Wpis z mikrobloga

Dzień 15: dyskoteka

Weekend minął mi naprawdę dość stabilnie, ale tak jak pisałam wcześniej - zwolniono mi tempo zmiany leków, więc stabilizacja to bardzo pożądany objaw. No ale do czasu.
Wczoraj zorganizowano na oddziale DYSKOTEKĘ w sali telewizyjnej. Było naprawdę sympatycznie, pacjenci najchętniej bawili się do disco polo, ale to mnie w sumie wcale nie zdziwiło. Nawet i ja coś tam potańczyłam. No ale tak jak wspomniałam, do czasu. Jakaś typiara spięła się do "DJki" żeby ta puściła Paktofonikę a ta do niej że lubi Paktofonikę ale to nie jest muzyka na dyskotekę. No tamta się zrobiła agresywna i nie śledziłam wszystkiego z pierwszego rzędu ale zrobiło się bardzo mało sympatycznie. Ja w międzyczasie dostałam flashbacki z imprezy na UTP gdzie umarły 3 osoby i musiałam iść po hydroksyzynę, która nie pomogła. No więc dyskoteka się skończyła, ale dalej na oddziale była bardzo gęsta atmosfera, do tego stopnia, że po wzięciu leków zaszyłam się spanikowana w pokoju pod kocem i bałam się wyjść siku. W międzyczasie jeszcze ta babka co mnie popchnęła przy czajniku rozpętała jakąś wojnę z inną babką o zamykanie drzwi do palarni i ogólnie było bardzo głośno. Pomimo przyjętej hydroksyzyny i chlorprotixenu w dawce 50mg aż, dość długo zasypiałam. Nagle jednak obudziłam się spanikowana o północy i tak se leżałam, bo bałam się wyjść na korytarz do dyżurki pielęgniarek. Finalnie chęć przespania nocy przeważyła i udałam się tamże po coś na spanko. Dostałam jedyneczkę lorafenu, który ściął mnie do późnych godzin porannych.
Rano długo wyczekiwany obchód, a tam taki wielki #!$%@? - otóż okazało się, że moją osobą zajmuje się czwarta lekarka, która poproszona o zwiększenie tempa zmiany leków (chcę stąd wyjść kiedyś) powiedziała, że w sumie to mnie nie zna i nie wie.
Przyjechał też mój mąż z torbą pełną Spongebobów i jedzenia - kocham go ponad wszystko.

Miłego poniedziałeczku, Mordki.

#psychonudles #psychiatria #psychiatryk #depresja
  • 25