak bogactwa) , ograniczona sieć znajomych itd.
I tutaj dochodzimy do ulubionego argumentu przeciwników wszystkich inceli: wśród czynników wewnętrznych, o których wspominałem, za najważniejsze uznaje się ich podejście i mizoginię. Wspomniał też o tym ułomek, o którym wspomniałem w pierwszym akapicie ("wypaczony obraz relacji"). Popularne jest również ograniczanie się do wskazywania braku kompetencji społecznych, ignorując wszystkie pozostałe przyczyny.
Ludzie wskazujący "mizoginię" i ogólne podejście inceli do związków i kobiet popełniają częsty błąd w sztuce dyskusji - mylenie przyczyn ze skutkami. Większość inceli stała się "mizoginami" pod wpływem swoich incelskich doświadczeń, więc nie można doszukiwać się w tym wiarygodnej przyczyny takiego stanu rzeczy. Poza tym brakuje wiarygodnych dowodów na temat negatywnego wpływu "mizoginistycznego podejścia" na sukces reprodukcyjny.
Ważnym pytaniem jest: czy jest możliwość uniknięcia coraz większej agresji inceli wraz ze wzrostem ich liczby? Jako, że niezaspokojenie potrzeb może prowadzić do stanu "braku czegokolwiek do stracenia", jest to bardzo niebezpieczne zjawisko. Są dwie możliwości przekonania takiej osoby z niezaspokojonymi, istotnymi potrzebami, do rezygnacji z agresji, albo jej uniemożliwienia. Pierwszą jest obserwacja i izolacja (przymusowa) - co jest absolutnie niewykonalne z powodu braku możliwości wykrycia znaczącej liczby takich osobników i pewnych ograniczeń możliwości działania organów państwowych funkcjonujących w społeczeństwie obywatelskim. Drugą jest propaganda - z wykorzystaniem psychologii, autorytetów i mechanizmów medialnych. W dobie powszechnej ateizacji (brak możliwości propagandy poprzez religię) i powszechnego internetu ta metoda również jest skazana na niepowodzenie, zwłaszcza biorąc pod uwagę kontrariańskie podejście inceli.
Porównałbym sytuację inceli do sytuacji biedoty. Lewica podaje argumenty typu "sprawiedliwości społecznej" jako uzasadnienie istnienia redystrybucji i państwowych usług, które te problemy mają ograniczyć. Prawica nie traktuje tych argumentów poważnie, ale w większości przypadków (dotyczy tych rozsądnych prawicowców) godzi się na istnienie redystrybucji ze względu na konieczność uniknięcia poważnych niepokojów społecznych i chaosu. Wysokie podatki są ceną za spokój, którego nie da się już tak łatwo zaprowadzić jak kiedyś za pomocą propagandy religijnej. Tak samo jest z frustracją seksualną - pewne rozwiązania proponowane przez inceli są nie do pogodzenia z zasadami cywilizacji zachodniej, natomiast w interesie tej cywilizacji jest doprowadzenie do takiego zmniejszenia liczebności tej grupy, by ponownie była ona niegroźna.
Zastanówmy się: jaki jest próg liczebności dwudziestokilkuletnich prawiczków, przy którym Polska zamieniłaby się we front wojenny? Warto zauważyć, że w sytuacji, gdy w USA jest to tylko 15 do 20%, incele stają się poważnym problemem społecznym i zagrożeniem terrorystycznym, chociaż według prześmiewców są to największe fajtłapy i nieudacznicy. Co się stanie, gdy ta wartość przekroczy 20% (zauważmy, że w takim przypadku do grona będą dołączać coraz większe "wygrywy")? Co będzie przy 30%?
