Wpis z mikrobloga

Oddział Leczenia Nerwic – Day 11

Siema, siema, #!$%@? witam, tutaj Wasz ulubiony anonek z Oddziału Leczenia Nerwic na Sobieskiego w stolicy. Rano standardowo posiłek i gimnastyka, później prysznic i energia na cały dzień zgromadzona.

Dzisiaj na gimnastyce było interesująco ze względu na pewien incydent z nowym pacjentem (wiecie, ten ala patus z tatuażem na prawym ramieniu). Gość się przypruł do jednego zdepresowanego grubasa, który do nikogo się nie odzywa i jest ciężko chory. Chłopak chciał rzucić piłką do kosza, ale nie dorzucił i trafił w sebę. Wywołało to lekkie poruszenie, co niektórzy parsknęli śmiechem, lecz szybko nastała cisza. Patol podszedł z groźną miną do wystraszonego grubaska i krzyknął mu w twarz – „Uważaj jak rzucasz debilu!” Ulaniec zrobił minę jak srający kot, po czym zapłakany szybko wybiegł z Sali gimnastycznej. Pod koniec zajęć sportowych do patola doskoczyła mysza oraz asperger. Jako członkowie samorządu mieli za zadanie rozwiązywać konflikty na oddziale. Nie słyszałem o czym rozmawiają, w sumie nie obchodziło mnie to, aczkolwiek nie spodobało mi się takie zachowanie nowego. Pewnie myśli, że jak będzie groźny to szybko zyska respekt na oddziale. Idiota.

Dzisiejszy dzień miał bardzo napięty plan. Po szybkim prysznicu od razu zostałem oddelegowany do sali rozrywkowej, żeby zrobić psychorysunek. Jego tematem przewodnim miało być drzewo. Ale nie takie zwyczajne drzewo, ponieważ jego kolorystyka oraz styl miał oddawać moje samopoczucie w różnych sytuacjach. Pani psychiatra kazała mi wykonać aż trzy różne drzewa – jedno miało prezentować moją radość, drugie smutek, zaś trzecie złość.

Jakoś się specjalnie nie przyłożyłem, wszystkie drzewka narysowałem jak kura pazurą. Drzewo Radości było u mnie niebieskie, gdyż to mój ulubiony kolor oraz miało owoce w postaci jagód i bujną koronę listków. Drzewo Smutku było u mnie szare, pomarszczone z opadłymi gałęziami, wyglądało jak jakaś karykatura Slendera. Drzewo Złości namalowałem na żółto, gdyż nienawidzę tego koloru który mi się kojarzy z rażącymi promieniami słońca. Gałęzie miało postawione do góry, jakby miało irokeza, co zrobiłem trochę dla beki. No i that’s it.

Po obiedzie (paluszki rybne z ryżem mmm) oddziałowa kazała nam się szykować na wyjście do Zamku Królewskiego. Zapowiadało się na fajną wycieczkę. Ostatni raz odwiedziłem tę budowlę jak byłem w 5 klasie podstawówki. Aż mi się ciepło na serduchu zrobiło, bo z podstawówką mam wspaniałe wspomnienia. No i byłem orłem z historii, nawet z tego co pamiętam to szóstkę dostałem za udzielanie się na tej klasowej wycieczce. Postanowiłem odkurzyć nieco moją pamięć i przypomnieć sobie kilka ciekawostek o polskich królach, by zaimponować rudzi swoją wiedzą.

Na wycieczkę wybrał się cały oddział prócz nowego, który dostał karę za napastliwy atak na grubaska. Jak został ukarany? Tego nie wiedział nikt.

