Kiedy byłem mały, cała nasza rodzina, bliższa i dalsza, zawsze zazdrościła moim rodzicom, że mieszkają nad morzem.
Dla wielu ludzi perspektywa życia w niewielkim, nadmorskim mieście wydaje się świetna. Rzeczywistość była oczywiście całkiem inna. Nie były to wieczne wakacje.
Zwłaszcza dla mnie. W okresie jesienno-zimowym okolica była wyludniona, woda za zimna, a do szkoły chodziło i tak niewiele dzieci, więc zwyczajnie umierałem z nudów.
Jednak z początkiem wiosny otwierano największą atrakcję mojego dzieciństwa, atrakcję, na którą czekałem cały rok. Wesołe miasteczko.
Nie jestem w stanie powiedzieć ile godzin dobrej zabawy tam spędziłem, ale z pewnością było ich niemało.

Poza
Aneta raz postanowiła wybrać się nocą na cmentarz i usłyszała jakiś szmer. Lekko się obsrała, myśli sobie ''duch jaki albo gwałciciel''. Wzięła nogi za pas i wróciła do domu. Historia nie miała endu, ale trochę #creepypasta

No, ale w przeszłej teraźniejszości opowiedziała mi tę historię i razem ją dokończyłyśmy - to był gwałciciel.

Aneta mogła trafić gorzej. Właściwie to łóżko jakieś było, twarde co prawda, ale... świeczki dla nastroju były. A gościu (huk tam żywy czy martwy) nawet kwiaty ze sobą przyniósł (
Mayheart - Aneta raz postanowiła wybrać się nocą na cmentarz i usłyszała jakiś szmer....

źródło: 028a3e1035bfe3869546038399e1eea2

Pobierz
#pasta #creepypasta #literatura #scifi

36,400,000. To jest liczba inteligentnych cywilizacji, których możemy się spodziewać w naszej galaktyce- według słynnego równania Drake’a. Od ostatnich 78 lat wysyłamy w kosmos wszystko, co jest związane z naszą cywilizacją- nasze radio, naszą telewizję, naszą historię, nasze największe odkrycia. Wykrzykujemy swoją obecność co sił w płucach, zastanawiając się, czy jesteśmy sami we wszechświecie. 36 milionów potencjalnych cywilizacji, prawie wiek nasłuchiwań i nic. Jesteśmy jedyni.

Tak mi się wydawało jeszcze około 5 minut temu.
Transmisja pojawiła się na każdej na każdej częstotliwości, którą nasłuchiwałem. Od razy wiedziałem, że taki sygnał nie pojawia się naturalnie- musiał zostać wytworzony sztucznie. Pojawiał się i znikał ze stałą amplitudą; szybko zrozumiałem, że to musi być swego rodzaju kod dwójkowy. Zmierzyłem 1679 impulsów na minutę podczas transmisji. Zaraz po tym nastała cisza.
  • Odpowiedz
Jak nazywało się takie całe lore dotyczące różnych legend miejskich, zorganizowanych jakby w formie katalogu? Pamiętam że było takie coś, każdy item miał jakiś rodzaj id - to zahaczalo tez trochę o creepy pasty... Ktoś coś?

To było w języku angielskim, chyba nawet istniała specjalna stronka

#pytanie #creepypasta #legendymiejskie
SCP zeszło obecnie na psy. Wolałem dawne historie, które opierały się na idei straszenia osobliwymi lub dziwacznymi anomaliami wykraczającymi poza nasze ludzkie rozumienie, ale mające jednak przyziemny charakter. W ten sposób człowiek miał poczucie, że to wszystko mogło spotkać każdego z nas. Dlatego lubiłem te raportu o dziwnych schodach, zabójczych gadach, anomalnych samochodach czy paranormalnych kubkach do kawy i innych absurdalnych rzeczach. To co według mnie popsuło SCP to odejście od realizmu
Al-3_x - SCP zeszło obecnie na psy. Wolałem dawne historie, które opierały się na ide...

