- 25
- 19
#heheszki #got #houseofthedragon #seriale #breakingbad #humorobrazkowy
We had a good thing, you stupid son of a bitch! We had dragons. We had the throne. We had everything we needed, and it all ran like clockwork. You could've shut your mouth, ran the city watch and made as much money as you ever needed. It was perfect. But, no, you just
We had a good thing, you stupid son of a bitch! We had dragons. We had the throne. We had everything we needed, and it all ran like clockwork. You could've shut your mouth, ran the city watch and made as much money as you ever needed. It was perfect. But, no, you just
- 10
- 6
@Sheckley2: Mem dobry, film wręcz przeciwnie.
Pewnie będzie gdzieś nominowany w kategorii "silna i niezależna rola kobieca".
Pewnie będzie gdzieś nominowany w kategorii "silna i niezależna rola kobieca".
- 12
Tak się złożyło, że w szkole nie miałem okazji przerobić „Faraona” Bolesława Prusa i dopiero teraz miałem okazję ją nadrobić.
Spodziewałem się jakiegoś historycznej epopei z wątkami romansowymi, jak to u Sienkiewicza tymczasem dostałem niejednoznaczny traktat o władzy przeniesiony w realia starożytnego Egiptu.
Fabuła jest zapewne znana każdemu więc ograniczę się tylko do jej zarysowania: młody następca tronu Ramzes marzy o tym by po wstąpieniu na tron złamać władze kapłanów, którzy w istocie władają Egiptem i przywrócić państwo do mocarstwowe roli jaką odgrywało niegdyś. Chcąc wydać wojnę Asyrii musi jednak zdobyć sobie poparcie ludu i uzdrowić finanse państwa, co okazuje się niemożliwe bez pomocy ze strony znienawidzonej przez niego warstwy społecznej. Jego główny przeciwnik to Herhor arcykapłan świątyni boga Amona w Tebach i wszechwładny minister na dworze ojca Ramzesa. Po śmierci starego króla, gdy Ramzes wstępuje na tron konfrontacja między nimi jest nieunikniona. Zatem walka idealistycznie nastawionego wojowniczego młodzika z wytrawnym strategiem reprezentującym skostniałość i bezwolność nawy państwowej. Kto wygra?
No
Spodziewałem się jakiegoś historycznej epopei z wątkami romansowymi, jak to u Sienkiewicza tymczasem dostałem niejednoznaczny traktat o władzy przeniesiony w realia starożytnego Egiptu.
Fabuła jest zapewne znana każdemu więc ograniczę się tylko do jej zarysowania: młody następca tronu Ramzes marzy o tym by po wstąpieniu na tron złamać władze kapłanów, którzy w istocie władają Egiptem i przywrócić państwo do mocarstwowe roli jaką odgrywało niegdyś. Chcąc wydać wojnę Asyrii musi jednak zdobyć sobie poparcie ludu i uzdrowić finanse państwa, co okazuje się niemożliwe bez pomocy ze strony znienawidzonej przez niego warstwy społecznej. Jego główny przeciwnik to Herhor arcykapłan świątyni boga Amona w Tebach i wszechwładny minister na dworze ojca Ramzesa. Po śmierci starego króla, gdy Ramzes wstępuje na tron konfrontacja między nimi jest nieunikniona. Zatem walka idealistycznie nastawionego wojowniczego młodzika z wytrawnym strategiem reprezentującym skostniałość i bezwolność nawy państwowej. Kto wygra?
No
„Przybysze z przestrzeni kosmicznej” („It Came from Outer Space”) to pochodzący z 1953 r. klasyk science fiction w reżyserii Jacka Arnolda (1912-1992), który miał nam później dać między innymi „Potwora z Czarnej Laguny” (1954) oraz „Człowieka, który się nieprawdopodobnie zmniejsza” (1957).
