Dzień 26: ostatnia prosta

Wczorajszy dzień cały przesiedziałam w pokoju, bo miałam już serdecznie dość tego oddziału, a poza tym miałam dużo pracy w związku ze świętami. Porobiły się małe roszady w moich klientach - poprawiłam nieco balans ilości pracy i zarobków i teraz nic tylko wyjść stąd i zarabiać kokosy. Energii miałam tak akurat - nie za dużo, nie za mało, no powiedziałabym, że optymalnie. Z takich oddziałowych rzeczy to ktoś się wczoraj zrzygał na korytarzu na części obserwacyjnej, ale poza tym to nic.
W nocy spałam standardowo - z wybudzeniami - czyli w sumie dobrze. Wstawało mi się ciężko, ale jak już się podniosłam to było spoko. Miałam pobieraną krew na enzymy wątrobowe i prolaktynę. Wyniki powinny dziś jeszcze być.
Na obchodzie dowiedziałam się, że w przyszłym tygodniu we wtorek lub środę wychodzę, jeśli przez święta będzie stabilnie.
Tuż po obchodzie miałam terapię i dobrałyśmy się z terapeutką do relacji z moim s----------m bratem. Myślę, że najlepiej będzie jak po prostu przestanę od niego odbierać telefony, bo w-------ą mnie te kilkudziesięciosekundowe rozmowy o absolutnie niczym. Brat generalnie neguje to, że jestem chora i potrzebuję pomocy. Odbiera moją chorobę jako przedłużenie nastoletniego buntu i ciągle mi mówi, że przez te moje wymysły rodzice niedługo umrą z nerwów. Sram na niego i na relację z nim. W sumie to tak jest od kiedy się wyprowadził czyli od 17 lat. Od 17 lat nie mam brata i nawet jakoś nie czuję, żeby był mi szczególnie potrzebny.
  • 21
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dzień 25: wielkie kroki

Wczorajszy dzień był bardzo ciężki zarówno fizycznie jak i psychicznie. Fizycznie z tego powodu, że... WCZORAJ WYSZŁAM NA SPACER! I to nie byle jaki! Bo faktycznie z grupą, ale wyszliśmy mocno poza teren ośrodka. Widziałam trawę, niebo, drzewa, staw i nawet kilka żab ʕʔ Zmęczył mnie on niesamowicie, bo zrobiłam na nim 3000 kroków za jednym razem. Dziennie robię około 9000, ale na raty, więc wysiłek na miarę maratończyka :D

Później to już wiecie - zadzwoniłam do rodziców. Prowadziłam z nimi 30 minutowy monolog i w sumie nie dostałam w zamian żadnej reakcji poza płaczem mamy przy pożegnaniu. Powiedziałam im, co się ze mną dzieje, od jak dawna. Że od 11 lat non stop walczę i że nie mają się czym chwalić przed znajomymi, bo więcej popełniłam błędów niż zaliczyłam sukcesów. Przyznałam się im, że w wieku 16 lat pierwszy raz odwiedziłam psychiatrę i chowałam antydepresanty przed nimi. Że w wieku 16 lat chodziłam po kryjomu do psychologa. Że jestem najsilniejszym człowiekiem na świecie. Że bardzo cierpię. Że chciałabym, żeby mnie rozumieli. Ten monolog bardzo mnie oczyścił. Jak prysznic po całym Woodstoku bez mycia się. Jak deszcz pada na dotknięte suszą grządki z warzywami. Podczas, gdy siedziałam na korytarzu i rozmawiałam z nimi i płakałam dosiedli się do mnie koleżanka i kolega i cały czas mnie przytulali i głaskali, co okazało się być większym wsparciem niż by się wydawało. Po rozłączeniu się położyliśmy się na podłodze i śpiewaliśmy Hera Koka Hasz LSD, bo czułam się jakbym była na mocnym haju. Czułam ekstazę. Niestety nie na długo, bo pod wieczór dopadł mnie jakiś lekki dołek, albo i nie dołek, bo potrzebowałam po prostu poleżeć sama i
  • 11
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Podczas, gdy siedziałam na korytarzu i rozmawiałam z nimi i płakałam dosiedli się do mnie koleżanka i kolega i cały czas mnie przytulali i głaskali, co okazało się być większym wsparciem niż by się wydawało. Po rozłączeniu się położyliśmy się na podłodze i śpiewaliśmy Hera Koka Hasz LSD, bo czułam się jakbym była na mocnym haju. Czułam ekstazę. Niestety nie na długo, bo pod wieczór dopadł mnie jakiś lekki dołek, albo i
  • Odpowiedz
Dzień 24.1 wpis specjalny