źródło: kkzgwhg22lb61

Pobierz
  • Odpowiedz
Obok mojego domu jest takie duże drzewo. I około piątej nad ranem każdego dnia przylatuje tam mnóstwo, mnóstwo wron.
No i siadają na tym drzewie tak, że wygląda ono niemal jak taka wielka czarna plama. No i często budzę się około piątej i idę na nie popatrzeć i po kilku minutach wracam do spania. I wtedy… bardzo często śni mi się taki sen.
Śni mi się, że budzę się, bo kruki... hmm... czekają na mnie na tym drzewie i każą mi szukać Cara Kruków - ponieważ on chce się ze mną zobaczyć. No i ubieram się, wychodzę na swoją ulicę i idę przez chwilę przed siebie. I nagle widzę taki wielki, wielki reflektor.
Tylko, że emmm… on wysyła ciemność zamiast światła. Idę w jego kierunku i nagle znajduję się w lesie, w środku nocy. Chodzę powoli między drzewami... spaceruję.

I nagle widzę Cara Kruków.
SCP-PL-2137
Klasa obiektu: Euclid
Specjalna procedura izolacyjna: Obiekt powinien znajdować się przez cały czas w zamkniętej celi, do której dostęp należy udzielać jedynie wyszkolonemu personelowi, wyposażonemu w broń [ZREDAGOWANE] oraz dowolne urządzenie audio. Posiłki należy podawać przez otwór w drzwiach o maksymalnych wymiarach [ZREDAGOWANE]. Obiekt ma skłonności do agresji, w przypadku zauważenia agresywnego zachowania obiektu, należy na urządzeniu audio odtworzyć utwór religijny pt. [ZREDAGOWANE], co zazwyczaj uspokaja go. W pobliżu celi pod
Szukam jednej creepypasty od ludzi z MysteryTv z YouTube. W tej paście był jakiś dziennikarz i on odsłuchiwał jakieś nagrania. Nie mam pojęcia kiedy to mogli wypuścić - 2, 3 lata temu? Wydaje mi się, że mogło być to CreepyWyzwanie ale sprawdziłem chyba wszystkie i nie mogę znaleźć tej konkretnej pasty.

Jakiś mirek może pomóc ze znalezieniem jej?
#creepypasta #youtube #creepystory
  • Odpowiedz
Pewnego dnia, chłopiec imieniem Tom siedział w szkolnej klasie i robił zadanie z matematyki. Było to sześć minut po zakończeniu lekcji. Nagle coś przykuło jego uwagę.

Siedział przy oknie. Odwrócił się i spojrzał na trawnik, na zewnątrz. Leżało tam coś, co wyglądało jak zdjęcie. Gdy chłopiec wychodził ze szkoły, podbiegł do miejsca, gdzie je widział.

Podniósł zdjęcie i uśmiechnął się. Przedstawiało najpiękniejszą dziewczynę, jaką kiedykolwiek widział. Nosiła sukienkę z trykotami i czerwone buty, ręką pokazywała gest pokoju (V).

Była
  • Odpowiedz
#creepystory #creepypasta
Mialem kiedys taka historie, ze na callu w pracy (zdalnie pracuje) przez chwile zobaczylem na kamerze samego siebie (wiecie, jak sa te kafelki w Teams, ze sa ludzie na kamerach) i przez chwilke doslownie zobaczylem, ze z moich oczu swieci rozowo-fioletowe swiatlo.
Moze to byl blad aplikacji, a moze sprzetu, a moze cos jest w temacie...
Ja sobie to tlumacze tak, ze jak sie polaczy czerwony (niesmiertelnosc taka, jak mowi (co najmniej czesc) religii) i niebieski (moc), to taki kolor wychodzi.
Potem mialem smieszny zbieg okolicznosci, bo sobie medytacje boga Ptaha z Egiptu na necie szukalem i on tez mial takie oczy, moze to jakis moj krewny ten Ptah, czy inny Atum. Cholera wie.
A, i taka sprawa: tuz po procesie psychicznym duchowego energetycznego przebudzenia mialem taka akcje: ide sobie przez miasto i chcialem wejsc do kosciola zobaczyc, czy oltarz ladny, ale akurat byl zamkniety i wtem odchodze od drzwi glownych, i jakas pani podchodzi z prosba, zeby ja wspomoc, to mi sie nagle pomyslalo, dam jej 100 zl - bardzo sie ucieszyla i powiedziala mi, ze nosze w sobie wielkie Swiatlo, bardzo sie wtedy wzruszylem i sie cieszylem, ze pomoglem tej pani.
✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Cześć mircy, gdzie obecnie publikuje się swoje wypociny pisarskie? Są jakieś portale gdzie można czytać czyjeś dzieła i dzielić się swoimi opowiadaniami? Na myśl nasuwa się wattpad, tylko polska wersja to jakaś totalna porażka, tam są kompilacje memów i tłumaczenia w top kategoriach (́︿̀) Taki chlew, że aż przykro.
Ktoś? Coś? Niby można byłoby sobie założyć bloga, tylko to byłaby trochę taka izolacja, a mi chodzi właśnie o stronę, której założenia są bliźniacze z założeniami wattpada.
Myślałem jeszcze o portalach jak wykop, tylko nie da się ukryć, że r/nosleep to to nie jest.

#creepypasta #kiciochpyta #tworczoscwlasna #pisanie
via mirko.proBOT
  • 0
Anonim (nie OP): Nikt nie wchodzi w kategorie na wattpadzie, bo są dziwne i algorytm jest niezrozumiały.
Trzeba swoje opowiadanie reeeklaaamooować. Bardzo dużo reklamować. Na tiktoku, fb, wszędzie. Największe hity są bardzo nisko w rankingach, bo są popularne z reklamy szeptanej.

Publikuj rozdział co tydzień, regularnie i zawsze reklamuj gdzie się da. Po kilku miesiącach wattpad zacznie Ci pomagać i będzie Cię polecał użytkownikom na wattpadzie. Ale do tego czasu orka i zero pomocy od wattpada.
  • Odpowiedz
Backrooms pozostaje dla mnie synonimem zmarnowanego potencjału na dobry postmodernistyczny, egzystencjalny horror. Ludzie niestety musieli zacząć wymyślać dodatkowe poziomy, dodawać jakieś potwory i organizacje do tego prostego, ale dobrego konceptu. Potem jeszcze zaczęli przerabiać to na podróbę SCP. Wszystko przez to przywiązanie ludzi do określonego, osobowego zagrożenia. Problem w tym, że to właśnie określoność i podmiotowość sprawiają, że rzeczy przestają być takie straszne. Nieokreślone poczucie zagrożenia moim zdaniem działa dużo lepiej. Doskonale
Al-3_x - Backrooms pozostaje dla mnie synonimem zmarnowanego potencjału na dobry post...

