Wpis z mikrobloga

- Co dostałaś z historii?
- Jedynkę, a co - odpowiedziała Gosia, dumnie wypiąwszy kolana.
- Przecież wszyscy ściągali! Poza tym wystarczyło napisać, że bitwa pod Termopilami była w 480 roku przed naszą erą, żeby dostać trójkę.
- Nie będę się takich bzdur uczyła.
- Gosia, dopiero listopad, a ty masz już bardzo dużo jedynek.
- No i co. Szkolna wiedza jest bezużyteczna. Zaraz się ją zapomina – Gosia wgryzła się w ciastko gniazdko po dziurki w nosie. - Edukacja powinna wyglądać inaczej. Gdybym była prezydentem...
- Myślałam, że chcesz zostać sprzątaczką.
- Ale prezydentem też bym mogła zostać. Zrobiłabym w szkole trzy przedmioty.
- To znaczy?
- "Śmieszne fakty”, „Straszne rzeczy” i „Wiedza użyteczna” – perorowała Gosia. – Tylko takie człowiek pamięta. Bitwa pod Termopilami? Co to ma być w ogóle?
- Masakra – przysiadłszy się do nas, odezwała się Ania z IIIb.
Ania z IIIb w rozmowach używała tylko dwóch słów: „czad” i „masakra”.
Chodziły plotki, że Ania złożyła jakieś specjalne śluby w kościele garnizonowym, i stąd wynika jej enigmatyczność.
- Masakra – przytaknęła Ani Gosia. – Wiecie, że w 1962 w Tanganice, a w obecnej Tanzanii, wybuchła epidemia śmiechu? Był o tym program w telewizji. Jedna dziewczyna zaczęła śmiać się na lekcji, i nie mogła przestać. Zaraziła swoje koleżanki, one zaraziły kolejnych uczniów. Rodziców, nauczycieli. Przez kilka miesięcy ponad tysiąc osób śmiało się, i nie mogło przestać. Zamknięto czternaście szkół. Czaicie to? O takich rzeczach powinniśmy się uczyć w szkole.
- Dlaczego? – zapytałam, ciekawa Gosinej teorii edukacji.
- Bo świat jest popierdzielony. I możemy się się tylko śmiać – ciągnęła Gosia, wydłubując resztki lukru z nosa. – Śmiać albo bać. Wiecie, że każda z was ma w sobie dziesięć razy więcej bakterii niż komórek? My tu sobie gadamy, a miliony mikrobów właśnie się na nas bzykają. Jedzą nasz naskórek. Piją łój. Srają w pory. Wyobraźcie to sobie.
- Czad – z uznaniem pokiwała głową Ania.
- I to ma być przydatna wiedza? – zapytałam Gosię.
- W tej głupiej szkole uczymy się prawie wyłącznie o ludziach. Człowiek to, człowiek tamto. A gówno wiemy o świecie, tak naprawdę. W ogóle ta przyroda, całkiem bym ją zmieniła. Kojarzysz wydry morskie? – Gosia zwróciła się do mnie, wziąwszy soczysty łyk soczku z marchwi.
- Nie.
- Śpią na wodzie, trzymając się za łapki, żeby się przypadkiem nie rozdzielić.
- Ha, ha. Słodziaki.
- I gwałcą małe foczki. Zaciągają je pod wodę, a potem bzykają. Foczki zdychają z braku powietrza i z powodu ran, które zrobiły im napalone wydry.
- O fu – powiedziałam.
- Masakra – przytaknęła Ania.
- Ludzie są okropni, ale zwierzęta wcale nie są lepsze – podsumowała Gosia. - Widzicie, w szkole powinno się łączyć fakty śmieszne ze strasznymi. Każda lekcja to powinien być taki... roller-coaster. Taki „Tajfun” z lunaparku we Władysławowie. A nie, kurde, jakieś bitwy pod Termopilami.

#nunkunpisze
  • 37
  • Odpowiedz
@Wynoszony: To nie są zwykłe dzieci - zmieniam styl rzeczywistych rozmów, bo w żadnym razie nie zależy mi na efekcie naturalności ;) Tak jak w "Matyldzie" Dahla np., ale z mniejszą dozą fantastyki
  • Odpowiedz
@nunkun: Okej, ale wydaję mi się że tok rozmowy nie jest zbyt specjalny lub wyjątkowy, tylko "trudniejsze" słowa sprawiają wrażenie czegoś innego. Dla mnie to trochę za mało na interesującą lekturę.

Ale jestem pewnie zbyt wymagający :D
  • Odpowiedz
Wykoppeel forum krytyków literackich... pod każdym wpisem nunkun ktoś się wypowiada o stylu czy słownictwie. Jak np. Old_Postman pisał to nie zauważyłam nigdy takich komentarzy a na pewno byli tacy którym jakiś zwrot nie pasował czy lubią inny styl. Dziewczyna sobie pisze teksty - lubisz to plusuj, nie lubisz nie plusuj. Zgrywanie specjalisty literata jest po prostu śmieszne. Imho
  • Odpowiedz