Kiedy znalazłem pracę, oczekiwałem poprawy. Miałem w głowie prosty model: zajęcie + rutyna + stabilność = zmniejszenie lęku i myśli autodestrukcyjnych. Wydawało mi się to logiczne. Ludzie powtarzają to przecież jak formułę: "trzeba czymś się zająć, to pomaga".
Tymczasem po jakimś czasie zauważyłem, że funkcjonuję tylko na poziomie mechanicznego wykonywania zadań. Nic się nie poprawiło. Mam wrażenie, że depresja nie tylko wróciła, ale wróciła w wersji bardziej dojrzałej, pozbawionej dramatyzmu, za to konsekwentnej
@eisil: Trzymaj się, u mnie też depresja taka podejrzanie wyciszona, “matowa”, ale jak najbardziej obecna. Po za tym stany agitacji i to literalnie jedyne momenty, kiedy potrafię się za coś konstruktywnie zabrać, ale to tylko ma na celu zająć czymś oszalały umysł, niczemu innemu nie służy.
@eisil: chyba nigdy głos własnej samoświadomości nie krzyczał do mnie tak głośno jak w Twoim komentarzu. Zawsze mi się wydawało że depresja zabiera nie tylko wszelkie motywy działania, ale również chęci do zgłębiania tego co się dzieje. Że zabiera świadomość. A tutaj dostaję pełną świadomą analizę własnej emocjonalności. Dzięki za ten wpis.
Kołchoz pochłania niemalże wszystkie zasoby energetyczne jakie bazowo posiadam. Na neecie chujnia, w kołchozie chujnia. Niestety na ten moment muszę to ciągnąć. W poniedziałek rozpoczę już drugi miesiąc.
Kilka uwag odnośnie "stresowania się" usłyszałen, ostatnio brygadzista mi powiedział, że przy nim robię nerwowo i że jak pójdzie to wtedy sobie ogarnę. Ale generalnie dynamicznie tam nie jest, mało rozmawiam, ludzie raczej ci prędzej pomogą niż wyśmieją.
#przegryw
źródło: 1000031892
Pobierz