36 285 - 62 = 36 223

Tradycyjny wtorkowy trening z grupą, podgrupa mocniejsza, zwana potocznie Husarią. Na początku jak zawsze pierwszych 15 kilometrów na luzie trzymając pod wiatr 35 km/h. Ładna współpraca. Tuż przed hopką oznaczającą, że czas dołożyć do pieca doszliśmy grupę słabszą, szkoleniową. O dziwo na hopce nie poszła dzida, tylko stopniowo podnosiliśmy prędkość. To lubię. 2 dni przerwy po sobotnich 353 kilometrach spowodowały, że nogi były leciutkie i jechało się znakomicie, zatem na swoich zmianach dokładałem o 2-3 km/h więcej. A niech się dziwią ;) I tak sobie jechaliśmy ładnie pracując, gdy na horyzoncie pojawiła się konkurencja. Najpierw jednostki pojedyncze, dalej mniejsze grupki i na samym końcu ichniejsza husaria. Doszliśmy, przeszliśmy, oni się podłączyli. Średnio było to bezpieczne, zamiast równej pracy wkradł się chaos, było kilka nieprzyjemnych sytuacji. Na finiszu trafiłem na zmianę wciągającą na hopkę. Wciągnąłem, podziękowałem, poszedł kibel. Koniec.
A wracając z omówienia przy piwie złapał mnie ciepły letni deszcz. Bardzo przyjemne to było.

Średnia z samej rundy 43 km -> 37,4 km/h
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

49 685 - 353 = 49 332

Od wschodu do zachodu słońca. Na luzie i bez spiny. Takie wyzwanie zastępcze, skoro przed miesiącem kontuzja przeszkodziła w przejechaniu 500tki. 353 km to też od dzisiaj moja nowa życiówka, poprzednią poprawiłem o 41 km.
Start przed 5 z Opola, dalej Strzelce Opolskie, Gliwice, Tychy i Oświęcim, w którym zameldowałem się po niecałych 4 godzinach od startu. Tamże stwierdziłem, że wypadałoby coś zjeść, ale o tej godzinie zbyt wiele opcji nie ma. Pojechałem więc szukać restauracji Molo w Osieku. Znalazłem, poszwędałem się po okolicy, wróciłem i zjadłem. Nawet dobre. Miejsce też ciekawe, aczkolwiek trwająca tamże budowa hotelu i aquaparku nieco przeszkadza.
Trzeba było zacząć wracać do Opola. Trasa wiodła przez Brzeszcze, Pszczynę, Rybnik, Ujazd, K-Koźle, Zdzieszowice. Tu muszę nadmienić, że od 155 do 320 kilometra jechałem z huraganem w twarz. 165 pieprzonych kilometrów pod pieprzony wiatr. Jak bardzo siada to na psychikę tłumaczyć chyba nie muszę. Zaginasz się i doginasz, a prędkość oscyluje w granicach 25-27 km/h. Większe zmęczenie, częstsze przerwy, cytując z pewnego filmu - "I tak #!$%@? do #!$%@?!' Po dotarciu do Opola trzeba było dokręcać rundki, żeby skończyć razem ze słońcem.
Co się je i pije na takiej wyrypie?
fixie - 49 685 - 353 = 49 332

Od wschodu do zachodu słońca. Na luzie i bez spiny. ...

źródło: comment_AQWR3Mitc63Vazz6XkdaADjiaectIi3b.jpg

Pobierz
  • 28
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

55 576 - 62 = 55 514

Tradycyjny grupowy trening czwartkowy. AVG pokojne 34,4 km/h, bo przez kilka kilometrów mieliśmy neutralizację. W grupie słabszej, która wyjeżdża wcześniej, doszło do wypadku. Dziewczyna stawiająca pierwsze kroki na szosie wpadła w samochód, który w sposób nagły zatrzymał się tuż przed nią. Rama z nowiutkiego Treka poszła do kosza, o dziwo widelec i przednie koło calutkie. Szkoda, ale jeśli wróci na szosę, będzie cenne doświadczenie.