źródło: the-backrooms

Pobierz
  • 0
@anonimowy-anon: Człowiek zawsze rozwijał swoje zdolności w ramach pewnej społeczności. Kultura była dziełem wielu, a nie jednostki. Mamy tak zwaną inteligencje zbiorową, która może się ukazywać chociażby w przypadku tak zwanej burzy mózgów. Nigdy nie było też tak, że władca wszystko ogarniał w pojedynkę bo miał jednak swoich ministrów i doradców. Zresztą mrówki świetnie pokazuje ile może społeczność.
  • Odpowiedz
Dwa lata temu przeprowadziłem się do nowego miasta i zacząłem tam studia na jakimś losowym kierunku. Nie chodziło o to, że chciałem uciec od problemów czy może zacząć od nowa. Chciałem odciąć się od przerażających wydarzeń jakich doświadczyłem podczas mieszkania w Lublinie, na pewnej nawiedzonej ulicy. Niestety, prędzej czy później sytuacja zmusiła mnie do powrotu do mojego rodzinnego miasta. No może przesadzam bo nikt tak naprawdę mnie do tego nie zmusił, zostałem najzupełniej w świecie zaproszony na imprezę do swojego starego znajomego. I z jakiegoś niewytłumaczalnego dla samego siebie powodu zgodziłem się przyjechać.
Impreza nie była w Lublinie, tylko w jednej z maleńkich wiosek dookoła niego, mianowicie w Dąbrowicy. Kursował tam tylko jeden autobus, ale to i tak nieźle patrząc na to jak wielkie zadupie to było. O dziwo mój znajomy nie wyprawił baleciku u siebie na chacie, mimo że miał dość duży dom, tylko w jakimś centrum kultury czy tam innej wiejskiej świetlicy, sam do końca nie wiem co to było. Bawiłem się nawet nie najgorzej, ale szybko znudziłem się faktem, że właściwie nikogo tam nie znam, a alkohol skończył się przerażająco szybko. Nie miałem więc zamiaru zostawać do białego rana, tylko postanowiłem się dyskretnie ewakuować. Na moje szczęście pętla autobusowa była tuż obok miejsca imprezy bo nie wiem czy bym tam dotarł. Byłem już dość mocno #!$%@?, ale przynajmniej udało mi się odczytać, że trójka, czyli jedyny autobus, który zawiózłby mnie do Lublina przyjeżdżał dopiero o 4:05, a według mojego zegarka dopiero dochodziła trzecia. Przeklnąłem pod nosem i zmulony wypitym alkoholem klapnąłem sobie na pobliskiej ławeczce.
Coś zaszeleściło w krzakach za moimi plecami. Nawet nie chciało mi się odwrócić głowy, żeby zobaczyć co to było, więc po prostu rzuciłem w przestrzeń:
Jest tam kto?
Z początku myślałem, że robię z siebie debila i drę mordę na jakąś wiewiórkę albo podmuch wiatru, ale wtedy usłyszałem ciche, rytmiczne dźwięki zbliżające się coraz bliżej. Brzmiało to... jak czyjś oddech. Podniosłem się gwałtownie z ławki i poświeciłem wokół siebie telefonem. Nikogo nie zobaczyłem, ale w powietrzu wyraźnie było czuć czyjąś obecność. Już miałem wracać z powrotem do zamulania na ławeczce, kiedy jakiś świstek papieru obił się o moje kolano, niesiony wiatrem. Z ciekawości podniosłem go do oczu i okazało się, że to jakaś stara kartka z autobusowym rozkładem. Była już chyba tak wiekowa, że numer linii całkowicie się zatarł, ale podejrzewałem, że musiało chodzić o trójkę, był to bowiem jedyny autobus, który tu kursował. Odrzuciłem kartkę na bok i usiadłem na ławeczce, zastanawiając się czy nie przerwać na chwilę rzucania fajek, zapalając sobie jednego szluga na dodanie otuchy.
Chyba na chwilę przysnąłem bo nie usłyszałem podjeżdżającego autobusu. Po prostu nagle otworzyłem oczy, a on stał na pętli z otwartymi drzwiami. Wiedząc, że następny przyjedzie dopiero za godzinę, rzuciłem się do drzwi i na szczęście zdążyłem #!$%@?ć się do środka zanim się zatrzasnęły. Wtedy dopiero dotarło do mnie, że w autobusie jest chyba jakaś awaria zasilania bo nie paliły się żadne światła na suficie, co było dość dziwne bo na dworze wciąż było w #!$%@? ciemno. Właściwie to jedyną rzeczą, która świeciła się w całym autobusie był chyba biletomat obok kabiny kierowcy. Wątpiłem, że kanary pracują o tak wczesnej porze, więc nawet nie pomyślałem o kupieniu sobie biletu.
  • Odpowiedz
Krótka historia może nie pasta ale bardziej ciekawostka z życia i tego jak po ponad 3 dekadach wykop pozwolił mi rozwiązać zagadkę traumy z dzieciństwa.

Jako dziecko zawsze lubiłem zrobić sobie „bazę”. Koc pod ławę i przykrycie całości drugim. Siedziałem w „bazie”, bawiłem się, leżałem.

Moje wspomnienie jest z okresu gdy miałem około 7 lat. Siedzę w „bazie” przykrytej kocem w taki sposób ze rodzice na fotelach za „bazą” są niewidoczni. Odkryty jest przód „bazy” wystawiony centralnie na telewizor i będący za nim korytarz z sypialnia.

