Wpis z mikrobloga

Bezsensowny, ale widoczny zap*dol to świętość dla Polaków, felieton Jarosława Górskiego

#!$%@?ć bez sensu trzeba, tak, żeby było widać, że się #!$%@?, a kto nie #!$%@? bez sensu, tak, żeby było widać, ten nie jest godzien szacunku, uznania czy choćby empatii.

Dzisiejsza pisowska propaganda antynauczycielska, będąca zresztą zwielokrotnioną kopią antypisowskiej propagandy antynauczycielskiej sprzed kilku lat, trafiła na podatny grunt dlatego, że odwołuje się do jednej z najświętszych dla naszego narodu wartości, którą jest bezsensowny ale widoczny #!$%@?. #!$%@?ć bez sensu trzeba, tak, żeby było widać, że się #!$%@?, a kto nie #!$%@? bez sensu, tak, żeby było widać, ten nie jest godzien szacunku, uznania czy choćby empatii. Nauczycieli przedstawia się jako darmozjadów niegodnych swoich dwóch tysięcy na rękę, ponieważ, jakoby, pracują oni tylko 18 godzin w tygodniu, a właściwie jeszcze mniej, bo przecież godzina lekcyjna to tylko 45 minut, i jak wiadomo, w pozostałe 15 minut z tej godziny nauczyciele już nie pracują, ale na ten kwadrans wyjeżdżają na wczasy.

Bezsensowny #!$%@? po polsku

Słychać zewsząd domaganie się tego, żeby nauczyciele siedzieli w robocie 40 godzin tygodniowo i #!$%@? tak, jak #!$%@? każdy porządny Polak. Ma być widać, że #!$%@?ą! Jak napisała jedna pani - a spotkało się to z wirtualnym aplauzem - gdy się wejdzie do pokoju nauczycielskiego, widać nauczycieli pijących herbatę, ewentualnie książki sobie czytających, a nie widać jakoś ciężko pracujących. Tymczasem, wbrew wyobrażeniu internetowych moralistów, polska szkoła jest miejscem, w którym wysoko ceni się bezsensowny #!$%@?. Nauczyciel ma coś robić, ma być widać, że robi, że #!$%@?. Pracowałem kiedyś w szkole, w której dyrekcja poprosiła nauczycieli o wymyślenie i poprowadzenie zajęć pozalekcyjnych dla uczniów. Nieodpłatnie, ale i nieobowiązkowo. Nieobowiązkowo, bo przecież praca w tej szkole też nie jest obowiązkowa. Tylko dwie godziny w tygodniu. Ja wymyśliłem dyskusyjny klub filmowy. I to nawet trzy godziny w tygodniu, a może i więcej. Najpierw krótka prelekcja, potem przez dwie godziny, czy ile tam trwa, oglądamy film, na koniec przez czterdzieści minut o nim rozmawiamy. Dyrekcja pokiwała głową i zapytała:

Ale wtedy, jak młodzież będzie oglądała ten film, to co pan będzie robił?

Będę oglądał razem z nimi.

Przecież pan zna już ten film. Nie musi pan oglądać.

No nie muszę, ale chętnie obejrzę.

Chętnie? Inni koledzy wymyślili aktywne dwie godziny zajęć. A pan aktywnie przecież będzie pracował tylko godzinę.


Innym razem mam spotkanie z rodzicami licealistów, takie sprawozdawcze po dłuższej wycieczce szkolnej. Wśród rodziców zawsze zjawi się kilkoro moralistów, dla których bezsensowny ale widoczny #!$%@? jest miarą oceny człowieka.

Proszę pana, córka mówiła, że na tej wycieczce oni codziennie mieli czas wolny. Dwie godziny, trzy…

No tak. Bardzo prosili o ten czas wolny.

I co pan wtedy robił?

Drżałem, żeby żadnemu nic się przez te dwie godziny nie stało.

No, ale tak aktywnie, to co pan robił?

Aktywnie?

Bo my płacimy za tę wycieczkę, i za pana też płacimy: za bilety, nocleg, wyżywienie… I pensję też pan dostaje.


Kiedyś napisałem książkę. Wypieściłem, dopieściłem każde zdanko. Wydawnictwo przyjęło, odesłało egzemplarz po redakcji. Pokreślony potwornie i bez sensu. Zdania poprawne składniowo zamienione na anakoluty. Słowa powymieniane bez sensu: wszystkie „że” zamienione na „iż”, wszystkie „wtedy” na „wówczas”, „powiedział” na „rzekł”, a „odrzekł” na „odpowiedział”. Odrzucanie tych poprawek zajęło mi wiele dni. Rozmawiam z redaktorką i pytam, co się pani w tym moim języku nie podoba? A ona na to, że musi dużo zmieniać, bo jak jest mało na czerwono, zwierzchność może się przyczepić. Czyli bezsensowny widoczny #!$%@?, który tym razem generuje kolejny bezsensowny #!$%@? (mój), tyle że niewidoczny.

