Wpis z mikrobloga

W ogóle system polityczny w USA to jest naprawdę dramat. Każdy u nas w Polsce narzeka, że scena polityczna jest zabetonowana... ale to ma się ni jak do tego, co się odwala w Stanach Zjednoczonych. Dwa zwalczające się plemienia i praktycznie wyborca pozbawiony jest jakiegokolwiek wyboru ostatecznie. Nad wszystkim czuwają dwa partyjne establishmenty, które dbają o zachowanie statusu quo wewnątrz swoich frakcji.

Nawet jeżeli nad Wisłą (i ogólnie w Europie) nie zawsze jest ten wybór idealny (odejmijmy Węgry, Białoruś i Rosję, gdzie wyboru w praktyce nie masz już żadnego), to jednak zawsze znajdziesz formację, które mniej-więcej wpisuje się w twoje poglądy. Tymczasem USA:

- Demokraci? Pełne spektrum od centrum po skrajną lewicę.
- Republikanie? Pełne spektrum od centrum po nazistów.
- Reszta politycznego planktonu, która jest kompletnie pozbawiona jakiegokolwiek, nawet teoretycznego, znaczenia.

No to jakiś cyrk. W normalnym kraju miałbyś dostęp przynajmniej do kilku ugrupowań, które reprezentują dany blokideologiczno-ekonomiczny. Teoretycznie istnieją wewnątrz Dem i Rep koterie, które skupiają się na własnych celach, ale finalnie wszystko musi być przyklepywane przez górę partyjną. W europejskich warunkach np. Sanders, czy AOC nie dzieliłyby tej samej partii np. z Clintonami, a Republikanie zostaliby np. rozdzieleni na libertarian i prawicowych populistów.

Dla mnie to jest absolutnie niesamowite, że sami obywatele USA godzą się na taki stan rzeczy. Ale w sumie co się dziwię, jeżeli nawet taka sprawa, jak przyjęcie systemu metrycznego, czy normalniejszej służby zdrowia budzi kontrowersje, bo "to nie jest po amerykańsku" xD

#polityka #usa #neuropa #4konserwy
Pobierz
źródło: comment_1609889279MJN1WDHXQnAYEAlomY4vVz.jpg
  • 22
@jaqqu7: Biorąc pod uwagę że PiS i PO w zasadzie i tak zgarniają zdecydowaną większość głosów, to po prawdzie w Polsce też mamy już klasyczny model dwupartyjny. Dwie duże partie, ostra polaryzacja społeczeństwa, całe mrowie mniejszych partyjek które, generalnie gówno znaczą - i muszą radykalizować przekaz, uderzać w ostry populizm, by choć te kilka procent w sondażach wyrwać.

Aż takiej patoli jak w Stanach to jeszcze u nas nie ma, ale
@jaqqu7 Zwyczajnie nie znasz albo nie rozumiesz tego systemu. W wyborach prezydenckich była wolnościowa kandydatka i to naprawdę świetna i uzyskała względnie wysokie wyniki, Bill Maher u siebie ją polecał nawet.

A wewnątrz samych dwóch partii ludzie są mega zróżnicowani. Więc sam system dwóch partii nie ma wielkiego znaczenia, głosuje się wszędzie i tak na ludzi. Wybory w USA to dosłownie jak wybory do parlamentu EU
@jaqqu7: różnica jest taka że u nich ten system działa i USA jest mocarstwem światowym do którego takie głupie bantustany jak Polska muszą się pucować, natomiast w Polsce taki system nie działa i jesteśmy skazani na zataczanie się od ściany do ściany w zależności od tego które stronnictwo akurat zostało wyniesione na ołtarze ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@Wurmloch: no i co z tego że nie chcą emigrować? imigracja nie jest wskaźnikiem potęgi danego państwa, jest nim zdolność danego państwa to wywierania realnego wpływu na inne państwa, na przykład: amerykańskie wojska stacjonują na terenie Niemiec od końca 2WŚ, więc tak naprawdę pilnują żeby Niemcy nie zrobiły niczego okropnego, a o takiej Bolzdze której dosłownie cały rząd wisi na nitce amerykańskiego poparcia chyba nie trzeba wspominać
@kksu: USA są potęgą dzięki dwupartyjnemu systemowi, czy pomimo niego?
Polemizowałbym też nad tym jak ważna jest "potęga" w rozumieniu wywierania wpływów na inne kraje dla mieszkańca danego kraju. Korea Północna też wywiera wpływ na inne kraje, ale mało kto chciałby tam mieszkac.