Gdyby w naturze ludzkiej nie było złego, gdybyśmy byli zupełnie uczciwi przy każdej wymianie zdań, wówczas staralibyśmy się dotrzeć jedynie do prawdy, nie dbając o to, czy racja okaże się po stronie poglądu, wygłoszonego początkowo przez nas samych, czy też przez naszego przeciwnika. Ten ostatni wzgląd byłby dla nas zupełnie obojętnym, albo przynajmniej nie nadawalibyśmy mu pierwszorzędnego znaczenia. Dziś zaś, przeciwnie, jest to rzecz najważniejsza…

#filozofia #schopenhauer #
@Dawidk01: 1. Zło i dobro to tak relatywne i ogólne pojęcia, że wręcz nic nie znaczą. 2. Tylko "dobrymi" rzeczami można dojść do prawdy?
Np. obozy koncentracyjne. Josef Mendele zrobił bardzo wiele "złych" rzeczy, a jednak medycyna współczesna dzięki niemu zyskała. Nie lubię tych słów. Co to w ogóle znaczy, że ktoś jest dobry?! Pomaga górze grosza? Jest najlepszym uczniem w szkole? Zarabia najwięcej pieniędzy? To po prostu dwa słowa
  • Odpowiedz
@wysoko: sofiści byli grupą bardzo liczną i niespójną światopoglądowo. Słowo "sofizmat" jest negatywnie nacechowane, a przecież w tej grupie można znaleźć wielu mądrych, ciekawych i wartościowych filozofów. Przynajmniej ja tak uważam ;).
Nie wiem dokładnie kto pierwszy zaczął używać słowa "sofizmat" w znaczeniu pejoratywnym, ale ja się z nim nie zgadzam ;). Tym bardziej, że niektórych "typowych sofistów" znamy tylko z dialogów Platona, a ja nie skłaniam się do tego,
  • Odpowiedz
Jednym z tych kretyńskich powiedzonek obok "prawda leży pośrodku", za które powinno się autora skazać na prace społeczne jest "o gustach się nie dyskutuje".

Wat?

Wszystko o czym się dyskutuje to gusta i opinie. Nie dyskutuje się o faktach, bo jakie są - każdy widzi.

Dyskusja
@grzegorz-zielinski: ale po co przekonywać miłośnika blondynek że brunetki są lepsze? Moim zdaniem każdy ma swój własny zestaw cech które pozwalają mu uznać coś za atrakcyjne/ładne. U każdego jest on inny i nie ma sensu przekonywać kogoś że ten Twój zestaw jest lepszy.
  • Odpowiedz
ale po co przekonywać miłośnika blondynek że brunetki są lepsze?


@chixi: Następny. Tu nie o przekonywanie chodzi, a o dyskusję. Możesz powiedzieć: Pink Floyd jest słabe. Nie przekonujesz wówczas do swojej muzyki, tylko wyskakujesz z argumentami. Bo gitara nie taka, bo wokal, bo na tej płycie zagrali pod publiczkę, bo ktoś inny grał w tym stylu lepiej. I tak dalej.
  • Odpowiedz
Czy jak zostaje się przez niezrozumienie wypowiedzi przez odbiorcę, pokonanym w dyskusji, to wygrana jest faktyczna czy pozorna?

Załóżmy, że matematyk o nieznanym dla publiczności autorytecie powiedział żartem, że 2+2= 6, natomiast przeciwnik podchwycił to, skutecznie przed częścią publiki udowadniając, że matematyk posiada braki w podstawach kształcenia. Przeciwnik ma jakiś autorytet ograniczony.

Czy ów matematyk powinien ciągnąć dyskusję, kiedy sprawa jest przegrana czy dzielnie znieść upokorzenie? Czy może powinien wejść w rolę nieuka, pociągnąć cios przeciwnika i ładnie mu załadować przy innej okazji, biorąc pod uwagę, że numer z ustawieniem kompetencji przeciwnika już nie przejdzie?

2+2=
@TripleSec: Tylko, że nie każda dyskusja przebiega w warunkach wzorcowych. Jeśli byłaby to dyskusja w studio, to automatycznie zyskujesz niezależnie od tym kim jesteś jakiś autorytet. Jeśli jednak taka dyskusja toczy się z wykładowcą na wykładzie czy sytuacja ma inne szczegóły, które podcinają Ci skrzydła, to jest znacznie trudniej niestety. Często lepiej w ogóle nie zaczynać, nie włączać się.

Dla mnie zdecydowanie okrutnym przykładem jest, kiedy kogoś wspierasz, a on
  • Odpowiedz
@BrygadaWypok: taki zabieg ze strony agresora to zwykła manipulacja. Zreszta bardzo często takie coś spotyka się w tv. "przegrywajacy" wtedy albo drze ryja poirytowany albo mówi żeby mu nie przerywać i nie wmawiac. Chcąc nie chcąc dobrym obiektem jest korwin, którego często próbują ogłupic w tv, prowokują i łapią za słówka używając ich w złym kontekście. No i oczywiście kobiety tak często maja. "ja wiem co słyszałam", "ja wiem lepiej".
  • Odpowiedz