Oparty na historii stworzonej przez uznanego pisarza science fiction Raya Bradbury’ego (1920-2012) obraz zabiera widzów do Arizony („granej” przez pustynię Mojave w Kalifornii), gdzie poznajemy niezależnego dziennikarza i astronoma-amatora Johna Putnama. Pewnej nocy jest on razem ze swoją narzeczoną – nauczycielką Ellen świadkiem upadku meteoru. Po przybyciu na miejsce zdarzenie, okazuje się jednak, że to bynajmniej nie zwykła skała z kosmosu a statek z innej planety! Niestety szybko zostaje on zasypany przez osuwisko skał i ziemi, które uniemożliwia jego zbadanie. Tymczasem nikt nie wierzy Putnamowi, że na Ziemi rozbił się statek kosmiczny, a dziennikarz szybko staje się obiektem drwin.
W krótkim okresie okolice zaczynają nawiedzać dziwne zjawiska, dwójka monterów sieci telefonicznej znika na pustyni, by odnaleźć się po jakimś czasie. Problem w tym, że nie są oni sobą (i to dosłownie).Okazuje się bowiem, że Putnam miał rację, Ziemię faktycznie odwiedzili przybysze z gwiazd. Ich wizyta nie ma jednak planowanego charakteru – statek miał po prostu awarię i rozbił się na naszej planecie w wyniku wypadku. Teraz przybysze są zmuszeni do jego naprawy, by to zrobić przyjmują oni postać lokalnych mieszkańców, których „oryginały” trzymają jako zakładników w położonej nieopodal krateru wybitego przez ich statek kopalni.
Gdy porwana zostaje narzeczona naszego bohatera, musi zrobić wszystko by uratować ją i innych. Jednak nie wszystko jest takie jak wydaje się na pierwszy rzut oka, a odrażający obcy wbrew pozorom nie są istotami z piekła rodem, a po prostu chcą opuścić Ziemię, a nie krzywdzić
Oparty na historii stworzonej przez uznanego pisarza science fiction Raya Bradbury’ego (1920-2012) obraz zabiera widzów do Arizony („granej” przez pustynię Mojave w Kalifornii), gdzie poznajemy niezależnego dziennikarza i astronoma-amatora Johna Putnama. Pewnej nocy jest on razem ze swoją narzeczoną – nauczycielką Ellen świadkiem upadku meteoru. Po przybyciu na miejsce zdarzenie, okazuje się jednak, że to bynajmniej nie zwykła skała z kosmosu a statek z innej planety! Niestety szybko zostaje on zasypany przez osuwisko skał i ziemi, które uniemożliwia jego zbadanie. Tymczasem nikt nie wierzy Putnamowi, że na Ziemi rozbił się statek kosmiczny, a dziennikarz szybko staje się obiektem drwin.
W krótkim okresie okolice zaczynają nawiedzać dziwne zjawiska, dwójka monterów sieci telefonicznej znika na pustyni, by odnaleźć się po jakimś czasie. Problem w tym, że nie są oni sobą (i to dosłownie).Okazuje się bowiem, że Putnam miał rację, Ziemię faktycznie odwiedzili przybysze z gwiazd. Ich wizyta nie ma jednak planowanego charakteru – statek miał po prostu awarię i rozbił się na naszej planecie w wyniku wypadku. Teraz przybysze są zmuszeni do jego naprawy, by to zrobić przyjmują oni postać lokalnych mieszkańców, których „oryginały” trzymają jako zakładników w położonej nieopodal krateru wybitego przez ich statek kopalni.
Gdy porwana zostaje narzeczona naszego bohatera, musi zrobić wszystko by uratować ją i innych. Jednak nie wszystko jest takie jak wydaje się na pierwszy rzut oka, a odrażający obcy wbrew pozorom nie są istotami z piekła rodem, a po prostu chcą opuścić Ziemię, a nie krzywdzić
„Zakazana planeta”z 1956 r. to uznany klasyk amerykańskiego kina science fiction z 1956 r. Swego czasu okupował ekran na nieodżałowanej stacji TCM, ja sam zaś miałem okazję zapoznać się z nim w latach dziewięćdziesiątych, kiedy w ramach „letniego kina” puszczono go na jedynce.
