Od jakiegoś czasu mocno siedzę w temacie spadającej dzietności i kryzysu demograficznego, który jest już prawie wszędzie na świecie.
W pewnym momencie trafiłem na dokument Staphena J. Shawa, "BirthGap", którego część pierwsza jest dostępna na YT (i bardzo zachęcam do obejrzenia), a dwie pozostałe wymagają subskrypcji (która, jeśli ktoś jest tak zafiksowany jak ja obecnie, warta jest pieniędzy). Bada on ten temat od kilku lat. Postaram się niedługo podać kilka
W pewnym momencie trafiłem na dokument Staphena J. Shawa, "BirthGap", którego część pierwsza jest dostępna na YT (i bardzo zachęcam do obejrzenia), a dwie pozostałe wymagają subskrypcji (która, jeśli ktoś jest tak zafiksowany jak ja obecnie, warta jest pieniędzy). Bada on ten temat od kilku lat. Postaram się niedługo podać kilka
Autor przeanalizował wiele danych dotyczących demografii z ostatnich 50 lat i znalazł coś ciekawego: w ciągu ostatnich 50 lat, średnia liczba dzieci na matkę.... wzrosła. Naszym problemem nie jest niska dzietność. Naszym problemem jest bezdzietność.
Przedstawmy
@Iskaryota: problem będą miały wszystkie systemy, bo nie istnieje paradygmat, zakładający spadek i duże starzenie się populacji, gdzie 40% populacji to emeryci.
@Iskaryota: no zajebiście. Tylko tu nie chodzi o liczbę ludności, a o piramidę demograficzną, która staje się coraz bardziej odwrócona.