Telefon, dzień jak co dzień. Odbieramy, pani kulturalnie pyta czy to zakład pogrzebowy, czy to, czy tamto. Mówimy owszem, usługi świadczymy o każdej porze dnia i nocy, w dzisiejszych czasach klientom się nie odmawia. Jedziemy sobie kulturalnie, jesteśmy pod domem, pani nas wita, głowę nisko schyla, smutna, wszystko w jak najlepszym porządku. Pytamy gdzie jest "pan lub pani do wzięcia", a szanowna pani raczy nas informacją, że... on jeszcze żyje, ale zaraz
@Reinspired: @LaPetit: dokładnie, nie wiem czy wiecie ale jak popatrzycie w okół siebie to prawie wszystkie rzeczy jeżeli mają jakąś tolerancję wagową są robione głównie na 100-120kg masy max. Dla przykładu firma Kross w ogóle nie robi #rower dla masy większej niż 100kg (a przynajmniej jakiś czas temu tak nie było).
Witamy serdecznie!

TL;DR


Dzisiaj krótka historia od jednego z naszych pracowników, rzecz działa się kilka lat temu, mniejsza jednak o to. Pani chowała męża, wszystko przebiegało wzorowo - ustaliliśmy cenę, wszystkie szczegóły, trumnę, detale dotyczące modlitwy przy zmarłym, później samej uroczystości pogrzebowej - generalnie całość na tip-top. Pani pogrążona w żałobie po mężu, ale starała się załatwić sprawę profesjonalnie i rzeczowo - i jej się to udało. Nikt nie spodziewał się jednak,
@CommanderStrax: Zdarzały się. Jak ktoś traci rękę albo nogę to nie problemu, wszystko jest pod ciuchami, widać tylko dłonie. Ciało układa się tak, żeby były one widoczne, jeśli są sine albo coś z nimi nie tak to chwilę się nad nimi pracuje i maja normalny wygląd. Raz pochowaliśmy człowieka bez stopy, zginął gdzieś w wypadku, ta stopa została totalnie zmiażdżona, szczątki, nie było czego zbierać. Zmarły w trumnie wyglądał jednak normalnie,
I kolejna historia rodem z zakładu pogrzebowego.

TL;DR


Telefon, dzień jak co dzień. Odbieramy, pani kulturalnie pyta czy to zakład pogrzebowy, czy to, czy tamto. Mówimy owszem, usługi świadczymy o każdej porze dnia i nocy, w dzisiejszych czasach klientom się nie odmawia. Jedziemy sobie kulturalnie, jesteśmy pod domem, pani nas wita, głowę nisko schyla, smutna, wszystko w jak najlepszym porządku. Pytamy gdzie jest "pan lub pani do wzięcia", a szanowna pani raczy
@pieluszka: Z tego co sobie przypominam, to żadnych ciekawych historii nie było. Generalnie zawsze jest wielka rozpacz i smutek, większa niż podczas śmierci starszych ludzi, a ja się wcale temu nie dziwię. Ja sam nie uczestniczę w uroczystościach pogrzebowych, jeśli już to w sytuacjach kryzysowych, generalnie mamy od tego ludzi. Historie przeze mnie opisywane zdarzają się raz na 100 pogrzebów, większość "śmiesznych" sytuacji zdarza się jeszcze przed samą uroczystością pogrzebu. Z
TL;DR


Kolejna historia. Jedziemy do pana do wzięcia 50 km, nie mamy tego w zwyczaju, ale skoro rodzina stwierdziła, że chce, to jedziemy. Pan podobno od dwóch godzin nie żyje, generalnie "oni się wstydzili, umarł na wsi, nie wiadomo co robić". Przyjeżdżamy autem cywilnym, zestaw podręczny pod ręką, karawan za godzinę ma ruszyć. Jesteśmy na miejscu, a pod domem stoi karetka, policja i oba te zacne pojazdy migają światłami umieszczonymi na górze.
Akcja z ostatniego tygodnia, poniedziałek. Wezwanie do szpitala, jest pan do wzięcia (wybaczcie, ale tak nazywamy zmarłych, bo inaczej człowiek by oszalał). Przyjeżdżamy autem prywatnym, żeby chłopa godnie ogarnąć, ubrać, żeby wyglądał. Marnie z nim było, kable podpięte pod każdą możliwą część ciała, ale ogarnęliśmy. Karawan ma być za godzinę. Na spokojnie ustalamy z córką, jaka koszula, jaki garnitur, jaki krawat, jakie buty. Żaden problem, weźmiemy ciuchy, za chwilę podjedzie karawan i