Wpis z mikrobloga

@robert5502: studiowałem w Łodzi w czasach, gdy akurat upadła łódzka Unitra Fonica. Z magazynów przyfabrycznych wtedy za grosze wyprzedawano wszystko, co tam było, w gramofony obkupiło się pół akademika (a ci najbardziej liczący na zysk potem się dzielili informacjami, w którym kierunku Polski je potem warto jeszcze wozić, by liczyć na sprzedaż, generalna konkluzja była taka, że w promieniu najbliższych 100km nawet nie ma co próbować, bo każdy komis czy lombard
@6182: to był akademik, stara instalacja, wspólny obwód gniazdkowy na segment (cztery pokoje), tablica na całe piętro na korytarzu. Tak, zawsze wywalało tylko zabezpieczenie tego obwodu, nic więcej. Zasilanie całego piętra pewnie szło przez jakiegoś BMa, co miał minimum z 63A, a tego byle prąd zwarciowy z jednego gniazdka podłączonego po ameliniowym drucie 1,5mm2 nawet nie rozgrzewał :)
@mentari: to było za proste, bo wywoływało tylko przerwę potrzebną na wypowiedzenie całego szeregu życzeń i ciepłych słów na temat tego, kto wyłączył prąd i dojście do tablicy. Wetknięcie druta w gniazdko było i szybsze i przy jego zostawieniu tamże zapewniało spokojny sen na dłużej (póki się druta nie wyjęło).
@6182: z pozostałych trzech jeden był mój, moi współlokatorzy jeszcze mnie podburzali, żebym wyłączał instalację, bo łeb im pęka. Jakichś szczególnych reakcji z pozostałych dwóch pokoi szczerze mówiąc nie pamiętam, ale jeśli u nas była impreza, to zwykle się samoistnie rozciągała i na pokój obok, więc pewnie pękające łby były i tam. A ostatni pokój do rachunku - cóż, co oni mogli :)