red7000
red7000
Czytam "Niezwyciężonego", połowa książki, a tu wyskakuje wcześniej niezauważalna postać biologa i kompletnie z dupy tłumaczy całą fabułę przez 3 kolejne strony. Żeby on chociaż miał jakieś poszlaki, do których czytelnik mógł nawiązać, czy były jakieś elementy, żeby to się można było domyślić. Żeby tam chociaż był jakiś element zaskoczenia. No nie. Po prostu wchodzi chłop do pokoju, wygłasza monolog, wychodzi. Nie zaprasza do dyskusji, bo nie ma o czym. Sigma moment.