Drogi Pamiętniczku,

Czuję się, jakby ktoś mi oddał skrzydła. Jakbym przeżywała pierwszy o----m w życiu. Jakbym wysrała się po 11 latach wstrzymywania kupy. Jakbym złapała pierwszy oddech po 11 latach wstrzymywania go.
Udało mi się zebrać w sobie i porozmawiać z rodzicami. O mnie, o moim dzieciństwie, o moich problemach, o mojej niedoskonałości. Udało mi się zrobić to po 11 latach milczenia na ten temat. Po 11 latach rozmów o niczym i klepania się po pleckach. Udało mi się uwolnić od czegoś, przez co ciągle ląduję w psychiatrykach. Przeszły mi przez gardło słowa, które myślałam, że nigdy nie zostaną wypowiedziane. Stanęłam oko w oko z moim demonem i przyczyną mojej depresji. Stanęłam w oko z koszmarami dręczącymi mnie od wielu lat. Z potworem-bossem, na którego nigdy nie miałam wystarczająco expa. Z blokadą, która uniemożliwiała dalszy proces terapeutyczny.
  • 36
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dzień 24: kto jest bardziej jebnięty?

Wczorajszy poranek był co prawda ciężki, ale już po południu roznosiła mnie energia. Dosłownie k---a aż mną telepało. I nawet próbowałam się położyć, wyciszyć, jednak z marnym skutkiem, bo cały czas czułam w ciele takie mikrowyładowania elektryczne, które nie pozwalały mi w ogóle leżeć w bezruchu. Dodatkowo ciągle musiałam się ruszać, zmieniać pozycję, stukać palcami i się wiercić. Na noc standardowo agomelatyna i chlorprotixen i już myślałam, że nie zasnę i będę musiała iść po wspomaganie, bo tak mną rzucało po wyrze. W końcu jednak zasnęłam.

Noc standardowo z wybudzeniami, ale w sumie wstałam wyspana o 6:00 i nawet poszłam na gimnastykę rano. Na śniadanie weszło 112,5mg wenlafaksyny, czyli jednak więcej niż wczoraj.
Teraz znowu mnie roznosi. Mam mnóstwo energii, którą od rana zamieniam w pracę i jestem z siebie nawet zadowolona.
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dziś na kontroli czystości pokoju nie musiałam nic śpiewać ani recytować, po prostu zrobiłam porządek na szafce i dostałyśmy 3/3. Chyba będzie dyplom, o ile będę tu jeszcze siedziała.


@send_nudles: to psychiatryk czy kolonie dla dzieci?
  • Odpowiedz
Dzień 23: chcę być robotem

Wczoraj był kryzys. Ale nie egzystencyjny tylko pobytowy. Dość miałam tego oddziału, tych ludzi, tego żarcia, hałasu, smrodu i braku intymności, więc cały dzień spędziłam w łóżku. Jednoczesnym plusem i minusem wenlafaksyny jest to, że jak się jest bardzo zmęczonym w ciągu dnia, to nie można sobie uciąć drzemki. No ni c---a nie mogłam zasnąć, więc ta nienawiść do oddziału tylko narastała. Wieczorem odwiedziłam w pokoju jedną dziewczynę na sali obserwacyjnej, która jest tu już 8 miesięcy, ale niedawno przenieśli ją z młodzieżówki na nasz oddział z okazji skończonej 18. Ma anoreksję i jest pilnowana przy wszystkich posiłkach, może wychodzić max na godzinę dziennie z pokoju, żeby nie spalać kalorii i może korzystać z telefonu tylko 4 razy w tygodniu. Jak się o tym dowiedziałam to dałam jej swój telefon, żeby zadzwoniła do mamy i poszłam stać na czatach. Rozmawiała z nią 8 minut i była naprawdę wzruszona, że pozwoliłam jej zadzwonić. Musi przytyć jeszcze 9 kg, żeby ją wypisali. Jej mama bardzo nam dziękowała, że zajmujemy się jej córką i również była wzruszona. Ja jestem tym r-------a na łopatki...
Noc była c-----a, budziłam się kilkanaście razy i wstałam niewyspana. Tolerka na chlorprotixen.
Dziś rano wstałam z wielkim trudem. Na śniadanie była zupa mleczna i chleb z marmoladą, co mnie bardzo ucieszyło, jednak nie ucieszyło mnie i innych to, że po stołówce chodziła kobieta z wypchanym gównem pampersem i wszystko było czuć.
Na obchodzie dostałam więcej zastrzyków na kręgosłup, bo trochę mnie on jeszcze boli. Muszę się więcej gimnastykować i chodzić. Powiedziałam lekarce mniej więcej to co wyżej, plus to, że chciałabym mieć tyle energii codziennie, tak jak kilka dni temu. Uznałyśmy wspólnie, że mam wygórowane wymagania wobec mojego organizmu. Pracuję nad tym na terapii. Dostanę jednak więcej wenlafaksyny, bo teraz biorę tylko 150mg. W dodatku dziś rano nie dostałam w ogóle escitalopramu, co oznacza, że z niego zeszliśmy do 0 - w końcu.
  • 17
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

