Aktywne Wpisy
Mam sprzeczkę z kolegą. Pożyczyłem mu kilka dni temu 50 zł, zobowiązał się oddać szybko. "Oddał" wczoraj, jednak za chwilę kasy nie miałem. Są 2 opcje, albo zgubiłem (w co wątpie), albo jakoś mi #!$%@?ł jak się żegnaliśmy (zbicie piony i poklepanie po plecach, nie widziałem jego ręki). Kolega upiera się że mi nie odda już hajsu. Co mogę zrobić? Nie jestem jakimś januszem żeby awanturować się o 50 zł, ale chciałbym
SolarisYob +370
Jak myślicie, jakie "projekty badawcze" i "prace rozwojowe" prowadził wykop za te 2 miliony?
#pracbaza
#pracbaza
#logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #rozowepaski #niebieskiepaski #zwiazki #przegryw #tfwnogf
Właśnie skończyłem 35 lat. Jestem singlem. Z wyboru. Miałem wiele kobiet, także takich które same wręcz mi się "oświadczały" a raczej to starały się wymusić. Takie gadanie o ślubie, o dzieciach, itd. Cóż, wtedy zwykle kończyły się moje związki. Ale niedługo potem spotykałem się z kolejną panną. Nie przeszkadzały mi te zmiany. Jednak nigdy nie zdradzałem, zawsze byłem wierny. Po prostu jak któraś z moich kobiet zaczynała wymagać ślubu, dzieci, domu, czy wspólnych finansów - to wiedziałem że to koniec. Im bliżej 30 roku życia moje kobiety były (choć przyznam że głównie spotykam się z takimi 25-26), tym bardziej tego wymagały - cóż, normalna sprawa, ja to rozumiem, ale czy mi to musi pasować?
Psycholodzy mają na mnie określenie, czy też na moje "zaburzenie" (skoro psycholodzy się tym zajęli, to chyba to jest zaburzenie?) - tak zwany Syndrom Piotrusia Pana - dokładnie tak należy wpisać w Google, jeśli nie wiesz co to oznacza. W skrócie - stary facet (czyli jak ja) a chce pozostać singlem i żyć po swojemu, nie chce się ustatkować, czyli chce być wolnym. Czy to takie chore? Czy to takie złe? Dlaczego tak społeczeństwo mnie odbiera?
Znajomi w moim wieku 35 lat - żona, dzieci, kredyt na dom, praca na dwa etaty żeby to jakoś spłacać, każdy dzień taki sam, tak samo nudny, może im to pasuje - nie mam nic przeciwko, to ich życie.
Ja - cóż, bez kredytu bo po co mi wielki dom, mam kupioną kawalerkę za gotówkę, całkiem dobry samochód który u kobiet wywołuje efekt "wow" ale u kumpli również, a jednocześnie stosunkowo niewiele zarabiam (średnia krajowa) bo mało pracuję (potrzebuję czas na hobby i przyjemności, a kasy aż tyle nie potrzebuję, nie mam kredytów, a na moje życie mi starcza). Z mojego doświadczenia wiem, że nie ważne ile się zarabia a ile się wydaje. Ja na życie wydaję bardzo mało, dlatego dużo mi zostaje na hobby i zabawki (np. samochód). Zawodowo dobrze mi się wiedzie i gdybym tylko potrzebował więcej kasy, to mogę wziąć więcej zleceń i kasa będzie. Nie narzekam.
Jak koledzy narzekają, że muszą pracować po 12h dziennie, żeby utrzymać siebie, bezrobotną żonę i dziecko/dzieci, jednocześnie spłacać ogromny kredyt na 25-30 lat za dom który przecież "musieli" wybudować, bo "takie życie że trzeba wybudować dom", to ja tego nie rozumiem. A oni nie rozumieją mojego życia. Wolny, pracuje po 6-8h dziennie, potem hobby, fajne auta (sorry że tak to podkreślam ale to właśnie moje hobby) i kobiety... no właśnie...
Ludzie tego nie rozumieją, ludzie mnie nie rozumieją. Nikogo nie krzywdzę. Owszem zmieniam często kobiety, bo gdy one zaczynają wymagać małżeństwa to mi to nie pasuje. Ale mówię to wprost, nie zdradzam, nie udaję, po prostu mi to nie pasuje. Czy każdy musi być mężem i ojcem? Ja się nie nadaję, tak myślę. Nigdy nie miałem takich wzorców w moim dzieciństwie, w mojej młodości.Ojca nie miałem, nie miałem też w rodzinie żadnych ojców z których można było brać przykład. Znajomi mówią że nie dojrzałem - ok, może i nie, ale czy to takie złe? Nie krzywdzę nikogo. Żyję po swojemu. Nie chcę się żenić, nie chcę dzieci. Uważam że wtedy bym krzywdził, skoro się do tego nie nadaję.
