Codziennie wstaję o 3:40. Budzik o tej porze brzmi jak krzyk dziecka w nocy – niespodziewany, przeszywający każdą komórkę w moim ciele. Serce uderza szybciej, zanim umysł zdąży się w pełni obudzić. Te wczesne pobudki stały się moją rutyną, niemal odruchową. Sięgam po przygotowane dzień wcześniej ubrania, twarz przemywam lodowatą wodą, a ręce, znając każdy krok na pamięć, sięgają po szczoteczkę do zębów.
Wrzucam do plecaka dwa serki wiejskie i banana – zestaw, który wybieram niemal odruchowo każdego ranka. Jeszcze przed godziną 4:00 siedzę już w samochodzie, kierując się na siłownię. Kocham klimat tego miejsca o tej porze: zwykle zatłoczone i gwarne, teraz przypomina cichą bibliotekę, przerywaną jedynie odgłosem odkładanych ciężarów.
Zawsze mijam tę samą kobietę, może koło czterdziestki, która wita mnie promiennym uśmiechem. To ciepłe przywitanie przypomina mi, że mimo porannej ciszy jest tu pewna wspólnota, a nawyk staje się czymś więcej niż tylko samotnym wyzwaniem.
Na stacjonarnym rowerze, jak co dzień, starszy pan rozpędza swoje mięśnie. Pamiętam go jeszcze z czasów, gdy jego sylwetka była raczej jak wyrzeźbiona na kanapie przed telewizorem. Dzisiaj patrząc na tego człowieka, jestem pełen podziwu – stał się żywym przykładem na to, że sukces to suma niewielkiego wysiłku, powtarzanego każdego dnia.
Trzecią stałą postacią w mojej porannej rutynie jest kulturystycznie zbudowany, niewysoki facet. Każde ćwiczenie wykonuje z należytą techniką i pełnym zaangażowaniem. Nawet o świcie zawsze znajdzie czas, by się przywitać, czy to przez skinięcie głowy, czy mocny uścisk dłoni. Jest też niezawodny, gdy potrzebuję asekuracji – cichy towarzysz w tej naszej codziennej, milczącej tułaczce.
By zrobić coś dla siebie, potrzeba determinacji. Początkowe endorfiny i motywacja do działania mijają szybko. To jedynie siła nawyku utrzymuje mnie na powierzchni moich początkowych założeń. Każdy trening kończę tak samo: wracam do szatni, wyjmuję z szafki czarny notes i zapisuję w nim swoje myśli. Notuję to wszystko, co teraz chodzi mi po głowie – przemyślenia, które pojawiły się podczas ćwiczeń, wnioski z książki czytanej dzień wcześniej, czasem całkiem nowe spostrzeżenia. Można powiedzieć, że to mój dziennik.
Zawsze lubiłem pisać. Od małego pamiętam, jak każdy szkolny zeszyt był zapisany do ostatniej kartki. Pierwsze strony poświęcałem na notatki z lekcji, a odwracając zeszyt, przenosiłem się do swojego świata – do moich własnych historii i refleksji.
Na koniec biorę prysznic. To pięć minut skupienia na oddechu, swoista prysznicowa medytacja, moment dla mnie i mojego ciała. Gdy wychodzę, zauważam, że życie siłowni zaczyna nabierać tempa. Ale dla mnie już po wszystkim – ruszam do pracy.
W biurze dzień zaczynam dużym kubkiem zielonej herbaty. Siadam przed monitorem, a w głębi duszy pojawia się ciche podziękowanie, że żyję. Bo życie to najcenniejszy dar, jaki przyszło mi posiadać.
@munioman: Przepraszam czyściochu, myślałem że kąpiel o 20-ej tuż przed wskoczeniem do łóżka jest wystarczająca, głupi ja, zapomniałem, jak można się u--------ć w pościeli.
@z-a-k: Haha, widzę, że się odnalazłeś – już nawet niewinne wstawanie o świcie stało się podejrzane! Jakby nie patrzeć, każdemu w życiu potrzebna jakaś teoria spiskowa. Ale spokojnie, nic antypolskiego, dredów brak, a lewactwo też zostawiłem w łóżku o 3:40. Możesz spać spokojnie! ( ͡°͜ʖ͡°)
takie tam biadolenie bez szalu, bez akcji, depresyjne, 3/10 za checi
@Pasterz30: Może następnym razem dorzucę jakiś pościg albo potwora pod prysznicem, żeby dobić do tych 4/10. Dzięki za ocenę, pracuję nad sequel’em ( ͡°͜ʖ͡°)
@Wojciech_Skupien myślałem, że bordo to tylko na wykopie siedzi xD
Ile zarabiasz z taką rutyną?
@przegro_pisarz: Gdyby wstawanie o 3:40 samo w sobie wypłacało pensję, byłbym milionerem. Niestety, na razie wypłaca mi jedynie trochę więcej masy mięśniowej i siły. Ale kto wie, może kiedyś powstanie jakiś program rządowy, który będzie premiował za regularne wstawanie.
