Ostatnio miałem przypływ motywacji, zacząłem szperać w ogłoszeniach w poszukiwaniu pracy, małymi kroczkami starałem się ćwiczyć, chciałem rozpocząć naukę czegoś, myślałem o studiach zaocznych. I wszystkie te aspiracje jak się zastanowić na chłodno, to tak realnie są to zwykłe mrzonki i wydumane fantazje.
Pracy dla mnie nie ma, bo mam dwie lewe ręce i jestem niezdarą. Ojciec niczego mnie nie nauczył. W tym roku 24 lata, zerowe doświadczenie zawodowe. Nie mam wykształcenia, więc zostały tylko kołchozy i nawet do nich się nie nadaję. Czego nie dotknę to #!$%@?ę. Nie wspominając już o przebywaniu wśród ludzi, czego nie lubię, bo nie potrafię się z nimi zgrać, aspołeczność jest już wkomponowana we mnie, a wszystko co ją uformowało jest czymś odpychającym i dziwnym dla ludzi.
Co dalej? Zostaje #neet ale nacisk rodziców prędzej czy później się pojawi. Seriale, filmy, książki - nie sprawiają mi przyjemności, ciężko mi nawet się za nie zabrać. Nie czuję żadnego zainteresowania i zaangażowania, zazwyczaj są one dla mnie nużące. O relacjach międzyludzkich to szkoda nawet rozmyślać, nikt nie chciałby się zadawać z kimś takim jak ja na dłuższą metę, no i nie umiałbym jakiejś relacji stworzyć. Jeśli chociaż odrobinę uchylę okno do swojego wnętrza, to potem tego żałuję i jestem przez to rozchwiany i niemalże emocjonalnie rozbity. To też jest kwestia tego kim jestem na zewnątrz, jakie odczucia w ludziach wzniecam.
Dzisiaj
Pracy dla mnie nie ma, bo mam dwie lewe ręce i jestem niezdarą. Ojciec niczego mnie nie nauczył. W tym roku 24 lata, zerowe doświadczenie zawodowe. Nie mam wykształcenia, więc zostały tylko kołchozy i nawet do nich się nie nadaję. Czego nie dotknę to #!$%@?ę. Nie wspominając już o przebywaniu wśród ludzi, czego nie lubię, bo nie potrafię się z nimi zgrać, aspołeczność jest już wkomponowana we mnie, a wszystko co ją uformowało jest czymś odpychającym i dziwnym dla ludzi.
Co dalej? Zostaje #neet ale nacisk rodziców prędzej czy później się pojawi. Seriale, filmy, książki - nie sprawiają mi przyjemności, ciężko mi nawet się za nie zabrać. Nie czuję żadnego zainteresowania i zaangażowania, zazwyczaj są one dla mnie nużące. O relacjach międzyludzkich to szkoda nawet rozmyślać, nikt nie chciałby się zadawać z kimś takim jak ja na dłuższą metę, no i nie umiałbym jakiejś relacji stworzyć. Jeśli chociaż odrobinę uchylę okno do swojego wnętrza, to potem tego żałuję i jestem przez to rozchwiany i niemalże emocjonalnie rozbity. To też jest kwestia tego kim jestem na zewnątrz, jakie odczucia w ludziach wzniecam.
Dzisiaj
Lada moment wbije 24lvl i po 6 latach gnicia na #neet nie jestem w stanie funkcjonować w społeczeństwie. Boję się iść do pracy, te leki od psychiatry uja mi pomogły, rzuciłem. Jedynie bycie pijanym czy naćpanym pomaga i mogę jakoś wyjść z domu, ale jeśli będę w takim stanie to wyjebia mnie z pracy.
I tak mija dzień po dniu. Leżenie w łóżku czy siedzenie przy pc, śmierć za życia. Zazdroszcze ludziom, którzy mają normalną psychike.
#przegryw
─
@OlekAleksander: Sytuacja polegająca na byciu zmuszonym pod groźbą do pracowania nie może zostać logicznie uznana za coś dobrego, zatem stawianie w niej kogoś, kto tej groźby nie stworzył, ani nie zaaprobował jej stworzenia, również jako dobre nie może być traktowane. Ponadto, postawienie takie nie oznacza automatycznie uległości wobec przymusu wynikającego z takiej
To, że się będzie miało niezaspokojone potrzeby, jeśli nie będzie się czegoś robiło, należy traktować jako