Wpis z mikrobloga

Szept stepowego wiatru

Noc była ciężka jak ołów. Nigdzie nie było żywej duszy, tylko wiatr snuł się między szkieletami dawnych gospodarstw, świszcząc w zbutwiałych framugach. Artem szedł powoli, czując pod butami spękaną ziemię. Jego latarka drżała w ręku, gdy odważył się spojrzeć na opuszczone pole pszenicy.

Było coś nienaturalnego w sposobie, w jaki kłosy kołysały się na wietrze. Zbyt rytmicznie, jakby coś ukryte w ich gęstwinie oddychało z nimi w harmonii. Gdy Artem spojrzał uważniej, jego serce zamarło.

Między złocistymi łodygami stał *chochoł*. Spleciony ze słomy kształt o pustych oczach wpatrujących się wprost w niego. Nie powinno go tu być—nikt już nie zostawiał takich strachów w polu, nie w tej części kraju, nie od lat. A jednak... coś było nie tak.

Wiatr ustał nagle, jakby świat wstrzymał oddech. Chochoł wykonał ledwie zauważalny ruch. Artem cofnął się o krok, ale nogi miał jak z ołowiu. Ręce zacisnęły się na latarce.

Złowroga postać wydawała się pulsować w ciemności, jakby coś kryło się pod jej słomianą osłoną. Wtedy usłyszał szepty—ciche, niemal niezrozumiałe, płynące z każdej strony, choć wokół była pustka.

„Nie odchodź...”

Artem rzucił się do biegu, ale jego ciało odmówiło posłuszeństwa. Strach paraliżował jego mięśnie. Na granicy świadomości, tuż przed tym, gdy wszystko spowiła ciemność, poczuł szorstki dotyk słomy na swojej skórze.

Potem była już tylko cisza.

#creepypasta #creepyai
get-rekt - Szept stepowego wiatru  

Noc była ciężka jak ołów. Nigdzie nie było żywej...

źródło: temp_file2918369885855334198

Pobierz
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach