Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Będę mieszał wątki trochę, ale rzecz jest tak #!$%@? że aż trzeba chodzić po pokoju w trakcie pisania.
Nie wiem co mnie podkusiło, ale w ramach eksperymentu postanowiłem zobaczyć czy w praca w urzyndzie jest faktycznie taka łatwa do znalezienia. No dobra, nie chodziło mi nawet o pracę, tylko o to żeby zobaczyć jak wygląda rekrutacja.

Opowiem wam o rekrutacji do urzędu (nieważne jakiego, ale ważnego - duże miasto wojewódzkie).
Rekrutacja wygląda tak: ogłoszenie na portalu na 2 wolne stanowiska - składam papiery i czekam na zaproszenie na rozmowę. Telefoniczne. Na rozmowie 2 dni wcześniej pani mówi że będzie test wiedzy (TAK #!$%@? DO URZĘDU). Z czego ? "Nie mogę panu podać zakresu". Ale ja sobie nic z tego nie robię, bo i tak mam w dupie czy mnie przyjmą czy nie. Oficjalnie jeżeli chcesz taki egzamin zdać to oczywiście musiałbyś znać wszystkie ustawy na pamięć a i tak można się zapytać co jest w artykule 350383 pkt 3453453 lit c - i na 99,99% nie będziesz wiedział.
Myślę sobie niezła historia, zobaczę w BIP jaki jest regulamin działania takiej rekrutacji. Dobra, jest link do regulaminu - klikam - a tu pusto. TAKI #!$%@? - nie ma regulaminu na bipie, możesz nas w dupę pocałować - czytaj - nigdy nie poznasz zasad pracy komisji, możemy robić co chcemy ( ͡º ͜ʖ͡º)
No dobra - dzień "rekrutacji"
Wchodzisz do urzędu - patrzysz są kandydaci. 15 osób, jakieś dwie lampucery stoją na uboczu. Patrzą z pogardą na resztę i komentują wygląd pozostałych osób.

Po pierwsze - jestem najlepiej ubrany. Tzn. w garnitur. Reszta wygląda jak z pod budki z piwem. Tzn. chłopaki w za dużych pożółkłych koszulach i spodniach komunii, kobiety w leginsach albo bluzach. Ja #!$%@?.
Po drugie - dwie lampucery stojące na uboczu - kobiety - rozmawiają - z rozmowy jasno wynika, że pracują w tym urzędzie tylko w innym dziale, trwają rozmowy: "no wreszcie będę mogła iść na ciążę, bo normalną umowę dostanę", "masz tę kartkę z pytaniami?", "poczekaj, muszę zapamiętać odpowiedzi". Wyglądają jakby właśnie sprzątały mieszkanie/podwórko.
Reszta osób pilnie coś się uczy, mają całe sterty materiałów, książki itp.- patrzę a niektórzy mają w ręce KPA. No.... Panie grubo. Uczą się przepisów na stanowisko płatne 2xxx brutto. Na pewno będą je stosować zgodnie z orzecznictwem, a wolnym czasie rozmawiać o doktrynie z praktykami prawa, którzy w sądach spędzają całe dnie ZWALCZAJĄC urzędasów którzy to kpa stosują w sposób uwłaczający godności. #!$%@?. Jacyś wannabe Harvey Specter.
Komentarz jednej kandydatki, powoduje u mnie spalenie obwodów. "Strasznie dużo tu osób, powinni przyjmować tylko tych po kierunku administracja, w końcu po co tyle studiowałam?" Chyba jakaś zwolenniczka #dobrazmiana - pewnie "apteka dla aptekarza, urzędy dla urzędników" ( ͡º ͜ʖ͡º)
Dobra - jest test. 2 lampucery co nie kryją się nawet, że mają robotę załatwioną kończą pierwsze. Zero krempacji.
Test - trudny, z zakresu obejmującego interpretację przepisów ich stosowanie w praktyce (#!$%@? - stanowisko za 2xxx brutto) + pytania otwarte. Niektórzy piszą po 5 stron tekstu.
Ponieważ nic się nie przegotowywałem, bo uznałem że to strata czasu - korzystam tylko z wiedzy nabytej, raz-dwa piszę test tak jak umiem + 2,3 zdania w pytaniach otwartych.
No nic kierwa myślę - sprawdziłem jak to wygląda z bliska - i mogę iść do domu. Wiadomo kto robotę dostanie. A pozatym to jakieś mega #!$%@?. Co ja tu w ogóle robię?
Wyniki - na 15 osób zdały 4 osoby. Lampucery + pasjonat kpa + ja ( ͡º ͜ʖ͡º)
Część osób która przyniosła ze sobą całe książki i teczki do nauki - płacze. Wśród nich również jeden z "mężczyzn". PRZYSIĘGAM - TAK BYŁO. Idą do domu.
Rozmowa - najpierw idą lampucery. Rozmowy trwają każda 5 minut. Z sali dochodzą salwy rechotu.
Tera ja.Wchodzę. Komisja 4 osobowa. Rozmowa trwała 30 minut. Patrzą w cv, o #!$%@? widzę zaskoczenie. Jak to? Jedna z babek przez całą rozmowę nienawstnie patrzy się na moje ubranie. Ma minę : "o #!$%@?, garnitur ma #!$%@?, ciekawe ile kosztował i ten krawat , #!$%@? co on se myśli". Rozmowa była wzorowana chyba na jakiś serialach, bo pytania z cyklu "gdzie pan się widzi za 5 lat?" na porządku dziennym. Żenujące. Nie wiem po co im ta pseudo-rozmowa. Nic z niej i tak nie mają, a rozmawiamy o jakimś stanowisku dla pseudo urzędasa, który ma przewalać papiery. Pada pytanie: czy da pan radę napisać uzasadnienie decyzji na 5 stron? Mówię że tak, choć to nie prawda, bo żeby to dobrze zrobić , to by trzeba było z tydzień siedzieć nad tym i znać orzecznictwo. A oni tam nawet do tego dostępu nie mają przecież. Może na 1 komputerze na 1000 osób. Zresztą jak #!$%@? można wymagać od osoby która pracuje za psie pieniądze, żeby pisała decyzje które mają się obronić w sądzie?
Koniec rozmowy.
Pada kluczowa kwestia - ZADZWONIMY.
Pytam - Kiedy? Nie wiadomo- W ciągu miesiąca - chyba.
Przypomina mi się kultowa scena, z filmu "Zadzwonimy do Pana. - Ale ja nie mam telefonu. - Nie szkodzi, zadzwonimy( ͡º ͜ʖ͡º)".