Chciałbym napisać, że wycieczka się udała, ale zamiast tego zaserwuje Wam największy plot twist jaki dotychczas miał miejsce podczas mojego pobytu na tym oddziale. #!$%@? już dochodzimy do tego jebitnego zamku, już mamy wchodzić, a tu podchodzi do nas facet z ochrony i mówi że nie ma dzisiaj wejścia bo trwa przerwa konserwatorska do 24 stycznia xDDDDDD Wszyscy stoją jak wryci, ja walnąłem facepalma. No i #!$%@? po wycieczce, szkoda że nikt z personelu szpitalnego nie raczył sprawdzić na ich oficjalnej stronie czy na pewno dziś czynne. No ale #!$%@?, młody lekarz który prowadził wycieczkę wraz z młódką psychiatrą zarzucił nam, że w ramach rekompensaty pójdziemy do maka na koszt szpitala. Jakoś się specjalnie nie radowałem (podobnie jak pacjenci z żywieniówki), gdyż trochę gardzę tą wątpliwej jakości restauracją z przetworzonym gównopodobnym żarciem. I ta przehajpowana kanapka drwala... No ale nic, poszliśmy do maka osadzonego niedaleko pomnika Kopernika oraz szpitala dla dzieci. A ciekawostki rudej i tak powiedziałem. Szkoda tylko, że mnie wyśmiała, bo o genezie ksywy Łokietka czy Zygmunta Starego dobrze wiedziała ze szkoły. Także meh.

W maku zamówiłem tylko colę i MacRoyala. Ruda wzięła loda w kubku. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy sobie, ale zbyt przyjemnie to nie było, gdyż o tej porze (ok. 14:00) wielu gimbusów po szkole przybyło by się napchać i trochę głośno się w pewnym momencie zrobiło.

Po maku wszyscy wróciliśmy na stare śmieci. Wypad zbyt udany nie był, mi coś w brzuchu zaczęło jeździć po tym burgerze, więc się chwilę położyłem, grając w moją ulubioną FIFĘ 2004 na 3dsie. Mimo lekkich problemów gastrycznych poszedłem na sesję muzykoterapii, gdyż zajebiście pomaga się wyciszyć i ukoić #!$%@?. Polecam każdemu.

Po muzykoterapii z chęcią poszedłem na sesję psychoterapii z młodą panią psychiatrą. Dzisiaj rozmawiało mi się z nią znacznie lepiej, ale to głównie przez dobre samopoczucie po muzykoterapii. Rozmawialiśmy o moich psychorysunkach i jej wytłumaczyłem dlaczego wykonałem je tak a nie inaczej. Ogólnie taka gadka-szmatka. Pytała mnie czy się czymś martwię lub boję po przyjściu na oddział – odparłem, że jest super i że na oddziale czuję się jak nowo narodzony. Ona zaczęła mówić, że to samo uważają, iż mnie uważnie obserwują i jeszcze żaden pacjent nie robił tak szybkich postępów od razu po przybyciu do ich szpitala. Odparła, że widocznie bez ludzi jestem jak roślina bez wody, bo to niemożliwe że osoba z tak zaawansowaną nerwicą lękową i fobią społeczną tak szybko przystosowała się do nowych warunków oraz obecności wielu obcych ludzi wokół. Powiedziała też, żebym za tydzień koniecznie wyjechał na przepustkę, bo chcą zobaczyć jak się będę czuł po krótkim weekendzie w domu. Sam niespecjalnie chciałem z tego korzystać po ostatniej scysji z matką, ale jak to ma fachowcom pomóc w leczeniu mnie to OK.

Po skończeniu mojej sesji terapeutycznej poszedłem zagrać partyjkę w Magica. Asperger mnie do tego namówił, gdyż miał ze sobą mnóstwo kart i mu się nudziło. Złożył mi jakiś deck po Saprolingi. Ja nie do końca ogarniałem o co chodzi, rozwalił mnie jakimś czerwonym aggro. Powiedziałem mu, żeby sam sobie grał w te durne karty dla dzieci, a ten odparł że po prostu jestem w słaby i już nawet szara mycha lepiej ode mnie ogarnia.

W drodze do swojego pokoju napatoczyłem się na patola. Groźnie na mnie spojrzał, tak jakoś nienawistnie. Postanowiłem go zapytać, jaką karę dostał za tę pyskówkę z rana. Odparł zadziornie, że to nie mój biznes i poszedł do siebie. Z jednej strony mocno mnie #!$%@? ten gość, a z drugiej nawet ciekawi mnie jakim cudem się znalazł na normalnym oddziale, a nie na jakimś zamkniętym. No i przede wszystkim na co on choruje. Może ma po prostu zwykłą nerwicę i dlatego jest taki? Niby chucherko, a myśli że ktokolwiek go uważa za groźnego phi.