#
  • 11
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@KontoBezNicku: Ja nawet kolarstwa nie trenuje. Po prostu sobie jeżdżę. Nie bawię się w interwały, siłówki itp. Jedynie w okresie zimowym tlen i zabawy przełajowe. Reszta przychodzi sama.
Z mojej grupy część osób startuje w serii Road Maraton DSR, głównie pudła i okolice w kategoriach. W tym roku wpadło srebro z MP Masters w jeździe na czas, ostatnio w Sobóce było pudło. Mnie to tam średnio obchodzi, mam inne cele.
  • Odpowiedz
61 529 - 62 = 61 467

Bla bla bla nikt tego i tak nigdy nie czyta ;)

Średnia z samej rundy: 37,7 km/h - PR2015
Średnia temperatura powietrza z rundy: 35 stC
  • 10
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

70 369 - 140 = 70 229

Dzisiaj opowiem Wam jak zmarnowałem dzień.
Na 11 byłem umówiony w Zlatych Horach z kolegą, by kontynuować drugi dzień lansu na dwa Rychtarskie po górkach i pagórkach Czech. Po drodze poratowałem dętką zrozpaczonego szosowca, co to popełnił błąd strategiczny i wyjechał bez niczego. Jak już dojechałem spóźniony (a bardzo nie lubię się spóźniać) kolega oznajmił, że po wczoraj to on jest nomen omen dętka i nie da rady zrobić nieco ambitniejszej trasy. Szkoda, bo w górach lepiej jeździ się z drugą osobą, a to na podjazdach można pogadać, a to pogonić na zjeździe. Po 4 kilometrach zatem przybiliśmy piątkę i pojechaliśmy każdy w swoją stronę. Na dzień dobry czekał mnie podjazd na Rejviz, czyli same przyjemności. Garmin od samego startu nie schodził z temperaturą poniżej 38 st. C. Podjazdy trzeba było zatem jechać zachowawczo żeby doszczętnie się nie przegrzać. Za Rejvizem dwanaście kilometrów zjazdu do Jesenika, dalej Lipove Lazne, Ramzova, Branna i skręt w lewo. Normalnie powinienem jechać przez przełęcz Cervenohorske Sedlo, niestety od strony dzisiejszego celu trwa remont kapitalny drogi i ponoć nie da się przejechać. Dalej będzie dlaczego ponoć.
Ramzova i Branna to takie pagórki, raz 5%, zaraz 10, a potem ściana w dół i po chwili sześć dyszek na liczniku. Za Branną mapa wiodła przez Premyslov i szczerze powiem - nigdy #!$%@? więcej. Nie to, że Garmin pokazywał jakieś płaskie pagórki, a przez 6 km było 6-8%. Tyle lubię. Ale jak można robić objazd drogą o takiej nawierzchni. Jak nie w Czechach. Jakoś przetrwałem te bruki, dzięki ci stalowa ramo.
Na dojeździe do Loucny i Kout pokazał się mój dzisiejszy cel - elektrownia szczytowo-pompowa Dlouhe Strane. Podjazd z dołu Loucnej nad Desnou ma jakieś 18 kilometrów, w pionie 800 metrów. Zaczyna się spokojnie, potem raz 6, raz 9, z rzadka 11%. Spokojnym tempem po 80 minutach jestem na górze i delektuję się Kofolą. Jeszcze rundka wokół zbiornika i ogień w dół. Taka ciekawostka - gdy przed dwoma laty zaczynałem jazdę na szosie, po 3 miesiącach pojechałem na Elektrownie. Na zjeździe przekroczyłem granicę 100km/h. Dzisiaj zatrzymałem się na 67 km/h. Na więcej mam w głowie hamulec.
fixie - 70 369 - 140 = 70 229

Dzisiaj opowiem Wam jak zmarnowałem dzień.
Na 11 by...

źródło: comment_iHrtKp89U0Vo8UUP5GmnOqRCCb4W3xep.jpg

Pobierz
  • 20
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

76 206 - 116 = 76 090

Wreszcie pogoda, na którą nie mogę narzekać. Nie pada, wieje delikatnie i przede wszystkim nie jest zimno. Jedyny cały wolny weekend w lipcu trzeba spożytkować szosując po Czechach. Niestety nie udało się załatwić hotelu, a w pensjonatach i kwaterach spać nie lubię, opcja na 2 dojazdy nie jest zła.