Po wyjściu z budynku, mam ochotę zdezynfekować się jakimś odkażaczem.
Obiecuje sobie nigdy więcej tego nie robić już.

Podsumowując - DNO.

#praca #pracbaza #rekrutacja #hr #bekazhr #patologiazewsi #prawo

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: sokytsinolop
  • 45
@AnonimoweMirkoWyznania: mogę potwierdzić, brałem udział w kilku rekrutacjach do administracji publicznej. To jest po prostu dramat.. Na jedno ze stanowisk było grubo ponad 100 kandydatów na II etapie, oczywiście test z pytaniami w stylu "czy w przepisie xyz użyto "i" czy "także".
@AnonimoweMirkoWyznania: pamiętam jak byłem w urzędzie skarobowym w powiatowym mieście. urzędnik wchodząc i wychodząc z pracy musiał *piknąć czipem* przy wejściu. o godzinie 15:20 przy cieciówce (i pikaczu) zaczęli się zbierać ludzie, heheszki między sobą, dyskusje itp. tak się zastanawiam po co oni tam stoją, ale zaraz otrzymałem odpowiedź - 15:30 (do tej godziny pracuje urząd) i masowe 'pik pik pik pik pik urwa' z częstotliwością karabinu maszynowego - prawie widziałem
@AnonimoweMirkoWyznania: w większości urządów to norma, że zatrudniają "swoich", bardzo często konkursy tworzone są dokładnie pod takie osoby. Co więcej w jednym z urzędów stosowana była dziwna praktyka tylko dwóch umów o prace (trzecia powinna być na czas nieokreślony), więc kiedy kończyła się druga z pracownikiem nie przedłużali umowy, a ogłaszali konkurs na jego stanowisko, cała procedura rekrutacji trwała miesiąc, co powodowało, że mogli spokojnie zatrudnić, tego komu nie przedłużyli umowy
@Qrka: też bym tak napisał gdybym nie znał praktycznie identycznej historii o rekrutacji na stanowiska w ZUSie. Też mieli egzamin i kolega dostał dzień wcześniej pytania od mamy która tam pracuje. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Ale nie mam mu tego za złe, koleś musiał użyć korupcji i nepotyzmu żeby dostać robotę za 2k brutto więc to bardziej żałosne niż #!$%@?ące.
@fastmotion: A ja mam, bo to nie chodzi za ile robota, tylko o podejście, a jeśli podejście się nie zmieni to i za 200k brutto roboty też będą dostawać ludzie po znajomości
Komentarze jak zwykle mistrzowskie. 99% konkursów ustawionych, jak ktoś wygra konkurs to oczywiście jakiś cudotwórca albo miał znajomości. W ogłoszeniu na stanowisko w zakładce "wymagania niezbędne" zawsze pisze, jakie ustawy trzeba znać na dane stanowisko pracy i z takich też przepisów zawsze padają pytania na teście merytorycznym. Moja rozmowa kwalifikacyjna była nagrywana, jest z niej protokół, w razie uchybień można zgłosić proces kwalifikacyjny odpowiednim służbom. Same rozmowy były różne, w administracji samorządowej
@AnonimoweMirkoWyznania: @rassereine: Ale macie #!$%@? urzędy w tych swoich wioskach, pracowałem w UM w Krakowie i ludzie bardzo mili i przyjemni, a egzamin profesjonalny - miałem podany zakres ustaw, z których trzeba się przygotować, 2 tury - test i rozmowa, wyniki z testu podane po 15 minutach i od razu rozmowa kwalifikacyjna, a wyniki rekrutacji w ciągu tygodnia ¯_(ツ)_/¯