W odległej o około 200 lat przyszłości statek kosmiczny Planet Zjednoczonych C-57D, dowodzony przez komandora Johna J. Adamsa (Leslie Nielsen) udaje się na wyprawę w poszukiwaniu zaginionego przed dwudziestu laty statku naukowego Bellerofon. Statek zaginął w okolicach odległej planety Altair IV. Po przybyciu na miejsce okazuje się, że z pierwotnej załogi Bellerofona ocalał jedynie lingwista dr. Edward Morbius oraz jego córka Alta.
Morbius jest zaniepokojony przybyciem misji ratunkowej i nie chce by jego córka zadawała się z załogą ziemskiego statku. Po pewnym czasie okazuje się, że jego niechęć nie jest spowodowana tylko obawą o córkę, ale również tym co odkrył na zdawałoby się martwej planecie. Otóż przed setkami tysiącleci zamieszkiwała ich rasa inteligentnych istot – Krellów. Niesamowicie zaawansowani technologicznie, stali oni u osiągnięcia wyższego stanu istnienia nie wymagającego żadnych fizycznych nośników. Niestety coś stanęło temu na przeszkodzie i niegdyś wspaniała cywilizacja upadła w ciągu jednej nocy. Morbius bada pozostałe artefakty i ocalałą podziemną infrastrukturę obcych, jednak chce ten fakt zachować tylko dla siebie. Wedlug jego mniemania ludzkość nie jest jeszcze gotowa na to by udostępnić jej technologię Krellów. Problem polega na tym, że Morbius nie bierze pod uwagę swoich własnych ludzkich ograniczeń, co ma bezpośredni wpływ na akcję filmu i los jego bohaterów.
W odległej o około 200 lat przyszłości statek kosmiczny Planet Zjednoczonych C-57D, dowodzony przez komandora Johna J. Adamsa (Leslie Nielsen) udaje się na wyprawę w poszukiwaniu zaginionego przed dwudziestu laty statku naukowego Bellerofon. Statek zaginął w okolicach odległej planety Altair IV. Po przybyciu na miejsce okazuje się, że z pierwotnej załogi Bellerofona ocalał jedynie lingwista dr. Edward Morbius oraz jego córka Alta.
Morbius jest zaniepokojony przybyciem misji ratunkowej i nie chce by jego córka zadawała się z załogą ziemskiego statku. Po pewnym czasie okazuje się, że jego niechęć nie jest spowodowana tylko obawą o córkę, ale również tym co odkrył na zdawałoby się martwej planecie. Otóż przed setkami tysiącleci zamieszkiwała ich rasa inteligentnych istot – Krellów. Niesamowicie zaawansowani technologicznie, stali oni u osiągnięcia wyższego stanu istnienia nie wymagającego żadnych fizycznych nośników. Niestety coś stanęło temu na przeszkodzie i niegdyś wspaniała cywilizacja upadła w ciągu jednej nocy. Morbius bada pozostałe artefakty i ocalałą podziemną infrastrukturę obcych, jednak chce ten fakt zachować tylko dla siebie. Wedlug jego mniemania ludzkość nie jest jeszcze gotowa na to by udostępnić jej technologię Krellów. Problem polega na tym, że Morbius nie bierze pod uwagę swoich własnych ludzkich ograniczeń, co ma bezpośredni wpływ na akcję filmu i los jego bohaterów.
@Sheckley2: Pierwszy raz widziałem w "Perłach z lamusa" Raczka i Kałużyńskiego około roku 1990 i wtedy zrobił na mnie duże wrażenie, w 1956r. ludzie pewnie zbierali szczęki z podłogi
Tak sobie oglądam "Zakazaną planetę" z Leslie Nielsenem z 1956 r. i fajne ufa wtedy mieli ;)
#sciencefiction #ufo #leslienielsen
#sciencefiction #ufo #leslienielsen
Komentarz usunięty przez autora
@Sheckley2: To bardzo dobrze
- 9
@Sheckley2: Brakuje Finlandii, czy nawet samej Polski. Rosja nigdy nie była potężnym militarnie mocarstwem. Wygrywała tylko wtedy gdy poświecała połowe swojego narodu i ze względu na rozgległe terytorium czyli kiedy była stroną defensywną.
