(uwaga - spoilery)
Kiedy byłem młody i o życiu wiedziałem tyle co obecnie nie przymierzając pierwsze klasy gimbazy, widziałem ten film w następujący sposób:
Spoko ziomeczek, wyluzowany i zaradny prysnął z więzienia, bo miał intuicję, że się zakocha. Spotkał sobie różowego paska, który prowadził się z jakimiś dwoma nadzianymi sebami. Zaiskrzyło, koleżka (który byłby zapewne prawilnym mirkiem) uciekł z dziewuszką. Tata białogłowy - pan poseł - ni cholery się nie zna na uczuciach














Jeżeli byli pijani lub naćpani, to mogły też im strzelić głupie pomysły do głowy pokroju: Ej, ja chcę iść po balustradzie albo Przejdę na drugą stronę balustrady i będę sikać do rzeki - a od tego rodzaju zabaw już niedaleko do tragedii.