Wpis z mikrobloga

P3 - Źródło #lacunafabularniefantasy - tag nowej gry
#lacunafabularnie

TL;DR - spis podstawowych zaklęć oraz podstawowych przedmiotów tutaj

Zapisy do gry już 22. października. Dołącz do discorda aby nie przegapić wołań do pierwszego i ostatniego dnia zapisów!

Nie wiesz o co chodzi? Sprawdź tag.

---------------------------------------------------

Głuchy trzask powietrza zaalarmował strażników. Serce skoczyło do gardła całej piątce, bowiem złowieszczy dźwięk nieznanego zaklęcia dobiegał z tarasu, na którym Yavanna przebywała sama. Wskoczyli niemal jednocześnie i od razu przystawili ostrza włóczni do szyi siedzącego na ziemi, wciąż zamroczonego mężczyzny. Hoid rozejrzał się ostrożnie, nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów. Poza piątką smukłych elfów w złocistych zbrojach, próbujących nakłuć jego szyję, dostrzegł również anielskiej urody elfkę, ubraną w zwiewną szatę, wpatrującą się w niego z wyraźnym zaskoczeniem. Jej wzrok powędrował nieco niżej, Hoid domyślił się że kobiecie chodzi o nadgarstek.

- To nie jest moja Runa - powiedziała łagodnym głosem. - Kim jesteś i kto Cię przysyła?

W pierwszej chwili Hoid spanikował. Zamknął oczy i zacisnął pięść, próbując zniknąć z kłopotliwej sytuacji, ale w tej samej chwili poczuł przeszywający ból w gardle. Otworzył oczy i zorientował się, że znalazł się w nieco mętnej bańce, wypełnionej dziwnym, bezbarwnym płynem. Próbował coś powiedzieć, ale z jego gardła nie wydobywały się żadne dźwięki. Strażnicy cofnęli swoje włócznie, ale i to nie pozwoliło mu ruszyć się choćby dwa kroki dalej. Bańka okazała się być skutecznym więzieniem.

- Jeżeli nie chcesz ze mną rozmawiać, - ciągnęła, wstając ze zdobionego drewnianego krzesła - to ja porozmawiam z tobą.

Wyciągnęła rękę w stronę głowy Hoida, jej dłoń bez najmniejszego oporu przeniknęła przez bańkę, dotykając na ułamek sekundy jego czoła. W tej samej chwili niewidzialna siła odrzuciła Królową Kwiatów kilka metrów do tyłu, przewracając ją na ziemię. Strażnicy doskoczyli do swojej pani, ale ta drżącym gestem ręki kazała im się zatrzymać. Yavanna usiadła na marmurowej posadzce i spojrzała na podróżnika.

- Już rozumiem, Hoid - powiedziała, ciężko dysząc.

* * *

Yavanna i Hoid wyglądali obok siebie dziwacznie. Ona, wyższa o pół głowy, o jasnej cerze i jasnych włosach, z wiankiem z wiecznie świeżych kwiatów, ubrana w zwiewną szatę która ledwie skrywała detale jej smukłego ciała. Jej ruchy przypominały ostrożne stąpanie po tafli jeziora w nadziei na niezmącenie wody swoją obecnością. On nieco brudny, w poszarpanych ubraniach, włóczący ze zmęczenia nogami z twarzą zmęczoną tak bardzo jakby przed chwilą zdefraudował dziesiątki tysięcy koron z królewskiego skarbca na lewe eliksiry od wulkańskiego handlarza bronią.