@Wojciech_Skupien ludzie sukcesu, milionerzy zawsze mówią, że trzeba wcześnie wstawać, biegać, iść na siłownię potem praca, czytanie książek i tak się dochodzi do milionów
@Wojciech_Skupien: wszystko fajnie, ale jednego nie rozumiem: dlaczego chodzisz do biura? Super, że masz nawet i chodzisz rano do siłowni, ale wydaje mi się, że ja dbam lepiej o siebie bo nie muszę chodzić do żadnej pracy.
Wrzucam do plecaka dwa serki wiejskie i banana – zestaw, który wybieram niemal odruchowo każdego ranka. Jeszcze przed godziną 4:00 siedzę już w samochodzie, kierując się na siłownię. Kocham klimat tego miejsca o tej porze: zwykle zatłoczone i gwarne, teraz przypomina cichą bibliotekę, przerywaną jedynie odgłosem odkładanych ciężarów.
Zawsze mijam tę samą kobietę, może koło czterdziestki, która wita mnie promiennym uśmiechem. To ciepłe przywitanie przypomina mi, że mimo porannej ciszy jest tu pewna wspólnota, a nawyk staje się czymś więcej niż tylko samotnym wyzwaniem.
Na stacjonarnym rowerze, jak co dzień, starszy pan rozpędza swoje mięśnie. Pamiętam go jeszcze z czasów, gdy jego sylwetka była raczej jak wyrzeźbiona na kanapie przed telewizorem. Dzisiaj patrząc na tego człowieka, jestem pełen podziwu – stał się żywym przykładem na to, że sukces to suma niewielkiego wysiłku, powtarzanego każdego dnia.
Trzecią stałą postacią w mojej porannej rutynie jest kulturystycznie zbudowany, niewysoki facet. Każde ćwiczenie wykonuje z należytą techniką i pełnym zaangażowaniem. Nawet o świcie zawsze znajdzie czas, by się przywitać, czy to przez skinięcie głowy, czy mocny uścisk dłoni. Jest też niezawodny, gdy potrzebuję asekuracji – cichy towarzysz w tej naszej codziennej, milczącej tułaczce.
By zrobić coś dla siebie, potrzeba determinacji. Początkowe endorfiny i motywacja do działania mijają szybko. To jedynie siła nawyku utrzymuje mnie na powierzchni moich początkowych założeń. Każdy trening kończę tak samo: wracam do szatni, wyjmuję z szafki czarny notes i zapisuję w nim swoje myśli. Notuję to wszystko, co teraz chodzi mi po głowie – przemyślenia, które pojawiły się podczas ćwiczeń, wnioski z książki czytanej dzień wcześniej, czasem całkiem nowe spostrzeżenia. Można powiedzieć, że to mój dziennik.
Zawsze lubiłem pisać. Od małego pamiętam, jak każdy szkolny zeszyt był zapisany do ostatniej kartki. Pierwsze strony poświęcałem na notatki z lekcji, a odwracając zeszyt, przenosiłem się do swojego świata – do moich własnych historii i refleksji.
Na koniec biorę prysznic. To pięć minut skupienia na oddechu, swoista prysznicowa medytacja, moment dla mnie i mojego ciała. Gdy wychodzę, zauważam, że życie siłowni zaczyna nabierać tempa. Ale dla mnie już po wszystkim – ruszam do pracy.
W biurze dzień zaczynam dużym kubkiem zielonej herbaty. Siadam przed monitorem, a w głębi duszy pojawia się ciche podziękowanie, że żyję. Bo życie to najcenniejszy dar, jaki przyszło mi posiadać.
#silownia #zycie
źródło: silownia
Pobierz@Wojciech_Skupien: ta na pewno śpisz 4 godziny xD
Haha, widzę, że się odnalazłeś – już nawet niewinne wstawanie o świcie stało się podejrzane! Jakby nie patrzeć, każdemu w życiu potrzebna jakaś teoria spiskowa. Ale spokojnie, nic antypolskiego, dredów brak, a lewactwo też zostawiłem w łóżku o 3:40. Możesz spać spokojnie! ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ile zarabiasz z taką rutyną?
@Pasterz30: Może następnym razem dorzucę jakiś pościg albo potwora pod prysznicem, żeby dobić do tych 4/10. Dzięki za ocenę, pracuję nad sequel’em ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@przegro_pisarz: Gdyby wstawanie o 3:40 samo w sobie wypłacało pensję, byłbym milionerem. Niestety, na razie wypłaca mi jedynie trochę więcej masy mięśniowej i siły. Ale kto wie, może kiedyś powstanie jakiś program rządowy, który będzie premiował za regularne wstawanie.
Komentarz usunięty przez autora Wpisu