Trochę nowych kwadracików na Bródnie i Białołęce, a w nagrodę jazda w ulewnym deszczu, z premią w postaci klimatyzacji w tramwaju. Przemoczone, klejące się do ciała ciuchy zapewniały niechybną hipotermię, ale przestało lać i mogłem opuścić chłodnię na kołach. Stąd te pięć kilometrów. A po dwóch kilometrach wjechałem w strefę suchych jezdni i chodników i świecącego słońca. Jak pech, to pech!
@AbaddonLincoln: Spontan, chociaż przewodnik przez Warszawę by się przydał. Raz że światła, dwa wpi^ się w jakiejś roboty drogowe(Puławska?) @TonyMalin Radom-Brzóza-Warka-GK-KJ-Warszawa-Marki-Radzymin-Kuligów, powrót Piaseczno-Grójec-Białobrzegi. Przepraszam że w taki sposób, ale stravy nie pokazywałem i nie pokaże.
Takie kilka tras po mieście rodzinnym. Wróciłem będąc dwa lata trzeźwym do Gorzowa na rowerze nie z. Pokonując swoje własne granice, musiałem dwa dni wypoczywać, trzeciego wsiadłem na mustaczka i zacząłem kręcić. Pojechałem do pracy starej się pokazać, skąd mnie #!$%@? jak się okazało że trawy jaram na potęgę. #!$%@?łem im system, zadowoleni że nie pije, to poszedłem w drugie, cóż jestem uzależniony. Ale trzeźwym dwa lata. Pokazałem się poopowiadałem #!$%@?łem na centrum, fotek powalić. Dla ludu w Kielcach, obok w nich mieszkam. Jeżdżąc wracały wspomnienia tu #!$%@? spałem ,tu pod wpływem jeździłem itp. nie nakręcało mnie to a bardziej pokazuje że jestem uzależnionym, trzeźwym człowiekiem. Moje uzależnienie to teraz moja mocna strona jak chodzi o jazdę rowerem. Później zajechałem na cmentarz, wiadomo wypada pół roku mnie tu nie było, zaraz po tym na serwis po nowe oponki. Pomówiłem z serwisantem, rozpoznał mnie nałożył nowe oponki, wróciłem do chatki, aj #!$%@? plecaka niema, szybki powrót na cmentarz, znalazłem go. Dziś byłem n ustawce rowerowej, poznałem trzeźwych znajomych, zrobiliśmy 41km po lasach. Pili sobie zerówki, jak mogą niech walą, mi to nie przeszkadza, bardziej by mnie #!$%@?ło jak by fajki wodne wyciągnęli, #!$%@?ł bym chyba. Jutro powrót na hostel dla uzależnionych, chyba ze snem teraz, nie będę szedł w giganta by jechać bez snu.
Poprzedni tydzień, czyli pierwsza jazda Babskiej Korby w Krakowie oraz jakieś pół trasy Race Through Slovakia.
Nie będę się rozpisywać dużo o wyścigu. Głowa jechała fajnie, od rana do nocy prze 2 dni, ale w poniedziałek rano pokonał mnie ból kolan, zwłaszcza lewego. Może za dużo pionu, może za mocno, a może po prostu za słabe mięśnie wokół. Odezwał się też ból przy prawym kapturze, który uprzykrza rekonwalescencję. Impreza fajna, trasa piękna, słowackie drogi dziurawe, organizatorzy super, tracking bardo średni, ale za 80€ warto było;)
Dzień czwarty, Moryń - #berlin . Cel numer jeden osiągnięty. Nie wiedziałem, że przedmieścia Berlina są tak rozległe, już po ok. 60 km jazdy dojechałem do miejsca gdzie kursuje s-bahn. Również pozytywnie zaskoczyły mnie drogi przez las. Ładny asfalt i wyłączenie dla pojazdów silnikowych, nic tylko jeździć. Zaczęło też mocno grzać, ale wytrzymałem ᕦ(òóˇ)ᕤ Poniżej obiecana fota. Dzisiaj dzień odpoczynku i jutro jedziemy
44,77 km
Wiatr daje w kość. Niby słońce na niebie, ale jednocześnie wiszą na horyzonnvie ciężkie, ołowiane chmurny, zwiastujące silne ulewy.
Pomimo
źródło: 20240601_172027
Pobierzźródło: temp_file4965798771169437267
Pobierzźródło: temp_file6054248406313977575
Pobierz