Pamietam
@Grzesiok: Często właśnie problemem jest wykluczanie jakiejś opcji, wyłącznie na podstawie "wydaje mi się". Wszystko się zgadza, wszystko potwierdza daną wersję, ale wjeżdża wtedy "Wydaje mi się, że to niemożliwe...". Czemu się wydaje, skoro nikt nigdzie nie wskazał, że musi być, że w ogóle jest, tak jak nam się wydaje? No właśnie w tym problem, że wiele się ludziom wydaje. Nie tylko w takich kwestiach, ale nawet w kwestiach zupełnie
  • Odpowiedz
Jest taka ulica w Lublinie o której mało kto wie. Jest to całkiem zabawne bo znajduje się ona niemal w środku miasta, tuż obok galerii handlowej i całkiem niedaleko Starego Miasta. Ale jeśli mam być szczery - cieszę się niezmiernie, że ludzie nie zdają sobie sprawy z istnienia ulicy Kruczej. Mieszkałem tam pół roku, o sześć #!$%@? miesięcy za dużo. Kiedy szukałem dla siebie stancji, ta oferta od razu rzuciła mi się w oczy. Właściciel żądał kwoty tak niskiej, że bez wahania wpłaciłem zaliczkę i umówiłem się na podpisanie umowy. Ku mojemu zdziwieniu, kiedy przybyłem do mieszkania, drzwi były otwarte na oścież, a dokument po prostu leżał na podłodze. Podpisałem go oczywiście, a następnego dnia papierek zniknął. Wprowadziłem się sprawnie i od razu przekonałem się o tym, że Krucza to nie jest zwykła ulica.

Zacznijmy od mojego mieszkania. W teorii było one przygotowane dla czterech osób - tyle było pokoi, a do tego dochodził przedpokój, kuchnia i łazienka. Mój pokój był na końcu korytarza, więc musiałem przejść właściwie przez cały dom, żeby się do niego dostać. Przez sześć miesięcy, które w nim spędziłem, nikt się nie wprowadził. I o ile mi wiadomo, przez cały ten czas mieszkałem tam sam. Przynajmniej taką mam nadzieję. Czasem w nocy słyszałem dziwne drapanie z pokoju obok, ale tłumaczyłem sobie, że to pewnie jakieś korniki czy #!$%@? inne szczury bo kamienica była jednak dość stara. Mimo to zdawałem sobie sprawę, że ten dźwięk był... dziwny. Brzmiało to jakby ktoś chodził wzdłuż całej ściany nie odrywając od niej paznokcia. A potem zawracał z powrotem. I tak w kółko. Czasem gdy przechodziłem przez przedpokój wydawało mi się, że widzę blade światło lub jakiś ruch w którymś z pokoi, ale nigdy nie zdołałem ustalić co to właściwie było. Noce były najgorsze. Mieszkanie było na parterze i często słyszałem dziwne dźwięki dobiegające z piętra wyżej. Coś jakby odgłosy czołgania się po podłodze i... sam nie wiem, uderzeń czy czegoś w tym stylu. Starałem się nad tym za dużo nie zastanawiać. Pewnego dnia ktoś ustawił pod moim oknem fotel. Czarny, skórzany fotel. Nie mam pojęcia kto to zrobił, ani po co, wiem na pewno że kiedy czasem otwierałem okno po zmroku, słyszałem zza niego czyjś oddech. Nigdy nikogo jednak nie przyłapałem. Sąsiadów praktycznie nie widywałem.

Naprzeciwko mojej kamienicy, która mieściła się akurat na końcu ulicy stało przedszkole. Kiedy czasem przechodziłem obok lub wyglądałem przez okno, widziałem sylwetki przewijające się za oknami i słyszałem śmiechy dzieci. Nawet w środku nocy. Najbardziej przeraził mnie moment, kiedy postanowiłem przyjrzeć się cieniom za szybami i zrozumiałem, że te sylwetki należą ewidentnie do dorosłych ludzi, a mimo to zdawało mi się, że to właśnie z ich ust wydobywają się dziecięce śmiechy i chichoty. Czasem śpiewali piosenki, czasem recytowali wiersze po łacinie.

Bałem
  • Odpowiedz