Wbrew bogom, czyli od magii i religii do metody naukowej... i z powrotem - prof. Krzysztof Dołowy,
Książkę czyta się z podobną przyjemnością do #harari.

#astronomia #nauka #bekazkatoli #ksiazki #literatura #racjonalizm #wolnosciodreligii #czytajzszatanem #chrzescijanstwo #kosciol #nauka #kryminalnahistoriachrzescijanstwa #fragment #cyctat #historia

Ptolemeusz i
wiecejszatana - Wbrew bogom, czyli od magii i religii do metody naukowej... i z powro...

źródło: comment_1615141277dcuWs4rhsyNNr9j9wad098.jpg

Pobierz
....specyficzny przebieg udziału polskiej delegacji w synodzie poświęconym walce z pedofilią w Kościele. Na czele delegacji miał stać abp Gądecki, ale w ostatniej chwili nagle się rozchorował i w zastępstwie wysłał do Watykanu arcybiskupa Jędraszewskiego, który jako jedyny hierarcha opuścił synod przed zakończeniem, a dokładnie przedostatniego dnia przed nabożeństwem pokutnym, podczas którego Kościół przepraszał za krzywdy, jakie duchowni wyrządzili dzieciom. W przeciwieństwie do przedstawicieli innych krajów nie przywiózł też ze sobą żadnego raportu na temat omawianego problemu. Watykańskie Biuro Prasowe na opieszałość i uniki Polaków zareagowało celnie – i wśród materiałów pokonferencyjnych składających się z opracowań poszczególnych Episkopatów jako jedyną relację z Polski umieściło nasz raport wręczony papieżowi Franciszkowi.

Co jest ten "Nasz raport" : Fundacja „Nie lękajcie się” opublikowała raport dotyczący pedofilii w Polsce. Dokument został przekazany papieżowi Franciszkowi. Znajdują się na nim nazwiska kościelnych hierarchów, którzy zdaniem fundacji „ukrywali lub przenosili księży-pedofilów” Wrost.pl. Przy wręczaniu raportu papieżowi Franciszkowy doszło do ciekawego zdarzenia:

W lutym razem z Joanną Scheuring-Wielgus, Markiem Lisińskim i Anną Frankowską wręczyłam papieżowi Franciszkowi raport o tuszowaniu przypadków kościelnej pedofilii i ochronie sprawców przez polskich biskupów. Papież historycznym gestem ucałował prezesa Fundacji „Nie lękajcie się” w rękę, a ja zastanawiałam się, czy to gest alibi (głowa Kościoła całuje, czyli przeprasza, i sprawa załatwiona) czy też gest, który ma wskazać drogę polskiemu Episkopatowi. Od tamtej pory żadne publiczne reakcje i działania polskich hierarchów nie napawają jednak optymizmem. Wygląda na to, że po zastanowieniu polski Kościół postawił na sprawdzoną taktykę lojalności organizacyjnej i z całą stanowczością stanął po stronie chłopców z ferajny, czyli gwałcicieli dzieci i ich protektorów. Ta linia obrony spójnie wybrzmiała zarówno podczas Konferencji Episkopatu po synodzie dotyczącym pedofilii, jak w oświadczeniach dziesięciu kurii diecezjalnych, które odniosły się do naszego raportu.


Krucjata polska - Agata Diduszko-Zyglewska - wydawnictwo krytyki
wiecejszatana - >....specyficzny przebieg udziału polskiej delegacji w synodzie poświ...

źródło: comment_1590259466Fw0q1iZQPsvquOtGOO9SyW.jpg

Pobierz
  • Odpowiedz
"Wciągało od pierwszego wersu, więc czytałem z zapartym tchem. Nie dostrzegałem tego, że widziany kątem oka świat zaczyna szarzeć z każdą przeczytaną głoską.

Może dostrzegałem? Tylko mnie to nie obchodziło? Tak dobre było to dzieło, że nie obchodziło mnie absolutnie nic, byleby je poznać.

