Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 6
Kurde, nie wiem co się znowu dzieje...
Tyle czasu wydawało się w porządku, ostatni raz wymiotowałam 2,5 roku temu, nie miewam napadów...
Jako że węglowodany powodują u mnie znaczne rozdrażnienie i napady to przeszłam najpierw na low carb, potem na dietę ketogeniczną. Wszystko było w porządku i przestałam nawet na jakiś czas liczyć kalorie, mierzyć się, ważyć. Mam też o wiele szybszą progresję po sporej przerwie niż na diecie zrównoważonej/wysokowęglowodanowej.
Jedyne co od ponad roku się dla mnie liczy to jedzenie jak najzdrowiej i jednocześnie jak najzgodniej z tym, czego domaga się moje ciało i podnoszenie wyników siłowych, pokonywanie samej siebie.
Jem 2 razy dziennie, przedtreningowo i potreningowo, zawsze do syta, a nawet się przejadam.
Trenuję od 9 do 12 godzin w tygodniu, gdzie odpowiednio 4-5 godzin jest przeznaczonych na trening siłowy. Reszta to cardio, poprawianie mobilności i joga.
Wydaje się pięknie, prawda? Nie jest.
Jakiś miesiąc temu wróciłam do ważenia i liczenia kalorii i makrosów. Znowu wpadłam w ten cholerny obłęd liczb, dociąganie do idealnego makro (staram się nie wyjść o nawet 0.1 g), a jak nie jest wypełnione to nawet lepiej, przecież deficyt. Dopóki nie wpadłam znowu w ten wir - byłam przekonana, że jem te optymalne dla mnie 2400-2600, a nawet więcej. Nic bardziej mylnego. Nie jestem w stanie zjeść więcej niż 1400-1600 kcal dziennie. Jeśli nie wymuszam i nie dopijam izolatu z oliwą to zwykle zostaję w okolicach 800-900.
Ok, pomyślałam sobie, że wrócę na low carb, żeby dociągać kalorie, chociaż do 2000.
Skądże, kiedyś byłam okrutną fanką białego pieczywa, wczoraj próbowałam zjeść kromkę chleba, który sama upiekłam. Takiego, jaki zawsze mi smakował. Nie minęło 5 minut od przełknięcia jakichś 20 g, nawet nie zdążyłam zareagować i zwymiotowałam do zlewu.

Mój organizm zrobił coś, do czego nie chciałam nigdy wracać i gdy to piszę - płaczę histerycznie i nie jestem w stanie się opanować.
Zrobił coś, co zniszczyło mi życie i zdrowie. Zniszczyło mi jakikolwiek szacunek do siebie, poczucie jakiejkolwiek wartości i wiarę w to, co mówią inni.
Nawet nie poczułam tego momentu, w którym zaczęłam do tego wracać.
To wszystko jest takie niewinne.
2 kawałki karkówki? Boczek? Golonka? Spoko.
Wszystko to z ł u d n e s p o k o.
Tak złudne, że oszukiwałam sama siebie. I to w dodatku nieświadomie. Już nie mówiąc nawet o facecie czy rodzinie, bo nie było przecież problemu ze zjedzeniem czegoś z grilla pierwszy raz od 8 lat. To była pierwsza majówka, na której jadłam to, co wszyscy od czasów szkoły podstawowej. To jest taka głupota, a tak mnie cieszyła.

