Wpis z mikrobloga

@_Drzewo_Cytrynowe_: Jak ja chodziłam do szkoły, to standardowo w połowie stycznia nie było tydzień lekcji, bo w szkole temperatura spadała poniżej 10 stopni i nawet stare komunistyczne prukwy nie chciały uczyć w takich warunkach. ;)
  • Odpowiedz
@Kusher: I nikt ich nie przestrzega. Co roku jest płacz, że dzieci chodzą w kurtkach. W socjalizmie też były przepisy. Gdyby ich przestrzegano, lekcje byłyby odwołane od listopada do kwietnia. Dopóki dało się pisać w rękawiczkach i czapkach na głowach oraz kurtkach, lekcje się odbywały.
  • Odpowiedz
@_Drzewo_Cytrynowe_: 77. Ostatni, który chodził do szkoły w soboty pracujące. I w soboty na wiosnę, żeby odrobić odwołane zajęcia w styczniu. Klasy miały po 40-45 uczniów, a przez pierwszy rok miałam lekcje na korytarzu, bo nie starczyło klas. To znaczy by starczyło, ale początkowo lekcje mieliśmy od 15-19 i rodzice zrobili awanturę, że to za późno. Trzy zmiany. Więc nam zrobili tylko na dwie zmiany, ale za to na korytarzach.
  • Odpowiedz
@lavinka: ale bzdury, ja chodziłem do podstawówki pod koniec lat 80
Na wsi
Nikt nigdy nie siedzial w czapkach i rękawiczkach
Nie było węgla - nie było lekcji
Więc nawet wtedy przestrzegano przepisów
  • Odpowiedz
@Kusher: A ja chodziłam do szkoły w mieście, do nieogrzewanej tysiąclatki. Twoja szkoła była tysiąclatką? Który jesteś rocznik? Rocznik 77 jeszcze chodził normalnie do szkoły w soboty pracujące, na ogół to była 1 w miesiącu, ale chyba czasami bywały 2 (tu się mogę mylić, bo to mogły być te dodatkowe soboty odrabiające odwołane lekcje ze stycznia).
  • Odpowiedz