- Słuchaj, chodźmy na obiad, na Woli jest ponoć świetna knajpa.
- Jaka?
- Dżinsowa.
- Dżinsowa?
- No tak się nazywa.
Poszliśmy. Wnętrze "Dżinsowej" wyglądało mało zachęcająco: obłe, stalowe krzesła o siedziskach obitych czerwoną niby-skórą i niby-prykających przy każdym drgnięciu tyłka; symfoniczny zgrzyt metalowych nóżek na płytkach, i - rzecz jasna - stoliki obowiązkowo nakryte kraciastą ceratą.
A dżinsu ani widu, ani słychu.
Po chwili spostrzegliśmy, że ze ścian pokrytych boazerią