- 3
@Arhus: Tak ale to było pyrusowe zwycienstwo dla ruskich.
tak powinno być
#got
#got
- 304
@Sheckley2 I cyk gołego pod prysznic za brak paszportu
- 98
- 75
nic mnie tak ostatnio nie rozbawiło jak te teksty z 4chana
#humorobrazkowy #heheszki #lotr #koronawirus
#humorobrazkowy #heheszki #lotr #koronawirus
- 18
- 10
- 15
W tym roku znów złapałem fazę na I wojnę światową i kierowany tym przeczytałem książkę o nieco zapomnianym i fascynującym froncie – Afryce Wschodniej. Amerykański historyk Robert Gaudi w swej pracy pt. „African Kaiser. General Paul von Lettow-Vorbeck and The Great War in Africa”, w przystępny sposób przybliża postać głównego niemieckiego dowódcy tego teatru wojny – Paula von Lettow-Vorbecka (1870 – 1964) oraz opisuje konflikt we wschodnioafrykańskich koloniach w okresie 1914 – 1918.
I wojna światowa jest kojarzona głównie przez pryzmat frontu zachodniego – nieustannych szarż na gniazda karabinów maszynowych, tysięcy trupów zalegających w błocie ziemi niczyjej. Tymczasem w obrazie tej wielkiej tragedii umyka fakt, że konflikt toczył się wszędzie tam gdzie istniały niemieckie kolonie. Chociaż Niemcy stosunkowo późno przystąpiły do imperialnej gry w XIX wieku, to po blisko trzydziestu latach od zjednoczenia w 1871 r. zdążyły one zebrać całkiem spory wianuszek posiadłości, od Chin przez Nową Gwineę i wyspy Pacyfiku po Afrykę.
Właśnie ten ostatni kontynent zawierał prawdziwą perłę niemieckiego imperium kolonialnego – Niemiecką Afrykę Wschodnią (z grubsza dzisiejsza Tanzania). Kolonia ta zarządzana po początkowych perturbacjach (krwawe powstania ludności tubylczej pod koniec XIX wieku) w dość rozsądny sposób, stała się prawdziwą solą w oku Imperium Brytyjskiego w czasie Wielkiej Wojny. O ile bowiem większość niemieckich kolonii padła najpóźniej do wiosny 1916 (upadek Kamerunu) tak siły niemieckie w Afryce Wschodnie poddały się dopiero po 11 listopada 1918 r. i to tylko dlatego, że wojna w Europie dobiegła końca.
I wojna światowa jest kojarzona głównie przez pryzmat frontu zachodniego – nieustannych szarż na gniazda karabinów maszynowych, tysięcy trupów zalegających w błocie ziemi niczyjej. Tymczasem w obrazie tej wielkiej tragedii umyka fakt, że konflikt toczył się wszędzie tam gdzie istniały niemieckie kolonie. Chociaż Niemcy stosunkowo późno przystąpiły do imperialnej gry w XIX wieku, to po blisko trzydziestu latach od zjednoczenia w 1871 r. zdążyły one zebrać całkiem spory wianuszek posiadłości, od Chin przez Nową Gwineę i wyspy Pacyfiku po Afrykę.
Właśnie ten ostatni kontynent zawierał prawdziwą perłę niemieckiego imperium kolonialnego – Niemiecką Afrykę Wschodnią (z grubsza dzisiejsza Tanzania). Kolonia ta zarządzana po początkowych perturbacjach (krwawe powstania ludności tubylczej pod koniec XIX wieku) w dość rozsądny sposób, stała się prawdziwą solą w oku Imperium Brytyjskiego w czasie Wielkiej Wojny. O ile bowiem większość niemieckich kolonii padła najpóźniej do wiosny 1916 (upadek Kamerunu) tak siły niemieckie w Afryce Wschodnie poddały się dopiero po 11 listopada 1918 r. i to tylko dlatego, że wojna w Europie dobiegła końca.
#film #kulturystyka
Komentarz usunięty przez moderatora