Wpis z mikrobloga

Myślicie, że skoro płacicie podatek dochodowy, składkę (a właściwie kilka różnych składek na ZUS) i w świetle prawa jesteście ubezpieczeni w ramach NFZ - to należy się wam pomoc w razie nagłego przypadku? Bo już, #!$%@?, o normalnym przypadku zachorowania czy przewlekłej choroby nic w ogóle nie mówię, bo nie ma sensu.

Jeśli tak myślicie, a ja sam tak myślałem do wczoraj, to jesteście głęboko pomyleni. Nic wam się, #!$%@? nie należy i nic, #!$%@?, nie dostaniecie.

Oto mój przypadek.

Wczoraj się #!$%@?łem na rowerze. Z własnej winy, co prawda, ale co za różnica. Po prostu nieuwaga, prowadziłem rower lewą ręką, a prawą coś majstrowałem przy plecaku. Pojawiła się przeszkoda, chciałem delikatnie przyhamować, użyłem jak idiota (delikatnie) hamulca przedniego - ten okazał się zbyt skuteczny, w reakcji moja dłoń zacisnęła się mimowolnie jeszcze bardziej na hamulcu - rower stanął dęba, ja zaś, mówiąc językiem fizyków kontynuowałem ruch jednostajny po trajektorii balistycznej, której celem, niefortunnie była nawierzchnia asfaltowa. Typowe do bólu. I ból jest tu właściwym słowem na właściwym miejscu.

Rezultat: oba kolana zbite i krwawiące, lewe ramię stłuczone mocno, lewe udo jeszcze bardziej stłuczone, obite żebra po lewej stronie, lewy nadgarstek - zdarty całkiem naskórek, przedramię podrapane, ale co najgorsze: prawe przedramię, a konkretnie staw łokciowy dostał mocno i nie mogę nim praktycznie ruszać, chociaż złamania nie ma najprawdopodobniej.
Jest to dość poważny uraz, ponieważ prawa ręka praktycznie jest wyłączona - nie mogę się ubrać, umyć, przyrządzić posiłku, że o pracowaniu (pracuję myszką komputerową głównie) już nie wspomnę. To znaczy mogę, ale z wielkim bólem - na dłuższą metę tak się po prostu nie da.

Nic. wracam do domu. Objawy się nasilają - proste idę po taksówkę i jadę na SOR. Optymistycznie wchodzę na korytarz i widzę masę ludzi. Oni wszyscy siedzą przed jakimiś drzwiami, jak to na korytarzu. Nic, wchodzę przez drzwi z napisem REJESTRACJA - a tam nikogo nie ma. Czekam. Minuta, pięć, minęło dziesięć minut. Przyszła jakaś kobieta, mówię jej co i jak, na co rzeczona pyta mnie

A czy pan czekał w tej kolejce?

W jakiej kolejce? nie wiedziałem, że tam jest kolejka...


No i mnie, naturalnie wyprosiła. Wychodzę jak niepyszny, trochę się wstydzę i pytam - państwo w kolejce do rejestracji? Tak, i państwo także? tak! i państwo?

Tak przeszedłem ze dwadzieścia metrów, okazało się że wszyscy ci ludzie czekali tylko na to, aby się ZAREJESTROWAĆ. Na oddziale ratunkowym. MASAKRA. Usiadłem karnie, odsiedziałem 15 minut, w trakcie których nic się nie działo, nikt nie został zarejestrowany a kolejka ani drgnęła. I nagle patrzę, wstaje młoda kobieta, z mężem, ona utyka na nogę i mówi - to teraz pani będzie za tamtą panią, my nie będziemy tu czekać te 9 (słownie: dziewięć) godzin, w końcu jeszcze nie umieram. I wychodzą. Ja ich zatrzymuję i pytam: jak to, dziewięć godzin? No takto, tamci państwo już siedzą tu tyle czasu.

Ożesz #!$%@?ż....

Oczywiście wyszedłem stamtąd natychmiast. I wracałem do domu drugą już, tego dnia taksówką. W sumie taksówka w obie strony kosztowała mnie prawie 70 złotych. Wiem, mogłem jechać autobusem, ale byłem potwornie poobijany, to był przypadek wyższej konieczności, nie chciałem oszczędzać... Gdybym tylko wiedział, że nic z tego nie wyjdzie.

To oczywiście nie koniec, na drugi dzień zarejestrowałem się do lekarza pierwszego kontaktu.

przepraszamy, ale można dopiero na 15:00


No dobra, #!$%@?, co zrobisz. Idę. Czekałem tylko do 15:30 - luz, takie obsuwy można ewentualnie tolerować. Lekarz spoko, ale jedyne co zrobił, to wypisał L4 i dał skierowanie ("pilne!") na prześwietlenie i do chirurga. Spoko. Całe szczęście, że przychodnia miała RTG, to zrobiłem, ale nie tak szybko! Lekarza "wizjonera RTG" nie ma już o tej porze - opis zdjęcia będzie dopiero na jutro. Nic, biorę zdjęcie bez opisu i idę do rejestracji - mam tu napisane jak byk "pilne" do chirurga.

