Wpis z mikrobloga

- Słuchaj, chodźmy na obiad, na Woli jest ponoć świetna knajpa.
- Jaka?
- Dżinsowa.
- Dżinsowa?
- No tak się nazywa.
Poszliśmy. Wnętrze "Dżinsowej" wyglądało mało zachęcająco: obłe, stalowe krzesła o siedziskach obitych czerwoną niby-skórą i niby-prykających przy każdym drgnięciu tyłka; symfoniczny zgrzyt metalowych nóżek na płytkach, i - rzecz jasna - stoliki obowiązkowo nakryte kraciastą ceratą.
A dżinsu ani widu, ani słychu.
Po chwili spostrzegliśmy, że ze ścian pokrytych boazerią ściekają purpurowe maziaje.
- Co to jest - głośno zastanawiał się mój towarzysz Marcin.
- Niedawno mieliśmy zawody w wyżymaniu buraczków. Cały dzień sok nam bryzgał na ściany - miła kelnerka tłumaczyła nam genezę wystroju. - Najpierw chcieliśmy posprzątać, ale szefowa uznała, że tak jest ładnie, nowocześnie, jak w salonach z katalogów firm deweloperskich. Co racja to racja, nie sądzi pan?
- Nie - powiedział zawsze szczery Marcin. - Nie sądzę.

- Dlaczego byłeś dla tej pani taki niemiły? - zapytałam, gdy już usiedliśmy do stołu.
- Bo zawsze trzeba mówić prawdę. Boimy się prawdy, jesteśmy zbyt mili, zbyt łagodni, przymykamy oczy na nadużycia. Problemy z imigrantami, z Murzynami w Stanach Zjednoczonych - rozgadał się Marcin, zamówiwszy zupę pomidorową, sałatkę jarzynową, kotleta schabowego z ziemniakami, bukiet surówek, i pół litra bimbru - a wszystko za 11 złotych i 3 grosze.
- Tanio, no nie?
- Ale żarcie tragiczne - narzekał Marcin, nadkroiwszy sznycel pluskający się w sosie tysiąca wysp. - Zupełnie nie rozumiem, czemu mnie tu zabrałaś.
- W internecie ludzie piali nad tym miejscem z zachwytu. Zresztą popatrz, sala pełna, pałaszują, aż im uszy chodzą.
Gdy tak się kłóciliśmy, do "Dżinsowej" wszedł Robert Lewandowski.
- Poproszę wszystko, co macie w karcie - powiedział.
- Ania pozwala ci jeść takie rzeczy?! - z niedowierzaniem zapytał Marcin.
- Jak strzelę ładnego gola. Poza tym uważa, że jedzenie jest tu smaczne i całkiem zdrowe.
Kilka minut później wszyscy robili sobie zdjęcia z Robertem dźlamiącym gumiastą golonkę.
Okazało się, że to nowa reklama listów poleconych Poczty Polskiej, w której bierze udział Robert - by więc mimowolnie nie stać się częścią owej reklamy, przesiedliśmy się z Marcinem do innej części. Sali.

#snilosie #nunkunpisze
  • 7