Dzisiaj razem z kumplem z Wro zrobiliśmy kofirajd po pograniczu. Pętelka Nysa -> Paczków (kawa) -> Javornik -> Przełęcz Lądecka -> Lądek Zdrój -> znowu przełęcz -> zakamarki powiatu jesenickiego, w tym najpiękniejszy odcinek ever - Tomikovice -> Bernartice -> dalej Vidnava i Nysa. Jeśli jeszcze nie doświadczyłeś szosy po Czechach, nie wiesz ile tracisz. To są kompletne zadupia dla przeciętnego Czecha, a dla wielu Polaków prawdziwa mekka szosy. Idealne asfalty, przepiękne widoki, praktycznie zerowy ruch samochodowy. Do tego genialna kuchnia w każdej restauracji i jeszcze lepsze piwo.
Poniżej fota naszych rowerów, bardzo przyjemnie jeździ się na dwa Rychtarskie (;
fixie - 76 206 - 116 = 76 090

Wreszcie pogoda, na którą nie mogę narzekać. Nie pad...

źródło: comment_75Ukl5hfHa8Fl5jzZQUHAJ9hvo1HV2S1.jpg

Pobierz
  • 34
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

83 250 - 63 = 83 187

Tradycyjny trening w tygodniu, edycja czwartkowa. Osób na starcie w okolicy 30.
Znowu całą grupą przez pierwszych 15 kilometrów do pierwszej hopki, znowu mój znak, że czas zacząć skończyć uprzejmości, bo trzeba choć trochę #!$%@?ć. Znowu większość niż połowa wsiadła do pociągu. Znowu im więcej kilometrów, tym więcej na liczniku i powolne wysadzanie pasażerów. W Prószkowie poszedł atak na dwie osoby, zostałem ja i z 5 kompanów. Zaciąg dospawający tzw. Białego Niedźwiedzia, wyszedłem mu ze zmiany, obracam się - 15 metrów dziury do tyłu i 100 do przodu. A że tak się nie da jechać, to czekam na resztę. Dojeżdżają, Biały Niedźwiedź zaciąga pod delikatną hopkę, nikt za nim nie poszedł. Dwóch odpadło. Jest więc 2 w ucieczce, BN i moja trójka. Różnice mniej niż 100 metrów. Na największej hopce na rundzie (3km przed finiszem, 500 metrów z 6%)) z mojej trójki zostaje dwójka, ciągnę. W ucieczce jeden jedzie, drugi już ledwo, odpada. Biały Niedźwiedź zamiast ciągnąć skręca w lewo za potrzebą. Na kilometr przed kreską dochodzimy odpadniętego, taktycznie siadamy na koło. Do końca 500 metrów zjazdu i 500 metrów pod górę na kreskę. Z koła wychodzimy na 400 metrów przed, tzn. ja wychodzę, bo pozostali ujechani w trupa (: Dziękuję, drugie miejsce. Najlepsze w tym roku, czas rundy i średnia zresztą też.
Upał że hej, wyjątkowo zatem zamiast koli piwo na tradycyjnym omówieniu treningu.

AVG
  • 16
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@kozio23: Żeby po wypić razem piwo/kolę/kawę/herbatę/pogadać. Moja grupa jest specyficzna, są młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni, prosi i amatorzy, mistrzowie polski (Czesiek Rajch, dwukrotny MP ze startu wspólnego), vce mistrz świata amatorów i debiutujący na szosie, na rowerach za 40 tysięcy i tribanach. Przy takiej rozpiętości umiejętności nie da się dostosowywać do najsłabszego, bo po prostu większość będzie się męczyć. Dlatego jedziemy kilkanaście kilometrów razem, rozmawiamy, nowi się uczą
  • Odpowiedz
90 976 - 62 = 90 914

Tradycyjny trening grupowy. Sztuk 20+kilka.
Znowu luzik do pierwszej hopki, tam mój skok, podział grupy, ale o dziwo większość się załapała. Dalej już sukcesywne dokładanie do pieca, aż na finiszu doszliśmy konkurencję. W finiszu na kreskę przeszkodziły samochody, których kierowcy, jakoś nie wiadomo dlaczego, zamiast jechać, nagle zwalniają widząc w lusterku wstecznym grupę kilkunastu osób zasuwających 50+km/h.

AVG rundy takie se: 35,4
fixie - 90 976 - 62 = 90 914

Tradycyjny trening grupowy. Sztuk 20+kilka.
Znowu lu...

