Wpis z mikrobloga

W to co się o------o u mojego znajomego w pracy to mi nie uwierzycie xD Kolega pracuje jako księgowy w zakładzie produkującym żywność (uk here) i spotkał się dzisiaj ze mną na płaszczyźnie zawodowej, a potem poszliśmy na p--o. No i opowiada mi, że w jego fabryce nastąpiła roszada na stanowisku site managera i że gość jeszcze nie zdążył się dobrze umościć na swoim nowym fotelu, a już zaczął wprowadzać jakieś p------e zmiany. Jakieś 3/4 pracowników na produkcji stanowią Polacy, takie typowe Sebixy troglodyci w dresach z Everlasta, którzy po 5 latach emigracji nawet nie dukają po angielsku, bo polski fryzjer, polska taksówka, polski dentysta i polski sklep(dlatego większość naklejek z ostrzeżeniami i informacjami w jego zakładzie jest dwujęzyczna). No więc ten site manager sobie wymyślił, że od teraz będą wybierać trzech pracowników miesiąca, którzy wyciągną największą normę. Co dostaną w nagrodę? Jakiś bonus, wyższą stawkę godzinową, może dodatkowy urlop?
Otóż nie. Trzech wybrańców dostąpi zaszczytu noszenia fartucha w innym kolorze, niż reszta, z napisem "pracownik miesiąca".
Patrzę na niego z niedowierzaniem i pytam czy pracownicy zbojkotowali ten "projekt", przecież tak postąpiłby każdy, kto ma minimum RiGCZ-u, bo to zwykła potwarz jest. A on mi na to, że po dwóch tygodniach od obwieszczenia tego efekt jest taki, że produkcja wzrosła im o jakieś 20% w porównaniu z poprzednimi miesiącami. Rozumiecie to? Te zwierzaki wypruwają sobie żyły, zawyżają normy i psują rynek pracy żeby nosić lepszy fartuch. Muszę z rana przedzwonić do kogoś z tej fabryki, żeby to zweryfikować, bo do teraz nie mogę w to uwierzyć.
  • 79
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@michal_szn: W tym samym zakładzie firma cateringowa obsługująca kantynę wprowadziła kiedyś akcję pt. "fruity Friday". W każdy piątek wystawiali kosze z darmowymi owocami, tylko zasada była taka, że każdy mógł wziąć jeden owoc. Z akcji szybko zrezygnowano, bo Polacy zaczęli przychodzić z własnymi reklamówkami, żeby napchać do nich ile się da. Więc już wiecie z czym mamy do czynienia. Już nie "z kim" tylko "z czym".
  • Odpowiedz
@oficer_dyzurny_miasta: Parę lat temu u matki w pracy było spotkanie integracyjne. Firma wynajęła mały ośrodek nad jeziorem na weekend, zaprosili wszystkich pracowników i w ramach tego był tzw. szwedzki stół. Jedyną zasadą było to, żeby nie wynosić jedzenia poza stołówkę.
Jedna z kobiet została przyłapana przez kelnera - miała parę kilo bananów poupychanych pod bluzą, w rękawach i w torebce. Inna baba miała pół walizki (!) z-------j ciastkami, czekoladami i
  • Odpowiedz
@oficer_dyzurny_miasta Pracowalem kiedys na drukarnii z naklejkami na etykiety i nawijaniem je na rolki do wysylki do firm. Firma spokojna, atmosfera spoko - polowa Polakow, polowa Anglikow. Nagle wystarczylo, ze do raportu trzeba bylo wpisac ilosc przerobionych metrow, mimo ze zamowienia mialy rozny poziom trudnosci Polacy zaczeli sie scigac miedzy soba i jedyny temat w pracy to "ile metrow". W UK mnie nic nie zdziwi.
  • Odpowiedz
psują rynek pracy


@oficer_dyzurny_miasta: ?? Spójrz sobie na całą ziemię z perspektywy kosmosu. Wszyscy ludzie, cała gospodarka, te wszystkie powiązania, każdy zakład pracy. No i jakby wszyscy zaczęli 20% mniej pracować na przykład, to ludzie by stracili czy zyskali?
  • Odpowiedz
@oficer_dyzurny_miasta: I niestety cumplu to jest w znakomitej większości ta nasza Polska elita co to uciekła stąd bo tutaj pracy nie ma. Mialem przygodę z UK i nie zamierzam tam wracać- to co tam zobaczyłem, to w jaki sposób ludzie się traktują, jak do siebie podchodzą zupełnie mnie wyleczyło ze snu jakoby w UK żyło się o niebo lepiej. Żyje się tak samo, zupełnie inni ludzie (mówię o anglikach nie
  • Odpowiedz