Żyłabym w tej nieświadomości pewnie jeszcze długo, ale znowu zauważyłam na CAŁYM ciele meszek, włosy znowu mi zaczęły wypadać, nie byłam w stanie zapuścić dłuższych paznokci niż tygodniowe. Pomyślałam jednak, że to nic, że przejdzie, że brakuje mi witamin.
Przez ostatnie dwa tygodnie poczułam to dosadnie.
Mogę smarować się balsamem 50 razy dziennie, a i tak moja skóra przy najmniejszym zadrapaniu (nawet o fotel) strzępi się.
Sztangi zaczęły robić mi mnóstwo nietypowych otarć, które wynikają z przełożenia dłoni.
Znowu wyskoczyło mi mnóstwo białych kropek, takie jak mają chorzy na bielactwo.
Mam tętno poniżej 75 nawet po bieganiu i bardzo mnie boli serce, tak, że muszę usiąść.
Mam kompletnie rozwaloną termikę ciała. Mimo tego, że jest gorąco - organizm uparcie od środka mnie dogrzewa, nawet jak celowo ubiorę się grubo. Oczywiście w przypadku gdy słońce zajdzie - nagle termika stwierdza, że to idealny moment na wyłączenie ogrzewania i marznę.
Jestem stale zmęczona, stale ziewam i jest to na tyle uciążliwe, że piję kawy i energetyki CIĄGLE przez 4 godziny po przebudzeniu. O ile w ogóle zasnę (mimo tony końskich leków takich jak kwetiapina, klorazepat, zolpidem, które zazwyczaj i tak muszę połączyć).
Nie wspominam nawet o okresie, nie dostałam go w innej formie niż plamienia od rozpoczęcia szkoły średniej. Jestem już rok po jej zakończeniu.

Przepraszam za tak długi wpis niewnoszący tyle, co ostatnie, a wręcz przeciwnie, niewnoszący nic, ale nie jestem w stanie nawet powiedzieć tego swojemu facetowi, psychiatrze czy trenerowi. To nawet nie chodzi o to, że zawiodłam ich. Bo oni widzą, a ja widzę ich wymowne spojrzenie, gdy pytają "co jest nie tak?" i słyszą, że "przecież wszystko jest w porządku".
Ja zawiodłam siebie.

#chorobytwinkle
#mikrokoksy #psychologia #psychiatria #ocd #zaburzeniaodzywiania #bulimia #ortoreksja #bigoreksja
Sorry za spam tagami.
  • 18
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@Nerwowy_Typ: Ja mam węgle na 5%, więc wolę sobie zjeść mrożone, bo lepiej wchodzą jak odmarzają po kawałeczku i po kawałeczku je jem.
Nie, tylko d3+k2mk7.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@Sarikaw: Od lat korzystam tylko z pomocy psychiatry, który jest też jednocześnie moim psychoterapeutą. Dietetyków nie lubię, bo w większości mówią dziwne rzeczy niezgodne z prawdą. Jedyna dietetyczka z jaką miałam styczność stwierdziła, że BEZ JEJ ZIELONEJ KAWY I OTRĘBÓW NIE MA SZANS BYM SCHUDŁA.
No i coś jej nie wyszło, bo przestałam z nią współpracować, sama się poduczyłam i poczytałam badania i zrzuciłam trochę mniej niż 1/2 mojego obecnego
  • Odpowiedz
@Twinkle: masz stwierdzoną depresję? Ekspertem nie jestem, ale wygląda mi to na srogie zaburzenia związane z obsesją na punkcie własnego ciała. Coś co ociera się o bulimię nawet. Ja bym tu zrzucił wiele na głowę (psychiatra - musowo!) i być może hormony. Sprawdzałaś?
  • Odpowiedz
  • 0
@Twinkle: Kochana, organizm Ci tego nie zrobił, to ty mu to robisz.Nie oskarżam cię.Wiemy obie, jaką podstępną chorobą jest ED.
Nikogo nie zawodzisz.Musisz dać sobie na wstrzymanie.Twoje zdrowie jest najważniejsze.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@dwojra: Pomyślałam sobie dzisiaj w nocy i zrobię aktualizację tagu pewnie dzisiaj. Tylko wiadomo, może Cię zainteresować, ale będzie bardzo dużo na temat trójboju. Chciałam zaspoilerować, ale... zobaczysz, jak chcesz to Cię dodam do spamlisty.
  • Odpowiedz
@Twinkle: napisz do Marka Prawdzika, Dietetyk NieNaŻarty, Damiana Parola albo Pawła Szewczyka. Pomogą ci z dietą, to mądre głowy bez broscience. Szkoda zdrowia...
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@Ignacyy: To jest stary wpis. Sama potrafię sobie ułożyć dobrze dietę, ale to po prostu nie ma sensu jeśli nie jestem ustabilizowana. Staram się jeść w miarę chociaż do 60-80%, no ale wychodzi różnie. Zazwyczaj w okolicach max 1500...
  • Odpowiedz