Po godzinie siedzenia w pokoju, przyszła rudziałke. Pogadaliśmy chwilę i poszliśmy na salę gimnastyczną. Namówiła mnie na grę w badmintona. Fajnie się bawiliśmy, ale to nie to samo co gra na świeżym powietrzu. Później pograliśmy trochę w kosza. Towarzyszył nam normik basista. Porozmawialiśmy z nim luźno. Opowiadał, że już nie czuje takiego gniewu przy rozmowach z ludźmi i stara się nie reagować impulsywnie. Szybko się jednak zwinął, bo był umówiony na „randkę” z dziewczyną 9/10, tą z wybujałym ego co zrobiła po złości Aspergerowi na ostatnich warsztatach. Już mu współczuję.

My z rudą poszliśmy do mnie, żeby nie przeszkadzać jej koleżance, która jak wiecie ostatnio ma gorszy czas w szpitalu. Zapytała mnie, czy byśmy nie obejrzeli jej ulubionego filmu romantycznego pt. „Słodki Listopad” z Keanu Reevesem i Szarliz Terą. Kiedyś oglądałem ten film i był całkiem wporzo, tylko końcówka mnie mocno zasmuciła. Ruda poszła po tableta i na cda sobie obejrzeliśmy. Było miło (choć trochę przerwa na kolację wybiła nas z rytmu), ale pod koniec seansu się zorientowaliśmy że już jest po 20:00 i będzie przypał jak ją znajdą u mnie. Także rudzia szybko się zmyła, a ja poszedłem się umyć.

Mimo rozczarowania związanego z Zamkiem Królewskim, jestem całkiem zadowolony z dzisiejszego dnia. Dzień po dniu, krok po kroczku zbliżam się do wyleczenia z moich #!$%@? zaburzeń. Do jutra mirasy.

#naoddzialenerwic #depresja #przegryw #zdrowie #psychika #fobiaspoleczna #nerwicalekowa #wychodzimyzprzegrywu
  • 29
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@mirekzwirek8: fajna lektura do poduszki. Ja też lubię niebieski, dziś umyłem samochód brudaska m, popatrzyłem sobie na niego przy zachodzącym słońcu i jakoś tak się momentalnie wyluzowałem. Jednak błękity, granaty i niebieskie to zajebiste kolory.
Szkoda rej wycieczki, ale no bywa, nie przeskoczysz konserwatorki, i tak wybierają najczęściej sezon zimowy, kiedy i tak tych ludzi przychodzi znacznie mniej.. Co do wyjścia do maka to też uważam, że to było trochę nietrafione.
@mirekzwirek8: Proponowałbym raczej jak będziesz na przepustce zdjęcie przed budynkiem z kartką z napisem wykop czy mirko. Na oddziale bym nie ryzykował, słabo by było czekać na historie tak długo albo żebyś miał nie przyjemności.
@mirekzwirek8 Mirku, świetne wpisy, życzę wyleczenia, ale powiedz – nie obawiasz się np. że Ruda przez przypadek trafi na Twój wykopowy pamiętnik? Wykop jest jednak w miarę popularny. Podobnie z innymi ludźmi z oddziału – nie miałbyś przypału np. u kadry?
@mirekzwirek8 bardzo fajnie się to czyta mireczku i zajebiście, że masz motywację do leczenia! Ci którzy nigdy nie znaleźli się w podobnej sytuacji nie uwierzą, że tyle może się w człowieku zadziać w ciągu jednego dnia. Pamiętaj, że nie musisz nikomu nic udowadniać, ponieważ jesteś tam przede wszystkim dla siebie! Sam przez wiele lat zmagałem się ze swoimi problemami. Przebrnąłem przez wiele terapii zanim w pełni udało mi się wrócić do normalności,
@mirekzwirek8: na początku wierzyłam teraz już nie wierzę, bo nawet jeśli tam jesteś to mocno przerysowujesz postacie i sytuacje (już któryś raz jakiś „przegryw” wybiega z płaczem, serio?) poza tym coś za dużo tych dziewczyn z zaburzeniem odżywiania, które są 8/10 xd także na początku mimo, że fajnie mi się czytało to teraz twój styl pisania mnie zaczyna irytować i nie dowiaduję się nic nowego tylko właściwie takie niskich lotów historie,