Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Pojechałem parę dni temu z różowym na poczte. Poczta umiejscowiona daleko od mojego domu, a w jej pobliżu zero miejsca do zaparkowania. Wszyscy parkują więc na chodniku przed nią pod zakazem. Ja zrobiłem tak samo zostawiając różowego w aucie a samemu idąc po przesyłkę. Gdy stałem w kolejce luba zadzwoniła, odebrałem telefon ale ona nie odpowiadała, słychać tylko jakieś krzyki. Gdy wyleciałem jak porażony z tej poczty, zobaczyłem otwarte drzwi od mojego auta, jakiegoś obcego kolesia siedzącego na siedzeniu kierowcy, który wrzeszczał na mojego różowego. WKIURW over 9000. Złapałem go za szmaty, wytargałem z auta i sam zaczełem drzeć na niego japę. Koleś chyba próbując się oswobodzić zaczał się szarpać i panicznie machać rękami. Gdy jego łapa przeleciała mi przed nosem, zaregowałem i strzeliłem go w pysk. Facet upadł. Gdy się podnosił, a mi zaczeły puszczać nerwy, zobaczyłem że obok stała jego żona z przerażonym dzieckiem i wózkiem. Obróciłem się na pięcie, wsiadłem do auta i bez słowa odjechałem.

Różowy po wszystkim opowiedział, że kolesiowi chodziło o to, że zaparkowałem na chodniku i niby wózkiem nie mógł przejechać, co jest nie prawdą bo chodnik szeroki i zostawiłem jakieś 1,5m luzu dla pieszych. Nie daje mi ta sytuacja spokoju. Ja jestem z natury spokojnym człowiekiem. Nigdy nawet nie brałem udziału w bójce z prawdziwego zdarzenia. Gdy jednak zobaczyłem tego człowieka w moim aucie drącego się na miłość mojego życia coś we mnie pękło. Facet nie wygladał też na typowego sebixa, był ubrany raczej zwyczajnie.

Jak wy byście zareagowali?
#truestory

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: sokytsinolop
  • 62