chcę być robotem


@send_nudles: Jeśli będziesz zdrowo żyła, to możesz dożyć mitycznego Longevity Escape Velocity i pojawienia się technologicznej osobliwości, więc spoko loco, może jeszcze zostaniesz kosmicznym krążownikiem latajacym w próźni międzyplanetarnej.
  • Odpowiedz
Dzień 22: już k---a dosyć

Wydaje mi się, że terapeutyczny okres mojego pobytu tutaj minął jakiś czas temu. Nie zdradzam żadnych objawów depresji czy czegokolwiek innego i kwestią nadrzędną stało się zejście z esci i wejście na odpowiednią dawkę wenli. Poprosiłam lekarkę o przyspieszenie tego procesu, bo w sumie to czuję się dobrze, poza jakimiś tam ewentualnie gorszymi fizycznie dniami. Mam jednak pełną świadomość tego, co może się ze mną dziać i nie narzekam specjalnie. Pokładam duże nadzieje w wenlafaksynie, a szczególnie jej działaniu pobudzącającemu, bo energia to coś, czego mi od początku chorowania brakowało.

Pamiętacie tą laskę, która leżała ze mną na początku i gadała do mnie jakieś rzeczy typu czy z nią zamieszkam i będę z nią itp.? No to ona jakiś czas temu zaczęła mocno naruszać moje granice, również te fizyczne. Kilka razy dziennie przychodziła do naszego pokoju i chciała pogadać albo się przytulić albo p--------a jakieś rzeczy typu że jest diabłem i aniołem i w ogóle co do c---a. Poprosiłam ją, żeby już nie przychodziła i nie posłuchała wielokrotnie. Zaczęłam ją zatem ignorować z nadzieją, że da sobie spokój. W końcu wczoraj na korytarzu zaszła mi drogę i zapytała czy jestem na nią zła. Powiedziałam, że nie, ale przekroczyła niejednokrotnie moje granice, zatem nie widzę przyszłości dla naszej znajomości. No i teraz za każdym razem jak mnie widzi to przeprasza.

Wiecie
  • 8
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dzień 21: empatia