Nie masz co robić? Przetrzyj podłogę

Oczywiście kult bezsensownego widocznego #!$%@? nie dotyczy tylko szkół i redaktorów. Wchodzę do sklepu spożywczego pewnej sieci. Jest koło południa, w sklepie pustki, jedna pracownica siedzi przy kasie, druga stoi między półkami. Do tej drugiej podchodzi, jak się domyślam, kierowniczka.

A co ty tak stoisz? Nie masz co robić? Miałaś te kartony rozpakować.

Już rozpakowałam.

To podłogę przetrzyj.

Przetarłam czterdzieści minut temu.

To przetrzyj jeszcze raz!


Znajoma, która zajmuje się sprzątaniem po domach ludzi, opowiadała mi, że wyznawców kultu bezsensownego widocznego #!$%@? spotyka na każdym kroku. Kiedyś jedni państwo wynajęli ją do mycia okien. Płacić mieli od okna. Znajoma przyszła do pracy z własną parową myjką do okien – bardzo wydajną i dokładną. Państwo zaprotestowali. Okna należy myć ręcznie: gazetami, ścierką. Tylko tak jest dobrze. Znajoma zaproponowała, że umyje okno parową myjką na próbę, jak państwo będą niezadowoleni, to poprawi gazetami. Państwo: absolutnie, nie ma mowy.

To pani przejedzie sobie tą myjką parę razy i weźmie pieniądze za mycie okien? – odpowiedziała oburzona zleceniodawczyni. Jakże to tak, państwo płacą przecież nie tylko za efekt, ale i za bezsensowny widoczny #!$%@?.


Kiedyś idę sobie w gronie znajomych do knajpy. Jeszcze przed godzinami szczytu. Zasiadamy, zamawiamy, miła kelnerka przynosi, każdy dostaje, co zamówił. Jeden ze znajomych woła kelnerkę. Prosi o więcej serwetek. Kelnerka przynosi, on domaga się ostrej papryki. Kelnerka znika na zapleczu, za chwilę donosi ostrą paprykę. To znajomy znów kartę prosi – może coś jeszcze zamówi. Potem prosi, żeby kartę zabrać – jednak się nie zdecydował, ale prosi o więcej lodu do napoju. Kelnerka przynosi lód w szklance, znajomy mówi, że może jednak niech przyniesie więcej, w kubełku, bo może inni też będą chcieli. Ja w końcu nie wytrzymuję, i pytam, o co mu chodzi, czy nie może o wszystko poprosić za jednym zamachem, zamiast dziewczynę ganiać, a nam zakłócać biesiadę?

No ale co ona ma do roboty? Pusta sala, ona stoi bezczynnie – odpowiada znajomy, jak się okazuje, jedyny wśród nas człowiek głęboko moralny. Myśmy przyszli do knajpy z czystego amoralnego hedonizmu, a on ma misję: pilnuje, żeby dziewczyna, która nas obsługuje, nie zeszła na złą drogę, żeby nie zgnuśniała, nie pogrążyła się w lenistwie, żeby w pocie czoła, jak Pan Bóg przykazał, zapracowała na swój chleb.


Polak ukarany przez Boga pracą na pokaz**

Myślę, że czynnik religijny jest bardzo istotny, nawet dla zlaicyzowanych wyznawców kultu bezsensownego widocznego #!$%@?. To jest ten sam typ, co lekarze odmawiający rodzącym kobietom znieczulenia. Boli, bo musi boleć. Bóg ukarał kobietę rodzeniem w bólach za grzech pierworodny, więc ma boleć. Mężczyznę (kobietę, jak się okazuje też) ukarał pracą w pocie czoła, więc ma być widać tę pracę i ten pot przy pracy. Ponoć Jezus Chrystus przez swoją ofiarę odkupił nasze grzechy, ale na tę karę jego ofiara okazała się za słaba – #!$%@? musi być.

Jak #!$%@? nie ma sensu, to musi być #!$%@? bez sensu – byle było go widać. Liczy się oczywiście efekt pracy, ale jest on tym cenniejszy, im większy #!$%@? do niego prowadzi. Poza tym, płaci się przecież za #!$%@?, a nie za jakiś efekt. „A ty co? Nie masz nic do roboty? To ja ci coś znajdę”. „Czy ja pani/panu płacę za siedzenie/stanie/czytanie/czekanie?”. „A co pan będzie robił, jak uczniowie będą oglądać film?”. Często pracownicy prowadzą coś w rodzaju prewencji: gdy #!$%@? traci swoją intensywność, albo jest niewidoczny dla zewnętrznego obserwatora, wręcz odkładają sensowną, ale mniej spektakularną pracę, taką jak choćby przemyślenie przez nauczyciela cyklu lekcji, aby oddać się widocznej dla wszystkich krzątaninie. Wyznawcy kultu #!$%@? domagają się od innych bezsensownego widocznego #!$%@?, najczęściej dlatego, że sami tak pracują i jest to dla nich sprawa elementarnej sprawiedliwości: dlaczego oni mają #!$%@?ć bez sensu, a inni nie?