- Widziałaś w swoim długim życiu bogów? Istnieją oni w tym świecie?
- W tym świecie jest wielu fałszywych i tylko kilku prawdziwych - odparła Yavanna. - Miałam zaszczyt poznać dzieci Sha podczas ich narodzin, zanim nie wywołały wojny między sobą w sferze astralnej. Sha to stwórca wszystkiego co żywe i nieżywe. To Sha ulepił z ziemi i gliny nasz świat i tchnął w nie życie. Podarował nam, śmiertelnikom wspaniałą krainę, na której wszyscy mieli taką samą szansę poznać swoje przeznaczenie. Sha w swojej wspaniałości i nieomylności wiedział, że będzie niemożliwy do zrozumienia dla istot, które sam stworzył. Dlatego podzielił każdy swój nieskończony aspekt na dzieci, które w harmonii miały poprowadzić śmiertelników przez tę drogę. Niestety dla nas, dzieci wdały się
w wojnę, która ze sfery astralnej przeniosła się do rzeczywistej i spustoszyła nasz świat, czyniąc jego większość trudną do zamieszkania. Nasz świat obnażył jednak słabość zła i ostatecznie dobro zwyciężyło, spychając je na margines. Tak skończyła się pierwsza era.
- Nieskończenie mądry Sha nie był w stanie tego przewidzieć?
- Nie mam wątpliwości, że taki był jego wielki mistrzowski plan. Myślę, że przeznaczenie naszego świata nie byłoby jasne gdybyśmy przeszli przez istnienie bez bólu i cierpienia. Nie wszystkie Sha odwróciły się od ludzi. Tych też czci większość naszego cywilizowanego świata. Valrog - sha gór, metalu i rzemiosła. Boreasz - sha oceanów, wiatru, król podwodnego królestwa. Teresa - sha pokoju, światła i rodziny. Dilara - sha miłości, księżyca i miast. Ezop - sha rolnictwa, wsi i ciężkiej pracy. Buk - sha samotności, pustelnictwa i pustkowi. Ta szóstka tworzy powszechnie przyjęty panteon bogów, których określamy wspólnym słowem shanti. Po drugiej stronie znajdują się upadłe sha, demony których jedynym celem jest zniszczenie świata, jakiego znamy. Mazo - sha ciemności, chaosu i strachu. Mnich - sha śmierci i zniszczenia. Bras - sha złej krwi, cierpienia i dominacji. Shadra przegrali wojnę, ale nie zniknęli całkowicie. Powoli odbudowywali swoją pozycję, przekonując do współpracy i oddawania im czci kolejne ludy. Siedemset lat trwała ich mozolna praca, mająca na celu skłócić ze sobą śmiertelników, a jej zatrutym owocem była wielka wojna, zwana Zmierzchem Ras. Jeszcze straszliwsza i jeszcze bardziej wyniszczająca od tej sprzed setek lat. Choć znów dobro zwyciężyło, tym razem dotkliwa hekatomba, która tylko w tej części świata pozbawiła życia dwie trzecie istot, zmieniła jego obraz. Żywi zaczęli szukać swojego miejsca na ziemi emigrując na wyspy północno-zachodniego archipelagu. Sto lat minęło od tamtych wydarzeń, a większość cywilizowanego świata traktuje pobyt na kontynencie tylko jako przystanek do lepszego życia. Z dala od konfliktów, z dala od głodu, ubóstwa, śmierci.

Hoid jedynie kiwał głową, wiele rzeczy w tym świecie wydawało mu się dziwnie znajome. Imiona i nazwy, które gdzieś już napotkał. Głosy, które gdzieś już słyszał. Nawet spojrzenie Yavanny, niby obce, a jednak tak bardzo znajome...

- Czy to, co zobaczyłam w Twojej głowie... - zapytała Królowa - Czy ta scena z lordem Degnerem... Czy to była wizja, czy to naprawdę się wydarzyło?

- Naprawdę - powiedział cicho Hoid. - To jeden ze scenariuszy dla tego świata. Może się zmienić, ale nie leży to w moich rękach.

Yavanna skinęła głową. Delikatnie chwyciła podróżnika za nadgarstek i z uwagą przyglądała się jego Runie.

- Wszystkie dziesięć Run z tego świata są moim dziełem - mówiła, nie odrywając wzroku. - Są one emanacją mocy, którą otrzymałam od Sha, aby podzielić się nią ze śmiertelnikami. Każda z Run zawiera cząstkę mnie, najczęściej fragment włosa lub paznokcia.
- A woda po kąpieli by wystarczyła? To był żart! - dodał szybko, widząc zaskoczoną minę Yavanny.
- Jak zauważyłeś, Runy nie są ściśle powiązane z shanti i shadra, bo to nie one są źródłem mocy, a ich rodzic. Nie wiem natomiast jakie jest pochodzenie twojej Runy. Być może powiązana jest z inną Runą, która również nie jest moim dziełem, a która wzbudza we mnie niepokój.

Yavanna wykonała zamaszysty ruch ręką, skierowany na ścieżkę po której stąpali. Drobne kamyczki zatrzęsły się i uformowały symbol oka z pięcioma rzęsami, trzema na górnej powiece i dwoma na dolnej.

- To jest symbol Runy Gniewu. Musisz ją dla mnie zdobyć Hoid. Jeżeli to zrobisz, pomogę ci wrócić do domu.
- Gdzie mam jej szukać?
- Bądź czujny, używaj swoich mocy w taki sposób, jaki uznasz za słuszny. Wierzę, że stoisz po stronie dobra.

* * *

Podróżnik w czasie Hoid zna jedno z możliwych fabularnych zakończeń przygody. Od niego zależy czy i w jaki sposób podzieli się nim z innymi graczami.
lacuna - P3 - Źródło #lacunafabularniefantasy - tag nowej gry 
#lacunafabularnie 

...

źródło: comment_1602954574LwlX92kdn3BqBeggKI9UCE.jpg

Pobierz