Wczorajszy dzień był naprawdę dobry i stabilny. Tak jakby mój organizm zupełnie zapomniał, co się działo dnia poprzedniego i że w ogóle jakieś roszady w lekach miały miejsce. Dziś również nieźle, chociaż zupełnie zapomniałam o zmianie czasu i nie przestawił mi się zegarek, więc zostałam zerwana na równe nogi na śniadanie a potem oczywiście niedzielna drzemka ( ͡° ͜ʖ ͡°). Już kiedyś wspominałam, że weekendy w psychiatryku to jakaś pomyłka, bo kompletnie k---a nic się nie dzieje, a wieczorami jest kiepsko. Wczoraj jedna dziewczyna pocięła się w toalecie i byłam przewodniczącą komitetu pocieszycielskiego. Jako osoba wysoko wrażliwa mam w sobie bardzo dużo empatii i ruszają mnie historie innych ludzi, natomiast zauważyłam, że potrafię postawić granicę pomiędzy wczuciem się w czyjś dramat a nie braniem tego do siebie. Taki tam mały sukces terapeutyczny.
Powiem Wam też, że nabrałam bardzo dużo pokory wobec swojej choroby. Daję sobie zielone światło na pobyty w szpitalach, branie leków i gorsze samopoczucie. To jest bardzo ważne, bo zauważyłam, że dużo osób będących na początku swojej drogi tej akceptacji nie ma.
Mam ogólnie najlepszą współlokatorkę od początku swojego leczenia w szpitalach. Obie kochamy herbatę i kawę, jesteśmy bardzo wrażliwe, chorujemy na depresję i mamy podobne jazdy z przeszłości. Jak jedna gorzej się czuje, to ta druga zamiast ją pocieszać jeszcze bardziej jej d--------a xD Wczoraj nawet zrobiłyśmy imprezę w pokoju - była wóda, k--s, muzyka i tańce, oczywiście wszystko w psychiatrycznych ryzach xD Mam nadzieję, że dzisiejszy dzień będzie równie
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Jak jedna gorzej się czuje, to ta druga zamiast ją pocieszać jeszcze bardziej jej d--------a xD


@send_nudles: to jest paradoksalnie najlepsze, zawsze najlepiej się czuję, gdy wygadam się przyjaciółce, która choruje tak samo jak ja, czarny humor poza wszelką skalą :D

Powiem Wam też, że nabrałam bardzo dużo pokory wobec swojej choroby. Daję sobie zielone światło na pobyty w szpitalach, branie leków i gorsze samopoczucie. To jest bardzo ważne, bo zauważyłam, że dużo osób będących na początku swojej drogi tej akceptacji nie
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@twoheadedboy: u mnie nie bylo, do tego mimo ze trzeba bylo oddawac kable na noc to ja chowalam w kieszeni ciuchow i mialam to gdzies;) nigdy nie znalezli. Nie wiem skad sie biora te przekonania o braku telefonu, przeciez to szpital taki sam jak inne. Ostatnim razem to w ogóle załatwiłam sobie bardzo krotki kabel i nic nie musialam oddawac.
  • Odpowiedz
Dzień 20: problemy odstawienne

Wczorajszy dzień przebiegł pod hasłem cierpienia i męczarni. Generalnie psychicznie czułam się naprawdę dobrze, zero myśli samobójczych i ogólnie było OK, za to fizycznie naprawdę kiepsko. Było mi non stop słabo i niedobrze. Lekarka uprzedzała, że tak może być przez jakiś czas, więc mnie to nie zdziwiło. Dość szybko schodzimy z esci i w ciągu całego tego procesu miałam dwa (słownie: dwa) brain zapsy. To jest zajebiście śmieszne uczucie xD obawiam się jednak, że do śmiechu by mi nie było, gdyby zdarzały się one częściej.
Dziś już trochę lepiej, nawet się wyspałam, ale problemy ze wstawaniem są nadal. Chciałabym budzić się na takiej p-----e jak przedwczoraj i mieć tyle energii na codzień.

Z takich przemyśleń, to korytarz na tym oddziale jest, można nazwać - bipolarny. Z jednej strony drą się i rzucają ludzie i jest tam dyżurka pielęgniarek, a z drugiej strony ludzie grają na gitarze, śpiewają i układają puzzle. Po przyjęciu jest się najpierw na tej pierwszej części, a później jak się poprawia to przenoszą na tą drugą. Ten korytarz więc jest swojego rodzaju metaforą procesu zdrowienia. Tyle, że niektórzy są na jego początku i czeka ich jeszcze wiele gorszych momentów.
  • 27
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dzień 19: p---a zeszła

Dobra, to teraz na spokojnie.