Jak poradzić sobie w racjonalny sposób z problemem inceli? Często nie zgadzam się z Jordanem Petersonem, ale w tym przypadku to on podał jedyne rozsądne ze społecznego punktu widzenia wyjście (oczywiście niezrozumiane przez lewicowych idiotów, w tym i coacha ułomka, o którym tu dzisiaj pisałem): "enforced monogamy". Nie chodzi o karanie przez aparat państwowy, ale o promowanie monogamii i powrót do konserwatywnego podejścia do związków, do takich znakomitych praktyk jak ostracyzm społeczny i "slut shaming", które kazałyby się kobietom trzy razy zastanowić, zanim oleją zwykłych chłopaków na rzecz krótkoterminowych przygód z najbardziej atrakcyjnymi samcami. Takie rozwiązanie pomogłoby zmniejszyć liczebność inceli do zaniedbywalnych poziomów.
Oczywiście takie rozwiązanie nie spodoba się samcom alfa, którzy nigdy nie mieli w relacjach z kobietami tak łatwo, jak teraz, jak i samym kobietom, które wolałyby zakrzyczeć pozbawionych seksu mężczyzn za pomocą feministycznej propagandy, aby sami zrezygnowali ze swojej agresji. Niestety dla nich, ta propaganda nie ma szans zadziałać w dzisiejszych czasach z powodów, które wymieniłem w tym wpisie. Ale to jedyny sposób na odwrócenie trendu wzrostu odsetka inceli w społeczeństwie.
W sytuacji, gdy dwudziestokilkuletnie prawiczki stanowią nieco poniżej 20% mężczyzn w USA w tym przedziale wiekowym, feministki i lewica trzęsą portkami przed potencjalnymi zamachami terrorystycznymi w wykonaniu tych rzekomych "nieudaczników". Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co by się działo, gdyby pozwolono kobiecej hipergamii na zwiększenie tej liczby do np. 30%. Polecam sobie przemyśleć ten temat.
@Veritas_liberabit_vos: Ej, a czemu by nie ostracyzować tych "samców alfa", którzy rzekomo zabierają prawiczkom kobiety? Czy wg tej teorii to nie oni przypadkiem są bardziej winni?
A może nowy ruch religijny z silnym kręgosłupem moralnym jak chrześcijaństwo wypierające pokojowo politeistyczną tolerancję Greków?
Albo kolejny Luter?
Wszystkie rewolucje kulturalne są inne, nie wiadomo, jak potoczą się losy świata.
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora
@wykopowa_ona: *kobiety 4/10 chcą mężczyzn minimum 7/10, bo inni są be fuj i sru, najgorsze jest to, że dostają to czego chcą. W drugą stronę to nie działa. Taki c-----y mamy dzisiaj klimat ( ͡° ʖ̯ ͡°)
Ciekawe analiza tematu ale tu mnie zastanawia, często? Ciekawe z czym. Przesłuchałem masę materiału z Petersonem i bardzo rzadko, jeśli w ogóle, kojarzę aby z jego ust padało cokolwiek co nie trzyma się kupy.
Taki co nigdy nie ruchał, więc jest niestabilnym emocjonalnie creepem over 9000.
Komentarz usunięty przez autora
Od nieruchania o--------a 乁(⫑ᴥ⫒)ㄏ
Gdy na około wszystko przesycone jest seksem i szczęściem bliskości w romansie, a Ty też być chciał aby cię ktoś przytulił i chapnął dzidkę i "w żaden sposób" nie jest to ci dane, to drastycznie z czasem obniża samoocenę zaś powoduje wzrost
Co do redpilla, owszem. Wzięty przez palce może być pomocny ale stulejki z tego
@janeeyrie: Owszem, "samiec alfa", który w starych, dobrych czasach wyruchał komuś żonę, też musiał liczyć się z konsekwencjami, więc powrót do monogamii wiąże się również po części z konsekwencjami dla ruchaczy. Ale dla społeczeństwa bardziej naturalne jest piętnowanie kobiet wykazujących takie
Upraszczając: jeżeli zdychasz z głodu to koło c---a lata ci czy społeczeństwo cię akceptuje.
Potrzeba bliskości i s--s są bardzo nisko (na samym dole są potrzeby fizjologiczne, na samej górze, samorealizacja itp.) w tym zestawieniu