Wpis z mikrobloga

- Sergiej, pomożesz mi zrobić psikusa Gośce? Wystarczy, że będziesz udawał Ruska.
- Z tym akurat nie powinno być żadnego problemu - posmutniał Sergiej. - Szczególnie, jeżeli pozna mojego tatę.
Tata Sergieja - a właściwie Jana Sergiusza - miał hopla na punkcie Rosji.
I na punkcie puszkowanego jedzenia.
- Rebiata, wczoraj oglądałem film o Antarktydzie. Jaki tam moroz, jak te pingwiny to wytrzymują - pan Henio wytarł nos wierzchem spierzchniętej dłoni. - Pokazywali chatkę gościa, który tam kojtnął sto lat temu. Amerykaniec. Na półkach konserwy, całe półki konserw, świeżutkich, nietkniętych!
Pan Heniek, wstał, i wyciągnął z pawlacza jakiś zakurzony przedmiot.
- Swinnaja tuszonka. Data produkcji: styczeń 1992 - czytał, obskubując puszkę z resztek pajęczyny. - Historycznaja tuszonka - kilka dni wcześniej rozwiązano sawiecki sajuz. Spróbujmy.
- Dziękuję, ale nie jestem głodna, proszę Pana.
- Mi też się jakoś nie chce jeść - wstawił się za mną Sergiej.
- Jedzcie. Musicie mieć siłę. Konserwy się nie psują, jeżeli są dobrze przechowywane. I szczelne. Wiecie czemu nikt nie wrócił z ekspedycji Franklina do Arktyki? Przez nieszczelne puszki. Źle zalutowane, job twoju mać. Musieli prawie wszystko wypierdzielić w morze. No, ale ta tuszonka...
- Tato...
- Wystraszyliśta się? No dobrze, to dam wam takie świeżutkie, dopiero co kupiłem.
- Tato... co to jest?
- Chljeb. Pełnoziarnisty, żytni. Puszkowany. Jak go zagotować w wodzie albo podgrzać w mikrofali, to pachnie i smakuje jak świeżo wypiekany - Pan Henio mlasnął soczyście, zachęcając nas do spróbowania, a następnie wyciągnął z puszki ciemną gumowatą kluchę w plasterkach. - Pażałusta.
- Tato, czemu nie możemy jeść normalnego chleba?
- Ten jest świetny, nie to, co to gówno w piekarniach, synu. Kasiu, czy twoi rodzice kupują konserwy?
- Nie za bardzo.
- To kiepsko. Tylko ci, co mają zapas puszek, przetrwają. Będą sprzedawać. Za djengi. I charaszo.
Z perspektywy czasu sądzę, że pan Henio mógł mieć całkiem sporo racji.
W każdym razie, na co dzień zmuszał syna do nauki rosyjskiego, i wmawiał wszystkim wokół, że ma carski rodowód, zaś jego krewni mieszkają w podmoskiewskim Marfino.
Tak naprawdę przodkowie pana Henia byli Polakami, których zesłano na Sybir.
Nieważne.
Ważne w tamtym momencie było tylko to, że Sergiej znał rosyjski i wszystkich mieszkających w mieście Rosjan. A przy okazji mnie lubił, i gotów był spełnić dosyć nietypową prośbę.

#nunkunpisze
  • 10
  • Odpowiedz