Z czysto racjonalnego punktu widzenia mogłoby się wydawać, że nauczyciel, który w przerwie między jedną a drugą lekcją wypije sobie kawkę, a popołudnie spędzi nie na wypełnianiu sprawozdań, ale, dajmy na to, na spacerku, będzie milszy dla swoich uczniów, będzie uczył lepiej i skuteczniej. Podobnie może wydawać się, że pracownik, który obsłuży już jednego klienta, a w oczekiwaniu na kolejnego odpocznie sobie w jakimś przytulnym miejscu, tego kolejnego obsłuży z większym zaangażowaniem. Zrobi to lepiej niż ten, któremu czas oczekiwania wypełni markowanie #!$%@?. Ale taki zimny, racjonalny punkt widzenia jest nie do przyjęcia dla ludzi głęboko moralnych, którzy wiedzą, że człowiek, jeśli chce być godny swojego miana, musi #!$%@?ć. #!$%@?ć tak jak ja #!$%@?, jak ty #!$%@?, jak wszyscy bez sensu #!$%@?.

źródło

#gruparatowaniapoziomu #januszebiznesu #januszex #pracbaza #polska #praca
  • 62
@zexan: Niby tak, ale mimo wszystko polscy nauczyciele pracują prawie najmniej godzin rocznie w Europie. Zgadzam się z felietonem, ale ja bym zrobił tak - podwyższył pensje nawet do 4, 5k na rękę, żeby przesiać tych dzisiejszych nieudaczników którzy pracują w szkolnictwie, którzy też występują w tym felietonie. Ale jednocześnie trzeba by było podnieść liczbę godzin pracy, między innymi właśnie na jakieś koła zainteresowań, czy konstultacje, zajęcia wyrównawcze, pozalekcyjne, whatever. Tak
@zexan: Świetny tekst, pracowałem kiedyś na jednym magazynie, zrobiłem wszystko szybciej, to szef zawsze coś wymyślił, żebym cokolwiek robił, a jak rozkładałem sobie całą swoją robotę na 8h to nikt się nie czepiał ¯\_(ツ)_/¯ Ostatnio pracowałem na paczkomatach w pewnej firmie ( ͡° ͜ʖ ͡°), potrafiłem jeździć w czasie pracy na siłownię i do godziny 15:00 mieć wszystko rozwiezione, a jak się o tym dowiedział kierownik, to
@zexan: taki zupelny offtopic, inny polski problem - gnojenie za zadawanie pytan i niewiedze. Chyba kazdy sie spotkal osobiscie albo byl swiadkiem jak ktos na jakiejs lekcji, wykladzie, chce o cos dopytac, a nauczyciel reaguje "jak mozesz tego nie wiedziec?!" co powoduje ze po czyms takim ilosc pytan spada do 0 i nikt nie chce sie wychylac.

Pasji to nie napedzi, jak nie wiedzieli tak nie wiedza, za to wszyscy cicho
podpiąć się do sterownika, rozwiązać problem w 2 minuty i zawołać czterocyfrową sumę. Trzaskanie dup mało nie wybije okien, "nic nie zrobił a piniondze chce".


@bidzej: Piękne podsumowanie. A jak już łączysz się zdalnie i robisz poprawki/modyfikacje i dzwonisz, że zrobione do pewnie dachem miota jak szatan bo przecież go tu nawet nie było ( ͡° ͜ʖ ͡°)
EDIT: Nawet moi rodzice dziś nie rozumieją, że można
@zexan: dobrze jest to też widoczne przy pracy która wymaga raportowania czasu na zadania. Z jednej strony okej, jakaś praca została wykonana i trzeba wiedzieć ile klient ma zapłacić. Z drugiej strony takie zadania są zazwyczaj wyceniane, i tej wyceny nie można za bardzo przekroczyć żeby nie zebrać jakiejś formy #!$%@?.

Co robi głupi pracownik? Zrobi najszybciej jak może, często jego menedżer wyceni coś na 20 godzin a on zrobi w
dawno temu myślałem, że to efekt głęboko zakorzenionej w Polakach mentalności komunistycznej, gdzie trzeba robić, a memy typu "człowiek kiedyś za dramo robił i się cieszył, że robota jest" wcale tak daleko od prawdy nie są.


@czarny_matt94: W pewnym sensie sporo w tym racji, chociaż to nie do końca tak. W PRL istniało bowiem wiele G I G A K O M B I N A T Ó W, z
@ecco: nie trzeba było, gość napisał populistyczny artykuł w oparciu o pracę Graebera pt. "praca bez sensu", kup pan jego książkę, a nie czytaj tych grafomańskich wypocin z dodatkową tezą typu "z dupy" że to tylko tak w Polsce jest ; )
@zexan: w sumie przypomniało mi się teraz jak taka mentalność wyjebywała swego czasu kiedy pracowałem w wieku 17-18 lat u swojego ojca przy wyrobie drewna - wiecie, taka normalna fizyczna praca za parę groszy u starego, wynosisz gałęzie z wycinki, ładujesz drewno, takie tam. Zawsze sobie lubiłem mieć słuchawki i słuchać sobie muzyki lub podcastów.

Oczywiście, jak na wychowanka komunistycznego ustroju przystało, wiele razy stary musiał się #!$%@?ć do tego, że