Nie, kochani. Nic z tego. Pani mi mówi - niech pan idzie pod trójkę, może pan doktór pana przyjmie, ale nie wiem.

Idę. Czekam godzinę. Wychodzi pan chirurg. Mówię, że właśnie dostałem skierowanie z dopiskiem "pilne". Pan chirurg zmierzył mnie wzrokiem szklanym i powiedział: mam tu 20 umówionych pacjentów, zaś takich jak pan - jeszcze dodatkowo pięciu. Dlaczego pan po prostu nie pojedzie do stacji pogotowia ratunkowego?

Wyszedłem.

Umówiłem się w Luksus-Medicicinus na jutro. Za jedyne 120 złotych. Chociaż mój pracodawca opłaca tam dla mnie abonament, ale niestety - tylko podstawowy, więc mogę co najwyżej dostać receptę na Duomox, jeśli mam akurat kaszel, bo i tak wszyscy lekarze mają w piździe to, czy jestem chory na grypę czy na anginę, czy na zwykłe przeziębienie. Nie. Zawsze, #!$%@?, dostaję #!$%@? Duomox i zwolnienie L4 na 5 dni. I sprawa załatwiona.

A teraz drogie Mirkówny i drodzy Mircy. Przynajmniej ci z was, którzy pracują zawodowo. Weźcie do ręki swoje zeznanie podatkowe i popatrzcie na odpowiednie rubryczki. Chodzi mi o te rubryczki, gdzie widnieją kwoty jakie wy sami wpłacacie jako podatek dochodowy, jako jedną, drugą, trzecią i nie wiem, siódmą składkę dla ZUS.

Myślicie, frajerzy, że coś wam to daje? Że jak zachorujecie, albo jak będziecie mieli wypadek - to za tą kasę wam się coś należy? #!$%@?. Nawet kobiety w 9 miesiącu ciąży, już po terminie, stoją w kolejkach godzinami. Tak mi tu właśnie podpowiedział jeden Mirek. Nawet one! Złamana ręka? Pan poczeka. Niech się pan tak nie awanturuje, niech pan popatrzy - tu wszyscy są w takiej samej sytuacji. Patrzę - faktycznie. Wszyscy. Młodzi, starzy...

A teraz jeszcze inna refleksja. Ile kosztuje wykształcenie wykwalifikowanego lekarza medycyny?

Ile?

6 lat studiów, plus jeszcze potem specjalizacja i praktyka.

Ile to może kosztować?

Powiem wam. Nie mam pojęcia, ale to idzie w miliony złotych, a nie w setki tysięcy. W miliony.

A potem taki lekarz (daj mu Boziu zdrowie) jedzie za granicę leczyć Niemców, Irlandczyków, Amerykanów, Anglików i Australijczyków. Dlaczego? bo mu tam płacą x4.

Biorąc pod uwagę, że te jego studia były także opłacone z moich podatków to chyba coś tu #!$%@? jest nie tak?

Podsumowanie: Płacę rocznie w #!$%@? siana na ZUS/NFZ a jak potrzebuję to nie mogę otrzymać DORAŹNEJ pomocy medycznej. Druga sprawa - płacę w podatkach na uniwersytety medyczne, a lekarze #!$%@?ą do UK i innych krajów, bo tam mają lepsze perspektywy.

Wychodzi na to, że wszyscy, którzy mieszkają w tym smutnym kraju są po prostu frajerami których trzeba ruchać na kasę i patrzeć jak zdychają.

Wybaczcie emocje, wiem, że zaraz dostanę komenty w stylu "witamy w Polsce" i tak dalej. Ja naprawdę mam mało do czynienia ze służbą zdrowia i takie zderzenie, w potrzebie, było dla mnie sporym szokiem.

#oswiadczenie #oswiadczeniezdupy #medycyna #sluzbazdrowia #pogotowie #wypadek #rower #podatki #zus #nfz
  • 77
@spoxman: Stary, dwie sprawy. Po pierwsze: nie potrzebowałem do tej pory doraźnej pomocy medycznej, więc nie wiedziałem, że warto jednak dzwonić po karetkę.

Po drugie: Jest to jednak niemoralne, tak? Karetki powinny służyć tym, których życie jest zagrożone. Moje nie było. I rozumiem cię doskonale, że uniknąłbym kolejki i w ogóle, ale jednak nie będę tak postępował. Możesz mnie nazwać frajerem.
Ameryki nie odkryłeś :)


@Szczepienie: Spodziewałem się takich komentarzy. Piszę tego posta powyżej w imieniu ludzi, którzy nie mają doświadczeń z pogotowiem, z lekarzami i ze szpitalami. Takich jest całkiem sporo. Niech czytają. Może nawet niech się #!$%@?ą, że tak jest. Bo wszyscy żyjemy w takiej iluzji, że wszystko jest spoko, wszystko mamy zapewnione i nic złego nam nie grozi, bo pogotowie i lekarze czuwają.

