Wczoraj zgubiłam się w lesie - bez telefonu i wody. Miałam przejść 3km, przeszłam 13. Kiedy wreszcie wróciłam, było grubo po północy. Próbowałam usnąć, ale moja współlokatorka zaczęła histerycznie piszczeć, bo chrabąszcz chlupnął jej do piwa. Współlokator za ścianą zaś rozkichał się jak szalony, bo ma alergię na drzewa. - W Hiszpanii nie ma drzew - tłumaczy. - Nie wiedziałem, że one są takie ładne, a takie podstępne. Kiedy już usnęłam (około
Mirki i Mirabelki, gdzie kupujecie auta? Rozglądam się w stolicy za żwawszą benzyną (najlepiej bez turbo), nadwozie hatch/coupe, do 10 lat, nie jakieś koszmarnie drogie w eksploatacji. Samochód służy do pracy, codziennie przejeżdżam ok. 50km głównie po mieście, raz na dwa tygodnie trasa krótka 250km, raz na kilka miesięcy trasa taka z 800km w obie strony. Jakiś konkretny model polecacie?
@kfffasny: może dlatego, że Audi i BMW są ciut droższe w utrzymaniu.
Panie, pieprzysz pan, o auto trzeba dbać, nic nie ma prawa się psuć, nie trzeba dolewać 10 litrów oleju na 1000 km
No właśnie ojciec ma bardzo przyjemne (jazda) i nieprzyjemne (serwis) wspomnienia po Audi A6 (akurat to był diesel 2.5 V6), a BMW miało kilku znajomych no i... jakbym miał sporo pieniędzy, to brałbym BMW, Audi na pewno
@shenzi Bo najpierw muszę zadbać o pracę i utrzymanie i do tego potrzebny środek transportu. Nie mam szans inwestować czasu w coś co może nie dac efektu - póki co wydawcy, mimo jakości mojego pisania i licznych czytelników, nie są zainteresowani
- Kasiu, koniecznie zapnij pasy, jak będziesz jechać. Pani Marzenka ze Śmiecina nie zapięła w ubiegłą niedzielę, no i poleciała! Poleciała daleko, jak Biełka ze Striełką, prawie w kosmos ją wystrzeliło z tego Cinquecento - powiedziała mama, wręczając mi na drogę prowiant. Czyli kawałek kiełbasy, jabłko, gaśnicę halonową. I olbrzymią apteczkę. - A, i trzymaj odległość od tirów. Koniecznie. Pamiętam jak w twoje urodziny, 15 czerwca nad ranem, na remontowanym odcinku drogi
- Co tam słychać? - Straszne rzeczy. Dziecko wybuchło. - Co? - U Kurdów. Dziecko wybuchło. Sześćdziesiąt osób zginęło. Zawsze gdy rozmawiam z mamą przez telefon, mam wrażenie, że dodzwaniam się do jakiejś alternatywnej rzeczywistości, w której etykieta towarzyska wymaga by - po pierwsze - nie mówić o sobie, a po drugie - aby nie wspominać o dobrych rzeczach, bo to straszliwy nietakt. - Jak się czujesz, mamo? - A, szkoda gadać.
W sylwestra 1999r. przyszła do mnie koleżanka ze szkoły. Rodzice dali nam odrobinę gazowanego czerwonego wina żeby dodać nuty dorosłości partyjce bierek, którą rozgrywałyśmy. Wino mi nie smakowało i nie mogłam go dopić. Nie mogłam go dopić także dlatego, że bardzo się tej nocy bałam. Obie z koleżanką bardzo się bałyśmy, podsł#!$%@?ąc naszych rodziców rozmawiających w pokoju obok. - Kiedy wybije północ, komputery na całym świecie przestaną działać. - I nigdzie nie
- Córuchna, w ramach gwiazdkowego prezentu opłaciłem ci mandat. - A ja kupiłam ci spodnie od piżamy. - To rozmiar XL... Będą za duże - nieśmiało się wtrącam. - No to musisz przytyć. Jesteś niedożywiona. - Właśnie, na pewno masz anemię, jak każda studentka. Kupiłam ci witaminy rozpuszczalne, 120 tabletek. Jemy. Mama rozpuszcza witaminy. - Wypij do karpika - zachęca. Witaminki smakują jak grafit, który w dzieciństwie próbowałam zjeść (i źle to
@nunkun: dziś przy stole rzuciłam, że kutia mi zajeżdża smakiem "tego leku do inhalacji w pomarańczowym opakowaniu, którego już nie ma" i nikt nie mógł sobie przypomnieć nazwy :D dzięki! ( ͡°͜ʖ͡°)
@lukaschels: Ja chcę wydać w dużym wydawnictwie, z dobrą dystrybucją i z recenzentami w mainstreamowych mediach, bo chcę zarobić na książce. Nie chce mi się pierdzielić z wydawaniem w małych wydawnictwach - mam w tym doświadczenie, i w sumie pisanie w necie przynosi lepsze efekty. Przynajmniej widzę, że się podoba, i od razu jest odzew :)
- Co dostałaś z historii? - Jedynkę, a co - odpowiedziała Gosia, dumnie wypiąwszy kolana. - Przecież wszyscy ściągali! Poza tym wystarczyło napisać, że bitwa pod Termopilami była w 480 roku przed naszą erą, żeby dostać trójkę. - Nie będę się takich bzdur uczyła. - Gosia, dopiero listopad, a ty masz już bardzo dużo jedynek. - No i co. Szkolna wiedza jest bezużyteczna. Zaraz się ją zapomina – Gosia wgryzła się w
Gdy byłam dzieckiem, wujek Szczepan zabrał mnie na wycieczkę ciężarówką pełną martwych kurczaków. Wujek pracował wówczas jako kierowca w przedsiębiorstwie drobiarskim. Ja cierpiałam na silną nerwicę, więc wujek, przejęty moim losem, zapragnął pokazać mi najpiękniejsze zamki Warmii i Mazur. Zdradzę wam, że tysiąc martwych kurczaków nie posiada najprzyjemniejszego zapachu. Na szczęście, ludzki nos przyzwyczaja się do zapachów zaskakująco szybko - po pierwszym dniu wycieczki byłam przekonana, że mój nos zniósłby obecność nawet
Jedną z zalet bycia nauczycielem angielskiego jest fakt, że można prowadzić z ludźmi cudaczne rozmowy. Na przykład: - Dobry wieczór. Jakiego koloru jest twój sweter? - Mój sweter jest zielony. Czy ty masz niebieskie oczy? - Nie, moje oczy są ciężkie i brązowe. - Ciemnobrązowe? - Tak. Ciężkie i brązowe. Albo: - Przepraszam, czy to jest krzesło? - Nie, to jest telefon. - Dziękuję. Miło było cię poznać. - Ciebie też. Do
@nunkun: Czasami mam wrażenie, że w jednej opowiadasz dwie zupełnie różne historie. Przeskok pomiędzy jedną a drugą jest zbyt ostry, aby to szybko ogarnąć.
