Kiedy wysiedli z auta, powitał ich przedziwny widok – na dachu Opla przysiadło stadko dzwońców – trzy samce, cztery samice należące do tego gatunku krępych ptaszków o sympatycznym wyglądzie i kolorystyce przedwiośnia. Oliwkowozielone brzuszki dzwońców przypominały puchate, kwitnące bazie, a żółte wstawki na krawędziach skrzydeł i ogona kojarzyły się Kasi z mniszkiem kwitnącym obficie w międzyrzędziach jabłoniowego sadu, który uprawiali jej rodzice. Zdziwiło ją, że te ptaki – wszak niezbyt towarzyskie w sezonie lęgowym – przycupnęły nakrawędzi dachu samochodu, i beztrosko oddawały się grupowej toalecie, czyszcząc sobie piórka niezgrabnie grubymi dzióbkami.
- Jedźmy gdzieś indziej – Kasia powiedziała cicho do dziadka, który wytrzepywał ziemię z brązowego pantofla, stukając obcasem o kosz na śmieci.
- Ty pojedziesz - rzekł dziadek. – Tylko nie dasz się złapać.
- Postaram się. Obiecuję.
- Lubię cię, Kasieńko. Bardzo – dziadek nagle spoważniał, i wyglądał na znacznie starszego, niż jest. Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi w przypadku martwego od ćwierć wieku człowieka.
- Ja ciebie też, dziadku – zabrzmiało to w jej uszach strasznie cukierkowo, więc dodała - Choć właściwie poznałam cię dopiero dzisiaj.
- Jedźmy gdzieś indziej – Kasia powiedziała cicho do dziadka, który wytrzepywał ziemię z brązowego pantofla, stukając obcasem o kosz na śmieci.
- Ty pojedziesz - rzekł dziadek. – Tylko nie dasz się złapać.
- Postaram się. Obiecuję.
- Lubię cię, Kasieńko. Bardzo – dziadek nagle spoważniał, i wyglądał na znacznie starszego, niż jest. Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi w przypadku martwego od ćwierć wieku człowieka.
- Ja ciebie też, dziadku – zabrzmiało to w jej uszach strasznie cukierkowo, więc dodała - Choć właściwie poznałam cię dopiero dzisiaj.
#gownowpis