źródło: comment_2yVVIiqH8VboV1kypsPBedLaTM1PIvfp.jpg

Pobierz
  • 11
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

104 381 - 73 = 104 308

Miały być Czechy, ale pogoda do de. Przez chwilę był nawet pomysł podskoczenia do wypokowej jazdy w Krakowie. Potem chciałem znowu jechać 300 km do Oświęcimia, ale gdy budzik zadzwonił o 4 rano, po prostu go wyłączyłem i spałem dalej. Do 11. Wybór był zatem prosty, tradycyjna sobotnia grupówka na rozszerzonej rundzie tygodniowej. 23 stopnie, delikatny wiatr, chmury, ale bez deszczu. Warunki do jazdy idealne,
  • 10
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

110 702 - 62 = 110 640

Tradycyjny trening czwartkowy. W końcu normalna pogoda, więc na starcie uzbierało się nas 31, w tym Mirek debiutant - @wazok . Czyli jest już nas tam trzech. Początek to luzik, arbuzik. Wymiana uprzejmości ciągnęła się do 15 km trasy, tam pojawiła się pierwsza hopka i trzeba było rozruszać towarzystwo. Skoczyłem pierwszy, kilku dołączyło i można było jechać dalej nie schodząc poniżej 300W przez następnych
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@piteerowsky: Przecież to tanie koła, chińczyki via uk. Mojego modelu nie ma obecnie w ofercie, te podlinkowane to ich poprzedniki. Moje czasem się pojawią za 499F, udało mi się kupić po promocji za 380F już z przesyłką. W marcu wyszło po przeliczeniu jakieś 2200 zł. Jak na chińczyki świetna cena, jakość jak widać też wysoka, bo łatwo ze mną nie mają. Są bardzo podobne do Rovali od Speca, waga prawie
  • Odpowiedz
@hqvkamil: na swoich zmianach 50-53, odcinek z bocznym wiatrem. wszytko dlatego, że goniliśmy konkurencyjną grupę (;
@Leniwiec1: w grupie jest nas ok. 60 osób, do tego konkurencyjna ustawka z kolejnymi 40 sztukami. Oczywiście pewnie nigdy nie uda się zebrać wszystkich, ale w ciepłe dni jest nas sporo, pełny przekrój społeczeństwa, młodzi, starzy, amatorzy, prosi, wytopy i owłosieni, a nawet ok. 10 kobiet (łącznie z 2 grup).
  • Odpowiedz
115 642 - 65 = 115 577

Tradycyjny trening grupowy. Sztuk sporo jak na niepewną pogodę - ok. 25.
Początek spokojny, niestety nad pierwszymi kilometrami trasy wisiały chmury deszczowe i kwestią czasu było nim nas zmoczy. Lunęło srogo po 8 kilometrze, trzeba było przyspieszyć żeby wyjechać spod tej nawałnicy, grupa podzieliła się na 3 mniejsze, które połączyły się na zamkniętym przejeździe kolejowym. Jazda grupowa w deszczu, tak brudno, tak mokro, a rower wczoraj pucowany. Po wznowieniu odjechali prosi z 4 samobójcami, krzyż na drogę. Reszta znowu się podzieliła, zostało nas z 10-12, tempo przyjemne w okolicach 4 dyszek. Po drodze udało się skoczyć na hopce i zrobić KOM'a. Ostatnich 5 kilometrów to już kontrolowanie sytuacji, stopniowe dokładanie do pieca i odcinanie kolejnych kolegów. Na finiszu zostało nas czterech, rozprowadzanie przypadło na moją zmianę i chyba średnio mi to wyszło, bo tylko jeden kolega dał radę wyjść z koła. Średnia z samej rundy 45 km - 36 km/h

tl;dr - noga po 2 tygodniach resetu podaje, najszybszy mój trening w tym roku.
  • 12
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

134 553 - 61 = 134 492

To uczucie gdy masz dobry dzień i noga podaje, lecz na odcinku gdzie się '#!$%@?' odhaczają Cię ci, którzy nie dają rady. I zaginanie się ile sił nie ma szans powodzenia. Patrzysz tylko jak z 15 metrów dziury robi się sto, bo Ty jesteś sam, a w grupie jest 12 osobników. Potem robi się 200 i 300, a Ty wciąż gonisz, bo noga podaje. Kuźwa :/
Zatem pół treningu z grupą, potem solo czasówka z jakąś chorą średnią.

Zrobię sobie tag, a co! #fixienaszosie
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach