Wpis z mikrobloga

Temat dość kontrowersyjny gdzie pewne usłyszę wiele wyzwisk/zarzutów od ludzi którzy dalej "żyją" moim starym stylem życia ale co mi tam... może jakiemuś młodszemu dam inny pogląd na świat.

Jedną z rzeczy których mocno żałuję patrząc na młodość jest to że swego czasu dałem się mocno wciągnąć w branże "Fitness". Generalnie podstawową zasadą jeśli chodzi o siłownie i najbardziej solidnym fundamentem jest trzymanie się "kaloryki" trzymanie bilansu kalorycznego. Wszystko wydaję się piękne w teorii a w przełożeniu na życie codzienne przez dłuższy okres czasu w większości przypadków jest jedną z bardziej depresyjnych i wyniszczających rzeczy. I jasne zaraz usłyszę mnóstwo "określeń" o słabej psychice ale ktoś kto nie robi tego od dłuższego czasu przynajmniej roku totalnie nie zrozumie jakie jest to uczucie. Przez przeszło 2 lata trzymałem się prostej "zasady" na masie totalnie nie ma sensu robić większej nadwyżki niż 500 kcal z kolei redukowałem na -300 bo inaczej wypalisz zbyt dużo mięśni i jest to po prostu głupie(Cholera tam wie jaką mamy teraz wiedzę czy robi to się inaczej, na tamten okres taka była wiedza). Wszystko "skrupulatnie" wyliczane. Rok dzieliłem na tak zwane "3" okresy przygotowawcze. "Masa-Redukcja-Zero kaloryczne" i jak każdy tutaj wie nie jesteś w stanie wyliczyć dzięki kalkulatorowi prawdziwego zapotrzebowania kalorycznego także w pewnym momencie przed rozpoczęciem każdego okresu wchodziłem na tak zwane "zero kaloryczne" na minimum 3 tygodnie by sprawdzić czy na danej ilości kalorii waga się utrzymuję czy spada/jeśli spadała dokładałem trochę kalorii i analogicznie w drugą stronę a potem gdy już doszedłeś do tego pułapu to dodawałeś lub odejmowałeś.

Jak realnie potem to życie wyglądało? Tak naprawdę zamiast "żyć" to wegetowałem. Większość dnia to praca + dojazdy do niej jak w sumie każdego, minimum 4-5 razy w tygodniu trening na który zlatywało co najmniej 2 godziny a resztę tak naprawdę wegetowałem. Znajomi idą do baru/klubu? Oczywiście możesz iść z nimi natomiast gdy większość się bawi +spożywa alkohol ty siedzisz grzecznie z colą zero. Baa... zdarzały się potem wyskoki że jednak się napiłeś z nimi przez co przez następny tydzień czułeś się jak gówno bo przecież takie 6-8 piw ( Które przez noc wchodzi gładko jeśli ciągnie się temat) +kebab to prawie 3000 nieplanowanych kalorii i jak tak można, to uwalony tygodniowy rozkład makro ( ͡° ͜ʖ ͡°). Żeby było śmiesznie poszedłem również na siłkę by przypodobać się kobietom i dochodziło do tak skrajnych sytuacji że nawet w pewne dni gdy jakaś kobieta chciała gdzieś wyjść to ja olewałem to celem pójścia na trening. Związki? Co wydaje mi się dziś ultra głupie to potrafiłem odmówić latem kobiecie fajnego wyjścia kilkugodzinnego na spacer bo cięzko to potem będzie wliczyć w zapotrzebowanie kaloryczne ( ͡° ͜ʖ ͡°) skąd mam wiedzieć czy spaliłem te 300-500 kcal? A może mi jednak takie cardio zaszkodzi? Baa żeby było śmieszniej to jak lato to oczywiście ciągnięcie redukcji a wtedy to o boże jak tak można, już jesteś na ujemnym bilansie kalorycznym dorzucisz kolejny trening cardio i spalisz więcej mięsa więc nie ma sensu.

Takich skrajnych sytuacji było mnóstwo, bo oglądałeś dniami "motywacyjnych trenerów" gdzie pokazywali transformacje podopiecznych, pokazywali ci przemiany ludzi pisząc toksyczne posty w stylu "xxx postanowił zmienić życie na lepsze przez co zbudował x sylwetkę" a ty ciągle wkręcałeś sobie do głowy że gdy już będziesz wyglądał dobrze to dopiero wtedy będziesz ultra szczęśliwy. Jak to realnie wyglądało? Nie znam nikogo kto mocniej siedzi w branży Fitness i jest zadowolony z swojej sylwetki, niezależnie z kim pogadać to każdy wchodzi potem w tryb "gonienia marchewki" gdzie z zewnątrz dla innych wygląda mega dobrze ale im lepiej wygląda tym samemu z sobą czuje się gorzej bo widzisz wady w sylwetce które musisz "poprawić". W pewnym momencie im więcej z siebie dawałem/ im więcej sobie odmawialem tym psychicznie czułem się coraz gorzej

Teraz z wiekiem... Widzę że życie jest mega krótkie. Tak naprawdę życie składa się z pewnych etapów które zazwyczaj szybko się kończą. Do wieku 2x jesteś nastolatkiem który dalej się uczy, nie ma za co się bawić.Potem wchodzi etap pracy/ spróbowanie na poważnie z siłownią/ wtedy nie bawisz się bo wierzysz że coś z tego będzie a następnie nie wiadomo kiedy ten etap mega szybko się kończy i już zaczyna się poważne życie gdzie znów się nie wybawisz bo nie jesteś odpowiedzialny tylko za siebie. Wiem że potem gdy ten etap się skończy gdy już "teoretycznie" możesz wrócić do sportu to jesteś za stary by coś w tym osiągnąć. Czy uważam że chodzenie na siłownie jest złe? Oczywiście że nie natomiast czasem naprawdę warto się zastanowić czy nie wchodzimy w skrajne toksyczne zachowania i nie jesteśmy po prostu manipulowani przez ludzi którzy chcą tylko na nas zarobić obiecując nam szczęśliwe życie. To że zrobisz sylwetkę to nie oznacza że będziesz przyciągał za sobą mnóstwo kobiet/będzie super i wygrasz w życiu czasem wręcz nawet w drugą stronę... Jak najbardziej warto ćwiczyć lecz jeśli nie zamierzasz być naprawdę Mr.Olympia/po jakiś 8-9 miesiącach ćwiczeń nie wyglądasz już naprawdę dobrze to warto się zastanowić czy warto iść dalej w taki tryb życia czy czasem nie warto go poluzować. Pamiętaj że wbrew temu co mówią trenerzy "Siłownia nie oddaje" i to że włożysz w coś "x" wysiłku to nie znaczy że będziesz w tym najlepszy może okazać się że ktoś kto o wiele mniej przykłada się do tych treningów efekty będzie miał o wiele lepsze. Dziś ćwiczę/jem zdrowo / mniej więcej patrzę na kaloryke ale w życiu bym nie wrócił do czasów gdy liczysz każdą kalorię

#mikrokoksy #silownia #przegryw #zalesie #depresja
comamtuwpisac - Temat dość kontrowersyjny gdzie pewne usłyszę wiele wyzwisk/zarzutów ...

źródło: comment_1673202170pclyGSbN726sLOzV6cTIXT.jpg

Pobierz
  • 15
@comamtuwpisac: to nie jest żaden "inny pogląd na świat", tylko #!$%@? istniejące w głowie, żeby liczyć dosłownie każdą kalorię. Jeżeli masz poukładane relacje z jedzeniem i nie robisz formy startowej, to wiadomo, żeby trzymać się diety "jakotako". Jeżeli ktoś tego nie rozumie i nie widzi różnicy pomiędzy kurczowym trzymaniem się kalorii, a tzw. zdrowym stylem życia, to nawet mi go nie żal.
@comamtuwpisac: Spoko pasta ale ma nudniejsze momenty, najbardziej podoba mi się ten fragment:

"kebab to prawie 3000 nieplanowanych kalorii i jak tak można, to uwalony tygodniowy rozkład makro ( ͡° ͜ʖ ͡°). Żeby było śmiesznie poszedłem również na siłkę by przypodobać się kobietom i dochodziło do tak skrajnych sytuacji że nawet w pewne dni gdy jakaś kobieta chciała gdzieś wyjść to ja olewałem to celem pójścia na
Bardzo fajnie i ciekawie napisane, ja ciebie rozumiem dobrze lecz obralem inna taktyke bo rowniez pol zycia poswiecilem roznym sportom. Od najmlodszych lat jakies tekwondo, potem dzieciecy klub pilki noznej, potem siatkowka za nastolatka, siatkowka plazowa, za doroslego zaczely sie silownie raz/dwa razy w tyg, biegi kilku km, biegi przelajowe, plywanie na smoczych lodziach, rugby i huk wie czego jeszcze nie cwiczylem i nie byly to okresy kilku dniowe lecz od miesiecy
@comamtuwpisac ale myślisz zero-jedynkowo. Redukowanie przy jakiś sztywnych limitach, albo pijesz cole zero na imprezie albo 6 piw z kebabem (czemu nie tylko 3 piwa to tylko 600 kcal), kalorie ze spaceru xD. Żalisz się jakbyś był niespełnionym kulturystą, który musi trzymać się ściśle rygorów, jeść i trenować dokładnie wg planu, bo inaczej będzie lipa, a nie zwykłym bywalcem siłowni, którego sport to "tylko" hobby i który chce mieć estetyczną sylwetkę. Siłownia
@comamtuwpisac: Mądre rzeczy prawisz kolego. Jak się wchodzi w temat, to można odnieść wrażenie że albo wejdziesz w to na 1000% albo wcale, mocniejsza redukcja albo zapuszczenie się na jakiś czas i startujesz od zera.

Anegdotycznie, ale ja nigdy do końca tego nie zrobiłem - raczej bro splity, w lepszych psychicznie okresach regularnie, w gorszych i miesiące bez siłki się zdarzały, kaloryka mocno na oko i ciut za dużo alkoholu. I
@comamtuwpisac

cola zero


No no, picie coli bez cukru to naprawdę wyrzeczenie. Nie mam ani jednego znajomego, który piją zwykła cole, każdy mowi, że zwykła cola jest najzwyczajniej w świecie niedobra. Pomijam, że w świecie naukowym cukier określa się jako białą smierc, że większość produktów typu napoje słodzone, jogurty owocowe zawierają w sobie więcej cukru niż zdrowe dzienne spożycie. Pomijam, że to w 90 procentach cukier jest odpowiedzialny za uszkodzenie zębów, otyłość,
@comamtuwpisac
Jak nie czujesz, to nie rób. Odkąd chodzę 6x tygodniowo na rozpisanym przez siebie planie i 80% kalorii jem również rozpisane, liczone i ważone, to czuję się dużo lepiej i faktycznie progresuję. Robię też kompromisy, te 20% to wyjścia towarzyskie głównie, więc znajduje się miejsce na odrobinę życia. Nie jest to dla każdego
@Saprofit: a ja jak na fb napisałem że bez sensu jest ważyć wszystko co do grama i po prostu jak masz banana w fit atu to go zjadasz a nie ważysz to mnie zlinczowali XD ludzie się zastanawiają czy ważyć pomarańcze ze skórą czy bez XD
@comamtuwpisac: ale to nie problem z siłownią tylko z tobą

Na redukcji trzeba kalorie liczyć, a na masie jesz mniej więcej to samo, patrzysz tylko na 2g białka/kg masy ciała, kontrolujesz wagę co tydzień czy nie ulewasz się w tempie 1kg/tydzien = 4kg/miesiac i tyle
@Saprofit: i tak i nie. Ja mam taką zajebistą genetykę, że przy 178,5 cm i wadze 82,5 kg 3 lata temu przy diecie 1700-1800 kcal i będąc aktywnym fizycznie nie mogłem spaść z tłuszczu już i bardzo byłem osłabiony, a przez brak cukrów oślepłem raz na kilka minut. Takie właśnie jest te #!$%@? wasze z odchudzaniem, bo hehe to nie genetyka tylko wymówki. No właśnie genetyka dużo ma w tym pole
@HolzstockG: nikt nie mówi, że genetyka nie jest istotna, a liczy się tylko dieta...
Oczywiście, że jak masz swój set point na poziomie 15% bf, to poniżej tego trzeba się sporo napracować nad docięciem i nie jest to zbyt zdrowe dla organizmu. Wiadomo też, że 50cm w łapie na żyle nie zrobisz naturalnie.
Pytanie, jak u Ciebie z masą mięśniową, bo to też jest czynnik determinujący zapotrzebowanie kaloryczne i łatwość zejścia