Wpis z mikrobloga

#coolstory przed zaśnięciem. Byłam na fajce jakieś dwie godziny temu na tarasie. Mieszkam obok lasku, dalej są ogródki działkowe. Nagle z krzaków, zaczęło się coś wydzierać. Przestraszona pytam męża: "Ło matko, co to było". On, że pewnie kot. Ja mowię, że żaden kot nie wydaje z siebie takich dźwięków, nawet jakby go ze skóry obdzierali. Na to mój mąż - "To co to miało być, zombie?" Tak, brzmiało bardziej jak zombie. Za Chiny, teraz nie pójdę zapalić.
  • 9
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

  • 0
@ZantParty: słyszałam w moim życiu nie raz darcie się marcujących kotów. Serio to było bardzo osobliwe. Żyje już całkiem długo a czegoś takiego nigdy nie słyszałam.
  • Odpowiedz