Yrvhan zwany Krakers
Całym portem zatrzęsło, gdy fale uderzyły o najbardziej wysunięte budynki. Ludzie ze strachem popatrzyli w stronę morza, gdzie po środku zaczął tworzyć się wir, od którego odchodziły coraz większe fale. Niektórzy w rosnącej panice zaczęli krzyczeć i rzucać się do ratowania swojego dobytku, inni tylko patrzyli w ponurym milczeniu. Niewysłowiona groza objęła trwogą serca najdzielniejszych, gdy z wiru zaczęła wysuwać się gargantuiczna istota, której nigdy nikt nie widział, ale o której wszyscy słyszeli w opowieściach przekazywanych sobie szeptem w karczmach i na pokładach statków. Łysa głowa, po której ściekała woda odbijała światła piorunów, które grzmiały wysoko ponad nią. Kosmyki długiej brody wysunęły się z morza i rozpierzchły na boki niczym macki ogromnego stworzenia. W oczach największego i najgroźniejszego krasnoluda, jakiego widział świat płonął żywy ogień.
- Oto ja, Kraken, wasz nowy bóg! - krzyknął, a ludzie w porcie zatkali rękami uszy, nie mogąc wytrzymać straszliwego brzmienia jego głosu. Uniósł pięść do góry i zaczął zgniatać zadokowane statki, siejąc zniszczenie.
- Haha, i jeb w miasteczko! - podniósł inny statek by rzucić nim w budynki i poczuł ból w żebrach. Aż go wygięło gdy ból sie powtórzył.
Wszechojcze, który przemierzasz bezkresne głębiny, przemień mnie.
Tak jak przemieszczasz gwiazdy na firmamencie, porusz mnie.
- KRA!
Castell
źródło: comment_1603649189VjVf4uaBkRUYbaGCNCgbaP.jpg
Pobierz