Nie mogłem się oderwać, a przecież to był dopiero początek. W pewnym dramatycznym momencie zdałem sobie sprawę, że litery powoli mi znikają, rozlewają się, ale poemat dalej płynie
#ksiazki #ebook #tinder #cytat #fragment #sex #sexy #krytykapolityczna
Koleżanka mi dała do czytania:
50 twarzy Tindera - Joanna Jędrusik wyd: Krytyka Polityczna

"Lubimy trochę poszaleć, poprzebierać się. Janek ma w domu masę dziwnych strojów i rekwizytów, chyba z jakiegoś teatru. Kiedyś na przykład wyjmuje z marynarskiego worka wianek ze sztucznych kwiatów z kolorowymi wstążkami, czarną, obszytą cekinami kamizelkę i czerwone korale. Potem patrzymy na swoje odbicia w lustrze; właściwie całkiem nieźle wyglądam na kolanach, z jego rękami na piersiach i w bardzo niepełnym stroju ludowym. Gdy robi się ostro, wianek spada na umazaną farbą podłogę, a Janek chwyta za te czerwone korale jak za wodze; czuję, jak wbijają mi się w szyję, zaraz dojdę i stracę przez nie oddech, ale wtedy sznurek pęka ze świstem, czerwone kule rozpryskują się na wszystkie strony. Janek dochodzi, zwalamy się na podłogę, dyszymy. Słychać nasze oddechy i korale wciąż toczące się po parkiecie. W ramach podtrzymania konwencji mówię: „Oj dana dana!”. Przytula mnie, całuje w czubek głowy."

Znacie
#cytat #pasata #fragment #historia #literatura #ebook #ksiazki #nysa

Ciekawa historyjka jaka wydarzyła się na terenie ziem odzyskanych w miejscowości Nysa, w roli głównej występują fortepian oraz rosyjski oficer. Granica sokoła Jarosław Abramow-Newerly (ten od "Nawiało nam burzę")

- Jeszcze jeden przykład, panie Jarosławie - rzucił pan Jan.
- Raz idę sobie po Nysie i  widzę, że radziecki oficer rozmawia z  jakimiś dość szabrowymi typami, najwyraźniej szabrownikami, bo stali z  dużą platformą wyładowaną niemieckimi
Zielony? Czerwony? Który to będzie tym razem? Brus poczuł jak kropla potu spłynęła mu po karku. Właśnie uświadomił sobie, że za każdym razem kiedy zadaje sobie te pytania obiecuje, że to już ostatni raz; że nigdy do tego nie wróci, bo tak nie można żyć. Ciągły stres, skoki adrenaliny, poczucie, że następny gest może być tym ostatnim w karierze. Świadomość nieodwracalnych skutków swojej decyzji. I za każdym razem ruga się w myślach, że znowu pozwolił sobie znaleźć się w tej sytuacji. Czerwony? Czy jednak zielony? A może biały? Tylko, że biały jest fikuśnie zakończony, jeśli go tknę może zruszyć całą konstrukcję, a wtedy … niech niebiosa mają mnie w swojej opiece! Czas mijał a on wciąż przyglądał się zakończeniom każdego z podłużnych obiektów. Lustrował je i analizował pod wszelkim możliwym kątem. Gdyby tylko ten niebieski nie przeszkadzał, wtedy widziałby więcej, mógłby lepiej ocenić sytuację, a tak? Nawet delikatne uniesienie czerwonego nie rozwiąże problemu. Zegar tykał nieubłagalnie, jak to zegary mają w zwyczaju. Albo coś zrobię, albo pozostaje mi ucieczka. Jak ja się w ogóle w to wplątałem? Trzeba było trzymać gębę na kłódkę. I jeszcze tylu gapiów. Na cholerę oni tu stoją? Jeśli popełnię błąd cały budynek pójdzie z dymem!
- Twój ruch. - usłyszał głos z góry.
No co ty nie powiesz? Oddech Brusa stawał się coraz głębszy, kiedy starał się uspokajać swoje skołatane serce. Teraz albo nigdy, pomyślał. Wóz albo przewóz. Koń albo koniak. Wyciągnął dłoń i przybliżył ją do białego patyczka. Wziął głęboki oddech i wstrzymał powietrze. Nie zwykł tego robić w takich momentach, ale tym razem sytuacja była inna. Tym razem pieprzony Lazur miał już jeden trójząb, dwa wiosła, jednego bosaka i czternaście oszczepów. Brus z trzema harpunami, jednym wiosłem, jednym bosakiem i pięcioma oszczepami, potrzebował trójzębu jak osoba z atakiem biegunki potrzebuje wychodka, natychmiast! Ciężko przełknął ślinę, zbliżył dłonie do cienkiego, białego obiektu. W pomieszczeniu zapadła cisza. Wszyscy w oczekiwaniu wstrzymali oddechy. Palec wskazujący lewej dłoni Brus oparł tuz obok jednego z zakończeń, tego fikuśnego. Za sobą usłyszał łkanie jakiejś kobiety. Poprawił się na krześle. Opuszkiem palca dotknął patyczka. Nie poruszył się. Patyczek, nie Brus. Choć Brus tez starał się być nieruchomy. Bardzo wolno zaczął zagarniać końcówkę obiektu pod swój palec. Przesuwając nim, starał się nie zahaczyć pozostałych. Wielu, łącznie z Lazurem, pochyliło się nad stołem i wpatrywało w te poczynania. I wtedy poruszył się! Brus, nie patyczek. Choć patyczek też się ruszał, bo był już w zaciśniętej pięści, którą mężczyzna wymachiwał w powietrzu.
- Ha! - wrzasnął Brus.
Wśród wiwatu, który rozległ się po całym pomieszczeniu, Lazur poderwał się z krzesła.
- Liczymy! - wrzasnął. - To jeszcze nic pewnego! Tym udowodnił, że bierki to dla niego tylko głupia gra. Nie mógł wygrać tej rozgrywki, to było po prostu niemożliwe. Mogli sobie liczyć ile razy chcieli, ale za każdym razem zwycięstwo byłoby po stronie Edmunda Brusa. I całe szczęście. Dla Brusa. Nawet teraz ściskany przez gratulujący mu tłum nie wiedział jak mógł się dać wplątać w ten zakład. Co prawda jest najlepszym znanym mu graczem w bierki w tej części kontynentu i to właśnie przesadna pewność siebie doprowadziła do tej sytuacji. Musiał ryzykować, by zdobyć ostatni trójząb! W przeciwnym razie … wolał nawet o tym nie myśleć.
"- Co? Będzie wojna? Nigdy w to nie wierzyłem.
Mówił cicho, choć w pobliżu nie było nikogo:
- Jeszcze jej nie wypowiedziano. Ale będzie wojna. Wierz mi. Od tamtej chwili
nie chciałem cię już tym nudzić, lecz widziałem trzykrotnie jeszcze nowe zapowiedzi.
Nie będzie więc końca świata, ani trzęsienia ziemi, ani rewolucji. Będzie wojna.
Zobaczysz, jaki to da efekt! Ludziom sprawi to rozkosz, już teraz każdy się cieszy na
  • Odpowiedz
Najgorzej opisana scena sexu w książce z ubiegłego roku.

"Z pewnością gdzieś w kosmosie wybuchają w tej chwili supernowe. Chata znika, a wraz z nią morze i piasek – tylko ciało Karuna pozostaje, zespolone z moim. Mkniemy jak superbohaterowie, mijając słońca i układy słoneczne, nurkujemy w ławice kwarków i jąder atomowych".

~Manil Suri - "The City of Devi"

#
"Syn Stalina oddał życie za gówno. Ale śmierć za gówno nie jest śmiercią bez sensu. Niemcy, którzy oddawali życie, aby rozszerzyć terytorium swej Rzeszy na Wschód, Rosjanie, którzy umierali, aby władza ich ojczyzny sięgała dalej na zachód, tak, ci umierali za głupstwa, ich śmierć jest pozbawiona sensu i ogólniejszego znaczenia. Natomiast śmierć syna Stalina wśród ogólnego kretynizmu wojny jedyną śmiercią metafizyczną."


Milan Kundera - Nieznośna lekkość bytu

#ksiazka #