Wczoraj nasz zarząd urządził konkurs czystości sal xD więc wraz ze współlokatorką wypucowałyśmy salę, umyłyśmy ściany, wszystko pochowałyśmy i nawet k---a żeśmy wierszyk napisały żeby dostać dodatkowe punkty. Po obchodzie przyszła "komisja", wyrecytowałyśmy wierszyk i dostałyśmy 4 punkty na 3, co dawało nam dużą przewagę nad innymi, którzy po prostu posprzątali pokoje. No więc idę zadowolona do "zarządu" i się pytam, kiedy rozdanie nagród. A one na to że hola hola i że sprawdzanie pokoi będzie odbywało się codziennie z wyjątkiem niedziel przez 2 tygodnie i wtedy za dwa tygodnie na zebraniu społeczności będą dyplomy. Wróciłam do współlokatorki i mówię jej o tym i wspólnie stwierdziłyśmy że p--------y ten konkurs, bo nie chce nam się codziennie myć ścian i wymyślać wierszyki xD
Po południu udało mi się porozmawiać z moją nową lekarką chwilę dłużej i opowiedzieć jej o swoim aktualnym stanie, żeby wiedziała w ogóle jak mnie leczyć. Powiedziała, że przed świętami na pewno nie zdejmie mi esci i mogę sobie pomarzyć o jajku w sosie tatarskim - trudno. Owa lekarka zaimponowała mi nieziemsko tym, że poprosiła o kontakt do mojej terapeutki w celu uspójnienia leczenia.
  • 30
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dzień 18: ale mam p---ę

Dzieeeeeeeeeeeeeeń dobry Mirko! Dziś od godziny 4:30 roznosi mnie energia. Byłam rano na gimnastyce, potem posprzątałam salę na błysk, potem był obchód i mam nową lekarkę i powiedziała, że spokojnie, zjedzie mi ten dobry nastrój :D a potem był psychorysunek, na którym mieliśmy temat "Ja teraz i za 5 lat" i narysowałam dwie takie same postaci z serduszkiem i pigułami w rączkach. Powiecie zaraz "ej k---a, ty tak narysowałaś bo jesteś na p-----e" a ja Wam odpowiadam "nie, bo wczoraj p---y nie miałam i gadałam z mężem przez telefon, że w sumie to nie mam najgorzej w życiu"
Od wczoraj mam zwiększaną wenlafaksynę i od dzisiaj zmniejszane esci - biorę teraz 5mg, więc pewnie zaraz będzie zjazd xD
Dzisiejszy wpis krótki bo czuję się jakbym się czegoś nawciągała i nie mogę usiedzieć w miejscu.
Idę k---a biegać xD
  • 14
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dzień 17: chcę do domu

Wczorajszy dzień praktycznie cały przespałam. Było mi źle, marzyłam o śmierci i nic mi się nie chciało. Ale nie w takim sensie że moje życie jest do d--y i jestem z-----a tylko miałam wrażenie, jakby brakowało mi jakiejś substancji w mózgu i bynajmniej nie był to a-----l.
Dziś już nieco lepiej, bo i wstałam chętniej i zjadłam całkiem sporo na śniadanie. Wróciła w końcu moja lekarka #1 i obiecała mi, że przyspieszymy tempo zmiany leków, ale mam obserwować i zgłaszać skutki niepożądane.
Po obchodzie mieliśmy zebranie społeczności. Na takich zebraniach zgłaszane są uwagi, że np. coś jest zepsute na oddziale albo ktoś się ewidentnie źle zachowuje, wybierani są nowi przewodniczący (czyli pacjenci, którzy organizują rozrywki dla reszty). No i z uwagi na sytuację epidemiologiczną trzeba na takim zebraniu społeczności mieć ubraną maseczkę, chociaż nie wiem na c--j, skoro wszyscy spędzamy ze sobą 24/7 i wiele osób nie myje rąk po kupie. Ale maseczki na społeczności muszą być.
No i pamiętacie tą krzykliwą babę co mnie popchnęła przy czajniku, co ciągle pisze pozwy do prezydenta świata o zmianę kateringu i generalnie robi afery z każdym. Zrobiła na społeczności SCENĘ, że ona się DUSI w maseczce, że ona ma uczulenie na maseczkę (ale kopci szlugi jak smok). No to kazali jej opuścić zebranie xd
  • 16
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Liamdot: wiesz co, na poprzednich oddziałach waliło gównem, szczynami i rzygami a tutaj też tym pachnie tylko jeszcze do tego zapach szlugów, bo chodzi taka jedna zbłąkana pani i albo nie zamyka drzwi do palarni albo wychodzi z niej z petem. Więc śmierdzi okrutnie. Na szczęście w mojej sali mam fankę kawy i herbaty i co poranek budzi mnie zapach świeżutkiej kawy z kawiarki <3
  • Odpowiedz
Dzień 16: nerwowa atmosfera