#!$%@? czuwają. Nic dobrze nie działa.
1) praktycznie połowa pieniędzy ze składek nie dociera nawet do poziomu szpitala, tylko w magiczny sposób "znika" po drodze w urzędach
2) studia na lekarskim trwają 6 lat. kropka, a koszty nie idą w miliony tylko w sumie około 100-140 000 za całość, staż i specjalizacja to już PRACA i nie należy mówić że to jest nauka, tylko raczej zdobywanie doświadczenia w czasie pracy.
3) pensja lekarza rezydenta wynosi 2300 i jest
@lukasz-synos takich mądrych słów dawno na wykopie nie bylo u zielonki.
A jeszcze jedno SOR czyli Szpitalny Oddzial Ratunkowy jak.sama nazwa wskazuje jezeli nie jestescie w stanie zagrozenia zycia to polecam tam sie nie pojawiac bo to nie pomoze ale w pelni rozumiem ze mozna tego nie wiedziec(sam tez kiedys tego nie ogarnialem).
pozdrawiam


@lukasz-synos: Dziękuję za konstruktywną odpowiedź. Jest ona cenna i się z nią raczej zgadzam. Jedynie nie bardzo chce mi się wierzyć w te szacunki kosztów wykształcenia lekarza. 140 tysięcy złotych? Bez kitu. Na pewno wiele tu zależy od sposobu liczenia, ale ta kwota w każdym przypadku jest bardzo zaniżona. I piszę to jedynie na podstawie własnej intuicji. To by dawało jakieś 12 tysięcy na semestr (licząc tylko te podstawowe 6
A jeszcze jedno SOR czyli Szpitalny Oddzial Ratunkowy jak.sama nazwa wskazuje jezeli nie jestescie w stanie zagrozenia zycia to polecam tam sie nie pojawiac bo to nie pomoze ale w pelni rozumiem ze mozna tego nie wiedziec(sam tez kiedys tego nie ogarnialem).


@az_zalozylem_tutaj_konto: O stary. To powiedz mi - gdzie ma się udać człowiek, który potrzebuje nagłej pomocy medycznej, chociaż nie jest ofiarą wypadku, nie ma pękniętej czaszki, nie ma otwartego
@az_zalozylem_tutaj_konto dzięki :)
@mike78; wystarczy spojrzeć ile kosztuje medycyna "prywatnie" w trybie niestacjonarym; 24 tysiące za rok (przynajmniej jak ja zaczynałem 4 lata temu), mnożysz x6 (a czasami x5 bo niektóre uczelnie przenoszą na ostatni na stacjo) i wychodzi pełna kwota za studia.
milionów nie weźmiesz, choćbyś się starał, bajeczka powtarzana przez polityków

i wcale nie potrzebujesz dużo specjalistycznego sprzętu, co najwyżej kadry
2 pierwsze lata siedzisz z nosem w książkach,
@mike78 gdy uwazasz ze Twoje zycie lub zdrowie jest zagrożone wzywasz karetke pogotowia ratunkowego.
Gdy sie zle poczules w nocy to nocna i swiateczna pomoc lekarska.
Gdy wytrzymales do rana to lekarz pierwszego kontaktu.
Serio to nie wina lekarzy pielegniarek ratownikow ktorzy tam sa ze na kilkaset tysiecy mieszkańców jest tam jeden lekarz. Nasza za przeproszeniem sluzba zdrowia jest niesamowicie niedofinansowana te pieniadze dziwnym trafem gdzies giną po drodze i na nic
@az_zalozylem_tutaj_konto: Dobra. nie będę się sprzeczać o te liczby. Ale zapominasz o jednej rzeczy. Po pierwsze, te koszta są zaniżone, bo uczelnie i tak dostają dofinansowanie w takiej czy w innej postaci. Więc realne koszta po stronie uczelni są wyższe - i nie mam co do tego wątpliwości. Do tego dochodzi jeszcze druga sprawa, choć ten argument już nie jest taki silny, ale jednak jest: oto rodzice tych studentów ponoszą inne
@mike78 uczelnia dostaje dofinansowanie ale ono jest rozdzielane na studentow stacjonarych, niestacjonarni sa przyjomowani tak zeby uczelnia wyszla na zero no z malym plusikiem i ich liczba jest rowniez odgornie ustalana przez panstwo. Tam sa ludzie ktorzy potrafia liczyc hehe. Co do drugiej sprawy to takie same koszty jakie ponosza inni rodzice studentow na innych kierunkach i Ci sami rodzice rowniez placa podatki. Sam place podatki rowniez.za wszystkich studentów psychologii, kulturoznawstwa i
@az_zalozylem_tutaj_konto: Czyli co - problem nie istnieje? Nie kształcimy wcale żadnych inżynierów, lekarzy, dentystów, oraz innych specjalistów, którzy następnie jadą do krajów takich jak Irlandia, Wielka Brytania, Niemcy, Holandia, Australia, Stany Zjednoczone?

Po prostu sobie to ubzdurałem, my ich kształcimy za grosze (takie kwoty, że nawet nie warto wspominać, toż to małostkowość), a oni i tak robią to co chcą, natomiast my - Polacy, którzy płacą podatki - nic na tym