Wpis z mikrobloga

Kiedyś pracowałam w księgarni z literaturą dziecięcą. Zarabiałam przyzwoicie i miałam wolne weekendy.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że nie za bardzo lubię dzieci.
Czasami jednak księgarnię odwiedzali naprawdę ciekawi klienci.
- Syn musi kupić jakiś prezent koledze z klasy. I wie pani... – klientka wycedziła, wstydliwie podrapawszy się po szyi – mój syn nienawidzi tego chłopaka całym sercem. Może pani coś poleci?
- Coś taniego?
- Nie, nie. To musi być naprawdę okropna książka. Taka, żeby mu się zrobiło bardzo smutno. Żeby się strasznie bał.
- I żeby nie mógł spać po nocach?
- O tak, tak by było idealnie – klientka obdarzyła mnie uśmiechem pełnym ciepła i wdzięczności.
Innym razem wpadł zmachany facet.
- Czy macie coś o działaniu silników samochodowych albo komputerów?
- Coś się znajdzie. Dla nastolatka?
- Nie, proszę pani. Dla trzylatka! – krzyknął, oburzony.
- Z tym to może być problem…
- Phi. Problem to pani ma. Ze sobą! – rzekł, i wybiegł. Trzasnąwszy drzwiami.
Raz przyszła do nas zgarbiona staruszka z włosami fioletowymi od płukanki.
- Szukam książki dla moich wnucząt. Nie pamiętam tytułu, ale to książka o różnych obrzydliwych rzeczach. Z kupą na okładce.
- “Beki, smarki, pierdy”. Myślę, że o tym mowa – podałam babci egzemplarz.
- A czy pani uważa, że to będzie bardzo niestosowny prezent?
- Nie mam pojęcia, proszę pani.
- Hmmm. To chyba zły pomysł – babcia odłożyła książkę - rozejrzę się za czymś innym.
Po jakiejś godzinie przyczłapała z powrotem do kasy.
- Co by pani wybrała? „Nocnik nad nocnikami”, „Robale”, czy „Kupa, czyli przyrodnicza wycieczka na stronę”?
- „Kupę” wzięłabym w ciemno – odpowiedziałam, robiąc minę godną prawdziwej znawczyni.
- A czy to będzie bardzo niestosowny prezent?
- Gdzieżby tam. Serdecznie polecam.
- No, dobrze. To ja tę książeczkę poproszę.
Innym razem wpadł do nas szczupły, energiczny, na oko trzydziestokilkuletni mężczyzna.
- Nie lubię dzieci – obwieścił, zbliżywszy się do mnie chyżym krokiem.
- Ja też nie za bardzo – odparłam.
- Ale muszę coś kupić. Siostrzeńcowi, lat sześć. Pomoże mi pani?
- Pewnie.
- Najlepiej, żeby była to książka o Holokauście. Albo o pogromach. O ludobójstwie... jakimkolwiek.
Niestety, nie udało nam się niczego znaleźć. Urządziliśmy sobie jednak miłą pogawędkę, i tak skończyła się nasza znajomość.

#truestory #nunkunpisze
  • 15
@nunkun: Ciekawe jakimi wartościami kierują się autorzy "fekaliowych opowieści".

Dramat, komedia, sensacja...( ͡° ͜ʖ ͡°)

Ludzki umysł potrafi płatać niezłe figle, że o amatorach takiego czytadła nie wspomnę.
@The_DiceMan: Chyba wszystkie dzieciaki przechodzą przez etap dzikiej fascynacji fizjologią, no a autorzy wiedzą, że cokolwiek by na ten temat nie napisali, to się sprzeda ;) Aczkolwiek książka "Kupa - przyrodnicza wycieczka na stronę" jest akurat spoko, bo ma walor edukacyjny: uczy dzieci rozpoznawać zwierzęta na podstawie odchodów. Jak to mówią przyrodnicy: "pokażcie mi kupę, a powiem wam, jak żyje to, co ją zrobiło"
@The_DiceMan: U pasożytów jest taka faza, gdzieś chyba koło 2 roku życia, zwana przez psychologów bodajże fazą analną. Wtedy pasożyt mniej więcej zaczyna ogarniać co się tam dzieje, rodzice zaczynają wymagać kontrolowania sraki, etc. Takie książki pewnie są przydatne do łatwiejszego omawiania tematu.
@PanBulka: "Opowieści grozy wuja Mortimera" (do tej pory boję się opowiadania "Niedrzwi") i "Cmentarzyk" Edwarda Goreya (wydany w zbiorku "Osobliwy gość i inne utwory") - nie wiem, kto wrzucił Goreya do dziecięcych, ale zapewne ktoś się pośpieszył, i stwierdził, że skoro są obrazki, a na nich dzieci, to książka jest dla młodszych odbiorców. Pani wzięła obie.