Wczoraj aż dwie osoby trafiły w pasy. Ale od początku.
Najpierw jedna młoda dziewczyna zgłosiła złe samopoczucie i myśli samobójcze pielęgniarką, a te ją zabezpieczyły. No i dowiedziała się o tym taka jedna, nazwijmy ją Marta. Zaczęła kręcić inbę, że to nie jest terapeutyczne, że to komunistyczne metody itp. i zaczęła ją nagrywać. Ogólnie podjudzała ludzi i pielęgniarki - a że trafiła na taką pielęgniarkę o bardzo słabych nerwach to po kilku ostrzeżeniach ją również zapięli. Pacjenci od przedwczoraj skarżyli się, że czuć od niej a-----l, więc wydmuchali Martę i okazało się, że ma prawie 1,5 promila w wydychanym ( ͡° ͜ʖ ͡°) ta się w tych pasach zaczęła drzeć, wyzywać i ogólnie poruszenie na oddziale, a że to było tuż przed lekami to niektórymi wstrząsnęła ta cała sytuacja. M.in. mną, bo jestem osobą wysoko wrażliwą i bardzo przeżywam to, co się dzieje na oddziale. Wręcz to wszystko chłonę i nie mogę potem zasnąć.
Szczęście moje takie, że na zmianie nocnej akurat był ratownik Filip, którego nazywam kierownikiem i który jest chyba najbardziej opanowaną osobą z całego personelu. Zapytałam go czy jest opcja na jakąś nieraportowaną hydroksyzynę to dał mi cichaczem dwie 25mg xD Więc spanko przyszło szybko.
Dziś obchód i tak jak przedwczoraj o samopoczucie pytała mnie lekarka nr 4, tak dzisiaj była to lekarka nr 2, czyli zbliżamy się do sedna kompetencji. Udało mi się wynegocjować wyższą wenlę i niższe esci,
  • 36
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Opportunist: co ty p--------z xd nie podoba się to nie czytaj. A-----l wnieść żaden problem. Wykopkom przedstawić ważne sprawy lub otworzyć się przed nimi to jak prowadzić w gimnazjum lekcje o rozmnażaniu i o seksie między ludźmi. Jak j----e małpy. Autorce współczuję widowni...
  • Odpowiedz
Dzień 15: dyskoteka

Weekend minął mi naprawdę dość stabilnie, ale tak jak pisałam wcześniej - zwolniono mi tempo zmiany leków, więc stabilizacja to bardzo pożądany objaw. No ale do czasu.
Wczoraj zorganizowano na oddziale DYSKOTEKĘ w sali telewizyjnej. Było naprawdę sympatycznie, pacjenci najchętniej bawili się do disco polo, ale to mnie w sumie wcale nie zdziwiło. Nawet i ja coś tam potańczyłam. No ale tak jak wspomniałam, do czasu. Jakaś typiara spięła się do "DJki" żeby ta puściła Paktofonikę a ta do niej że lubi Paktofonikę ale to nie jest muzyka na dyskotekę. No tamta się zrobiła agresywna i nie śledziłam wszystkiego z pierwszego rzędu ale zrobiło się bardzo mało sympatycznie. Ja w międzyczasie dostałam flashbacki z imprezy na UTP gdzie umarły 3 osoby i musiałam iść po hydroksyzynę, która nie pomogła. No więc dyskoteka się skończyła, ale dalej na oddziale była bardzo gęsta atmosfera, do tego stopnia, że po wzięciu leków zaszyłam się spanikowana w pokoju pod kocem i bałam się wyjść siku. W międzyczasie jeszcze ta babka co mnie popchnęła przy czajniku rozpętała jakąś wojnę z inną babką o zamykanie drzwi do palarni i ogólnie było bardzo głośno. Pomimo przyjętej hydroksyzyny i chlorprotixenu w dawce 50mg aż, dość długo zasypiałam. Nagle jednak obudziłam się spanikowana o północy i tak se leżałam, bo bałam się wyjść na korytarz do dyżurki pielęgniarek. Finalnie chęć przespania nocy przeważyła i udałam się tamże po coś na spanko. Dostałam jedyneczkę lorafenu, który ściął mnie do późnych godzin porannych.
Rano długo wyczekiwany obchód, a tam taki wielki k---s - otóż okazało się, że moją osobą zajmuje się czwarta lekarka, która poproszona o zwiększenie tempa zmiany leków (chcę stąd wyjść kiedyś) powiedziała, że w sumie to mnie nie zna i nie wie.
Przyjechał też mój mąż z torbą pełną Spongebobów i jedzenia - kocham go ponad wszystko.
  • 25
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dzień 14: stabilizacja