Dlaczego to piszę? Zaraz powiecie że żeby się pochwalić lub wyżalić obcym ludziom w internecie. Trochę tak. Ale raczej wyżalić. Wczoraj po raz kolejny usłyszałem, że jestem egoistą i same najgorsze rzeczy o sobie - od jednej z najbliższych osób. Egoistą, dlatego że nie chcę mieć żony i dzieci. Usłyszałem też że niczego w życiu nie osiągnę, bo nie biorę ogromnego kredytu na dom jak wszyscy i nie haruję całe dnie w pracy. Bo spędzam czas na moim hobby na które dużo kasy wydaję. Ale czy naprawdę muszę żyć jak inni?
A co do kobiet - no trochę ich miałem w życiu... Każda jest zainteresowana do momentu gdy zaczyna wymagać (tak, to dobre słowo) deklaracji co do małżeństwa, wybudowania/kupna domu oraz wspólnych finansów. Niby tak tylko niewinnie zaczynają te rozmowy. Ale ja dobrze wiem o co chodzi. Jak mówię wprost, że budować wielkiego domu na kredyt nie zamierzam (czy też kupować) to zaraz słyszę, nie tylko od kobiet, ale ogólnie od ludzi - że tak trzeba, że tak wszyscy robią, że to normalne. Jak mówię wprost, że wspólne finanse mnie nie interesują, a także popieram intercyzę, to kobiety wręcz chcą odchodzić ode mnie. A jak mówię co myślę o instytucji małżeństwa... to zostaję sam. No i chyba mi to pasuje, takie bycie singlem. Ale czy to takie złe? Dlaczego tak ludzie to krytykują? Dziś mam 35 lat. Co będzie jak będę miał 40? Chyba ludzie będą mnie pokazywać palcami jako nienormalnego?
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie - bogata oferta przez cały rok
Syndrom Piotrusia Pana to nie są ludzie, którzy są w wieku 35 lat singlami tylko ludzie, którzy na wielu różnych płaszczyznach boją się skonfrontować ze sobą fakt, że są już dorośli i ludzi wokół nich zaczynają ich miażdżyć swoimi oczekiwaniami. Czego spodziewasz się po kimś kto ma 20 lat? Nie ma doświadczenia, dopiero wkracza na rynek zawodowy, niewiele potrafi, nie zgromadził żadnego pokaźnego majątku - krótko mówiąc, żółtodziób, który nie
@Volgin:
Możesz tak podsumować właściwie całe swoje życie, które jest nieustannym przesuwaniem się między tabelkami wielkich korporacji albo rządów państw, które po prostu odhaczają cię w zależności od twojej sytuacji: problem/konsument/wróg/przyjaciel itd. To, że nie weźmiesz kredytu na mieszkanie po prostu sprawi, że przestaniesz być klientem jednego z kilkuset banków na świecie, które dałyby ci jakieś śmieszne pieniążki. ¯\_(ツ)_/¯ To nie
Co ciekawe, przy odpowiednim rozumowaniu nawet lęku przed śmiercią można się wyrzec i przez to stać się chociaż po części
#!$%@? jak tak można żyć xD
@ImYourPastClaire: No i się zaczyna :D
Jak widać chłop się nie zakochał i nie czuje potrzeby życia w związkach, to już zaczyna się analiza "ło pewnie nie miałeś rodziny" albo "pewnie sie cykasz dorosłości" Czemu tak?
Komentarz usunięty przez autora
Sam nigdy nawet ojca nie mialem, wzorcow tez nie bylo, ale jednak zdecydowalismy sie na dziecko, a potem na slub. No i jest o niebo lepiej, takie uczucie, ze caly czas budujesz cos trwalego, a u ciebie to w sumie jakbys co chwila od nowego save'a zaczynal, if you know what I mean ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@janeeyrie: o właśnie to. Ja też byłam przeciwniczką małżeństw i dzieci, dopóki nie spotkałam kogoś, przez kogo moje poglądy na te kwestie zmieniły mi się o 180 stopni. ;)
Wg jego swiat wyglada tak:
1. Singiel - wolnosc, malo pracy, szczescie.
2. Zonaty - niewolnik, zapracowany, nieszczesliwy.
Wszystko byloby git, tylko, ze nawet jemu cos tu sie nie zgadza. Odczuwa samotnosc, bo zwiazki z kobietami konczy zawsze na tym samy
Komentarz usunięty przez autora
Syndrom Piotrusia Pana to mi się z tym gościem kojarzy:
Nie, nie jest to bait. Mieszkanie za gotówkę kupiłem z tego że dostałem spadek, akurat starczyło na małą kawalerkę, ale taka mi idealnie wystarcza, więc nie chciałem dokładać do większego. A auto na wypasie mam z tego że mam 35 lat i od 13-14 lat pracowałem... to takie dziwne? Wydatków na życie mam naprawdę niewiele (tylko