Potwierdza się, że jednym z podstawowych wymagań dla polskich okrętów podwodnych będzie zdolność do wystrzeliwania pocisków manewrujących dalekiego zasięgu. Padło nawet stwierdzenie, że chcemy operować na oceanach i nie wykluczamy okrętów z napędem atomowym (!!!). Ogółem oceaniczne rozważania można wytłumaczyć na dwa sposoby:
1) Planujemy wprowadzić do doktryny operowanie w mocno egzotycznych rejonach (Morze Arktyczne, Pacyfik), w celu pozyskania możliwości dokonywania uderzeń na cele położone w głębi Rosji.
2) W zamian za
@wjtk123: Scorpene chyba nie byłyby głupie. Zwłaszcza że Francuzi oferowali je nam kiedys w pakiecie z rakietami manewrujacymi o zasiegu ponad 1000 km. W sumie nie głupio byłoby mieć mozliwość skrytego podejścia w dowolnym miejscu do wybrzeża Rosji i #!$%@? w głab kraju precyzyjną rakieta manewrującą dalekiego zasiegu.
Ale ja ekspertem nie jestem.
@wjtk123: Moim zdaniem powinniśmy miec 4 okręty. Dwa na Bałtyk i dwa oceaniczne. Tak, zeby dwa zawsze były na patrolu, a dwa w porcie/ naprawach. Choć to pewnie marzenie ściętej głowy. Okręt podwodny kosztuje ale daje poteżne mozliwości. Wróg się dwa razy zastanowi jak się okaże że zadna jego baza morska czy sztab w głębi terytorium nie jest bezpieczny. Dywersyfikacja środków rażenia zawsze jest na propsie. A bezpieczeństwo nie ma ceny.