Kiedyś, przy okazji poprzednich pobytów pisałam, że niedziele w psychiatryku to pomyłka i podtrzymuję swoje stanowisko.
Dziś i wczoraj stabilnie. Ale niech Was to nie zmyli - spotkałam na korytarzu lekarkę, która się mną zajmowała ostatni tydzień i powiedziała, że czuję się tak, bo trochę zwolniła tempo zmiany leków, bo źle reagowałam. Także pewnie od jutra moje wpisy odzyskają pikanterię.
Ja póki co trzaskam kroki i krzyżówki - to są jedne ze sposobów spędzania czasu wolnego tutaj. Odzyskuję powoli apetyt i mam ochotę na ryby, kebaba i ogórkową. Niestety żadnej z tych rzeczy tutaj nie uświadczę, przynajmniej w formie zjadliwej.
Spanie klasycznie - z licznymi przerwami, czyli dobrze. Bez koszmarów, to najważniejsze.
  • 18
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Dzień 13: roszady

Na wstępie przepraszam, że wczoraj nie było wpisu, ale dosłownie cały dzień, od rana do wieczora przespałam. Nic nawet nie zjadłam, wstawałam tylko na leki. Złapał mnie bardzo ciężki dół niespowodowany czynnikami zewnętrznymi, a po prostu niesamowitą i niesamowicie nieodpowiedzialną roszadą leków.
Zwalam ten stan na to, że przez 2 dni dostawałam 5mg escitalopramu zamiast 10mg i mój mózg się na tę sytuację zbuntował. Dodatkowo są roszady w ilości wenlafaksyny, którą dostaję, bo na przykład wczoraj w południe wenli już nie dostałam. Ale niestety tak to jest jak 3 lekarzy zajmuje się leczeniem 1 pacjentki nie konsultując się między sobą. Z takich ciekawostek jeszcze to przywrócili mi jednak chlorprotixen na noc zamiast Trittico (a Trittico to w końcu też antydepresant).

Dziś czuję się nieco lepiej, ale kręci mi się w głowie. Miałam wczoraj rozmowę z psychologiem i to był w sumie błąd, bo stwierdził, że w ogóle nad sobą nie pracuję (mój psychiatra i psycholog są zupełnie innego zdania). I kazał mi zadzwonić do rodziców i wyrzucić z siebie wszystko (takie rozmowy już miały miejsce i niestety otrzymywałam tylko lekceważące "mhm" albo "kto ci takich głupot nagadał"). Więc zalecenia psychologa wsadziłam sobie między pośladki. Nie mogę doczekać się kontynuacji mojej terapii poza oddziałem.
  • 9
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Rad-X: tak, z własnej woli. doceniam fakt, że jestem na najbardziej terapeutycznym oddziale, ale z psychologiem jest jak z fryzjerem. Jak masz jednego, ulubionego to k---a do niego chodzisz.
  • Odpowiedz
Trochę ciekawostek z życia i funkcjonowania psychiatryka, o których nie wszyscy wiedzą.
Od razu zaznaczam, że to są rzeczy, które ja zaobserwowałam jako pacjentka podczas 6 pobytów w 3 szpitalach psychiatrycznych - nie oznacza to, że wszędzie tak jest.