- Sergiej, pomożesz mi zrobić psikusa Gośce? Wystarczy, że będziesz udawał Ruska. - Z tym akurat nie powinno być żadnego problemu - posmutniał Sergiej. - Szczególnie, jeżeli pozna mojego tatę. Tata Sergieja - a właściwie Jana Sergiusza - miał hopla na punkcie Rosji. I na punkcie puszkowanego jedzenia. - Rebiata, wczoraj oglądałem film o Antarktydzie. Jaki tam moroz, jak te pingwiny to wytrzymują - pan Henio wytarł nos wierzchem spierzchniętej dłoni. -
Śniło mi się, że zadzwoniła do mnie mama, aby zapytać, czy jadłam obiad i czy cieszę się, że - razem z moim kolegą, Łukaszem - zapisali mnie do finału programu "Voice of Poland". Wielce się zdziwiłam, bo przecież mama i Łukasz wiedzą, że nie jestem jakąś wyśmienitą wokalistką. Zaczęłam protestować. - Cicho, my mamy plan. Dam Ci Łukasza - powiedziała mama. - Słuchaj - szepnął Łukasz - Edyta Górniak straciła głos, tak
- Wszystkiego najlepszego z okazji imienin, Kasieńko – wujek Szczepan uśmiechnął się filuternie, wtarabaniwszy na stół wielki, czerwony, plastikowy pojemnik euronorm typu E2 na mięso. - Co ty żeś nakupił? – zapytała mama, #!$%@?ąc dym papierosowy do wnętrza faszerowanego papryką kurczaka. – W każdym razie, wielkie dzięki, Szczepku, za miąsko. No i za prezent dla Kaśki. - To zestaw dla młodego chemika. - Serio, wujku?! - Kasieńko, wiem, że wolisz czytać książki,
- Czy już ci mówiłem, że świetnie myjesz naczynia? Niewiele osób zmywa tak dobrze, jak ty! Niedawno pojechałam do Niemiec i tam dostałam taki oto komplement. Ostatni raz byłam z siebie tak bardzo dumna piętnaście lat temu - gdy rzuciłam w niebo czapką, a w czapkę wpadł nietoperz. Nietoperz należał do rzadkiego w Polsce gatunku mopków i wyglądał jak włochaty kleszcz, do którego jakiś szaleniec doszył strzępy sfatygowanej parasolki. Mopki polują na
@zygmunt_III_waszka @WutkaBXL Coś z księżmi, Ruskimi i wódka w roli głównej. Ale to jest temat na zupełnie inna opowieść i cos, czego się jednak wstydzę ( ͡°ʖ̯͡°)
- Słuchaj, chodźmy na obiad, na Woli jest ponoć świetna knajpa. - Jaka? - Dżinsowa. - Dżinsowa? - No tak się nazywa. Poszliśmy. Wnętrze "Dżinsowej" wyglądało mało zachęcająco: obłe, stalowe krzesła o siedziskach obitych czerwoną niby-skórą i niby-prykających przy każdym drgnięciu tyłka; symfoniczny zgrzyt metalowych nóżek na płytkach, i - rzecz jasna - stoliki obowiązkowo nakryte kraciastą ceratą. A dżinsu ani widu, ani słychu. Po chwili spostrzegliśmy, że ze ścian pokrytych boazerią
Kiedyś pracowałam w księgarni z literaturą dziecięcą. Zarabiałam przyzwoicie i miałam wolne weekendy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że nie za bardzo lubię dzieci. Czasami jednak księgarnię odwiedzali naprawdę ciekawi klienci. - Syn musi kupić jakiś prezent koledze z klasy. I wie pani... – klientka wycedziła, wstydliwie podrapawszy się po szyi – mój syn nienawidzi tego chłopaka całym sercem. Może pani coś poleci? - Coś taniego? - Nie, nie. To
@nunkun: kiedy dorosnę do tego etapu, że oprócz wyimaginowanych przyjaciół zacznę tworzyć wyimaginowane dzieci to z pewnością ten tytuł zakupie i im przeczytam
Próbowałam usnąć, ale moja współlokatorka zaczęła histerycznie piszczeć, bo chrabąszcz chlupnął jej do piwa.
Współlokator za ścianą zaś rozkichał się jak szalony, bo ma alergię na drzewa.
- W Hiszpanii nie ma drzew - tłumaczy. - Nie wiedziałem, że one są takie ładne, a takie podstępne.
Kiedy już usnęłam (około