1. Wszystkie łóżka pacjentów są tak zaprojektowane, żeby można było przypiąć do nich pasy. To znaczy, że pod materacem są cienkie pręty a po bokach grubsze - dół nie jest zabudowany. To tak na wszelki wypadek, wiadomo ( ͡° ͜ʖ ͡°)
2. Leki zawsze rozkładane są przez dwie osoby (pielęgniarki lub ratowników) po to, aby nie doszło do pomyłek (a i tak w c--j często do nich dochodzi).
3. Jeśli przyjeżdża pacjent bardzo ostry i mocno się rzuca, bo np. jest pod wpływem alkoholu bądź narkotyków - zapina się go w pasy, czasem daje coś na uspokojenie, a czasem nie i zamyka się go w izolatce. Nikt wtedy tam nie wchodzi - chodzi o to, żeby pacjent nie miał publiczności i się nie nakręcał. Dość
  • 111
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@send_nudles: ja spędzając dłuższy czas na pół otwartym (na zamkniętym też byłem) zauważyłem że wiele osób nie chce wychodzić do domu.Zwykle są tam osoby po 50 które czują się tam bezpiecznie i spokojnie zdala od swoich problemów i problemów całego świata.I muszę przyznać że coś w tym jest bo sam wyczekiwałem upragnionego wyjścia a kilka dni po wyjściu zacząłem tęsknić za tym spokojem i miła atmosferą tego miejsca.Najzabawniejsze zawsze były
  • Odpowiedz
Dzień 10: co za p--------y dzień

Zaczynając od popołudnia to o 14 były leki i dostałam normalnie 150mg pregabaliny i drugą też białą kapsułkę tylko odrobinę mniejszą. Myślałam, że to druga pregabalina, ale co niby w moim kieliszku miałyby robić dwie pregabaliny? Po jakichś 3 godzinach s------o mnie na maxa. Ale to tak potężnie, że nawet po największej imprezie w życiu tak się nie czułam. Okazało się, że to była wenlafaksyna i to w nie za dużej dawce, ale spizgało mnie potężnie. Dostałam kroplówkę i było spoko, c--j wie czemu tak się zadziało.

No a w nocy była beka, bo z kolei nie mogłam spać xD tzn w ogóle nie spałam gwoli ścisłości. O 3:30 poszłam do piguł po hydroksyzynę i z-----y mnie że tak późno, ale w sumie racja XD no ale niestety hydroksyzyna też nie pomogła i oczy miałam i mam do teraz jak 5zł, też nie wiem od czego xD Jak nie p---------e to podbicie, nie może być normalnie w tym kraju. Jeszcze całą noc męczyła mnie zgaga i ból brzucha.

Z
  • 51
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

via Wykop Mobilny (Android)
  • 41
@send_nudles: dostałaś diagnozę to ja jeszcze dorzucę leczenie - wystarczy wyjsc do ludzi, pobiegać pufff jesteś zdrowa
( ͡° ͜ʖ ͡° )*:
300 zł się nalezy ( ͡° ͜ʖ ͡°)
A tak serio to trzymaj się, od dłuższego czasu śledzę Twoje wpisy i trzymam kciuki. Piątka!
  • Odpowiedz
Dzień 9: żart

Ogólnie nie jest mi do śmiechu przez ostatnie dni, ponieważ mam obniżony nastrój i jestem bardzo senna cały dzień. Mojej lekarki nie ma w tym tygodniu i zastępuje ją inna, ale ta była wczoraj na dyżurze 24h i słuchajcie tego:

Był sobie dzisiaj obchód i mną zajęła się zastępczyni mojej zastępczyni zatem babka, która mnie w ogóle nie zna. Powiedziałam, że nie dość że źle śpię (wybudzam się bardzo często) to jeszcze jestem senna i przybita cały dzień. No to zmieniamy lek nasenny "coś później dla pani wymyślę" a ja na to "hola hola a może by pani to najpierw ze mną skonsultowała, bo ja przerobiłam już chyba wszystkie możliwe leki nasenne i po niektórych się bardzo źle czułam" no to ta "a po jakich niby" no to ja mówię "no choćby mirtazapina albo zolpidem" i jakiś typ się wtrąca "po tych lekach nie mogła się pani źle czuć" TA BO K---A TY WIESZ LEPIEJ i mówię jej tez żeby nie dawała mi kwetiapiny bo nie działa i podwyższa mi trójglicerydy które i tak mam wysokie a ona na to "OJEJ TO PEWNIE ZŁA DAWKA BYŁA". Już chciałam jej łeb u--------ć, ale na sam koniec wynegocjowałam Trittico, na które robiła mi się tolerka, ale i tak wyrządzało najmniej szkody.
Więc poza byciem śpiącą jestem jeszcze w-------a. Najchętniej zdjęłabym całkowicie te leki nasenne, ale moja lekarka kazała je brać bo cośtam. Więc double w---w.
  • 51
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach